Tysiące żądają dymisji rządu

Będą prostestować do skutku, zapowiadają
Będą prostestować do skutku, zapowiadają
Reuters
Będą prostestować do skutku, zapowiadająReuters

Dziesiątki tysięcy ludzi uczestniczą w czwartkowej antyrządowej demonstracji w Bangkoku. Podążając ulicami stolicy, otoczyli w ciągu dnia siedzibę premiera Tajlandii. Domagają się ustąpienia gabinetu i rozpisania przedterminowych wyborów.

Większość protestujących (jest ich około 30 tys.) to zwolennicy byłego premiera Tajlandii Thaksina Shinawatry.

- Dziś naszym jedynym celem jest doprowadzenie do odejścia obecnego rządu - mówił tuż przed rozpoczęciem demonstracji przywódca ruchu "czerwonych koszul" Jatuporn Prompan.

Dziś naszym jedynym celem jest doprowadzenie do odejścia obecnego rządu. Jatuporn Prompan, przywódca ruchu "czerwonych koszul"

Przeciwko "czerwonym" rząd wysłał na ulice Bangkoku około sześciu tysięcy żołnierzy i ponad dwa tysiące policjantów, mających czuwać nad spokojnym przebiegiem manifestacji.

Czerwone koszule przeciwko

"Czerwone koszule" - manifestanci nazwani od swojego tradycyjnie czerwonego stroju - chcą odejścia pełniącego od trzech miesięcy urząd premiera Abhisita Vejjajivy, któremu zarzucają, iż bezprawnie objął stanowisko.

44-letni Abhisit, lider wcześniej opozycyjnej Partii Demokratycznej, został premierem w wyniku grudniowych wyborów, przeprowadzonych po wyroku tajlandzkiego Trybunału Konstytucyjnego, który rozwiązał za oszustwa wyborcze trzy ugrupowania, w tym największą Partię Władzy Ludu. Pochodzący z nich ministrowie musieli ustąpić ze stanowisk.

Żółte... za

Do zmian na tajlandzkiej scenie politycznej w grudniu zeszłego roku doszło pod presją "żółtych koszul" - przeciwników Thaksina, którzy m.in. zablokowali na wiele dni międzynarodowe lotniska w Bangkoku.

Oskarżany przez rojalistów o korupcję i nepotyzm Thaksin - były potentat telekomunikacyjny - został odsunięty od władzy w wyniku zamachu stanu w 2006 roku. Przebywa na emigracji.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Reuters