Twierdzą, że mogą zniszczyć miasta w Europie albo Los Angeles. Jaka jest prawda?


Korea Północna poinformowała o zminiaturyzowaniu swoich bomb atomowych, umożliwiając tym samym ich zamontowanie na rakietach dalekiego zasięgu i przeprowadzenie ataku m.in. na USA. Historia i bliższe przyjrzenie się potencjałowi atomowemu i rakietowemu tego państwa przypomina jednak, by traktować groźby Pjongjangu z dystansem.

Korea Północna zminiaturyzowała głowice jądrowe w celu wyposażenia międzykontynentalnych pocisków balistycznych - oświadczył w środę czasu lokalnego przywódca tego kraju Kim Dzong Un, cytowany przez oficjalną agencję KCNA.

Korea Północna od wielu lat posiada rakiety krótkiego zasięgu wymierzone w Koreę Południową, które zdolne są do całkowitego zniszczenia m.in. miasta Seul. Od pewnego czasu Północ posiada także rakiety średniego zasięgu Nodong, zdolne uderzyć w dowolne miejsce w Korei Płd., a także w niektóre części Japonii.

Straszak przeciwko Ameryce

Jednak najambitniejszym od dekad celem północnokoreańskich sił zbrojnych jest posiadanie pocisków balistycznych z głowicami atomowymi, które zdolne byłyby uderzyć w terytorium Stanów Zjednoczonych. Broń ta, podobnie jak już posiadane ładunki jądrowe, pełnić miałaby rolę "straszaka" przed zewnętrzną interwencją mającą na celu obalenie reżimu Korei Płn.

Szanse na realizację tego celu przez reżim Kim Dzong Una ma dać zarówno miniaturyzacja ładunków jądrowych, jak też posiadanie odpowiedniego pocisku dalekiego zasięgu.

Tym ma być natomiast przewożony na platformach drogowych pocisk KN-08, podobny wizualnie do rosyjskich pocisków balistycznych Topol. KN-08 ma mieć zasięg co najmniej 10 tys. kilometrów i potencjalnie być zdolny do przenoszenia głowic nuklearnych.

Niebezpieczne KN-08

Posiadanie KN-08 przez reżim północnokoreański zostało ujawnione po raz pierwszy w 2012 roku. Na defiladzie w październiku 2015 ponownie je zaprezentowano, czym zwrócono uwagę międzynarodowych ekspertów na dokonane modyfikacje. Rakieta została minimalnie zmniejszona, była dwu-, a nie jak wcześniej trzystopniowa, niektóre szczegóły wskazywały także na zwiększenie jej ogólnego zaawansowania technologicznego.

Reżim Kim Dzong Una już wówczas twierdził, że zdołał zminiaturyzować posiadane głowice nuklearne do tego stopnia, żeby zmieściły się one w KN-08 i możliwe było wykonanie nuklearnego uderzenia na USA.

Twierdzenia te potwierdziła część zagranicznych ekspertów, którzy mieli okazję dokładniej przyjrzeć się pociskom. Lee Il Wu z południowokoreańskiego Korea Defense Network zwrócił uwagę, że zaprezentowane rakiety mają bardziej okrągłe zakończenia od pocisków zaprezentowanych trzy lata wcześniej. - To oznacza, że Korea Północna mogła z powodzeniem wyposażyć KN-08 w ładunki nuklearne - ocenił, szacując jednocześnie zasięg rakiet na 12 tys. kilometrów.

Z ekspertami potwierdzającymi zdolność do miniaturyzacji północnokoreańskich ładunków jądrowych i umieszczenia ich na rakiecie dalekiego zasięgu zgadzał się wówczas także amerykański wywiad oraz adm. William Gortney, szef NORAD (Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej).

Konieczne dodatkowe testy

Inni eksperci pozostali sceptyczni, twierdząc, że na podstawie zdjęć nie da się zweryfikować rodzaju przenoszonej przez rakiety głowicy, a twierdzenia reżimu mogą mieć wydźwięk czysto propagandowy. - Nigdy nie wiadomo, co znajduje się w rakiecie, jeśli widzi się ją tylko z zewnątrz - podkreślił Chae Yeon Sok z południowokoreańskiego Instytutu Badań Kosmicznych.

- Widzimy zmiany w kształcie pocisków, ale potrzebujemy dodatkowych analiz by zweryfikować rodzaj zamontowanych głowic - dodawała południowokoreańska armia.

Jak dotąd nie przeprowadzono także ani jednego testu KN-08, a przeprowadzenie jednego lub kilku testów jest niezbędne, by możliwe było operacyjne rozmieszczenie tego typu broni.

Wskazano na to m.in. w styczniowym raporcie Kongresu USA, w którym stwierdzono, że "Korea Płn. nie pokazała jeszcze wszystkich zdolności niezbędnych do stworzenia rakiety z głowicą jądrową", co oznacza, że "będzie potrzebować dodatkowych testów atomowych i rakietowych".

Bez względu na stopień zaawansowania północnokoreańskiego programu jądrowego i rakietowego, armia USA podkreśla, że jest ona w każdej chwili gotowa zareagować na ewentualny atak. Przypomniano, że w tym celu Amerykanie modernizują swój system obrony rakietowej i wprowadzają nowe czujniki i radary, aby lepiej identyfikować ewentualne zagrożenie.

Jak groźna jest Północ?

Jak groźny byłby ewentualny atak jądrowy Korei Północnej? Szacowany zasięg co najmniej 10 tys. kilometrów oznacza, że KN-08 przenoszący głowicę atomową mógłby razić cele na całym zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, takie jak Los Angeles czy San Francisco, ale nie tylko. Pocisk mógłby uderzyć także w dowolne miejsce w Azji, Australii, a także Europy może z wyjątkiem Półwyspu Iberyjskiego.

Uderzenie rakiety z północnokoreańskim ładunkiem jądrowym w centrum np. Los Angeles spowodowałoby trudne do wyobrażenia zniszczenia, Pjongjang potrzebowałby do tego jednak dużo "szczęścia".

Po pierwsze, pocisk musiałby się z powodzeniem przedrzeć przez rozwijany od dziesięcioleci amerykański system obrony przeciwrakietowej. Systemu tego obawiają się nawet Rosjanie, więc tym bardziej Koreańczycy z Północy powinni mieć problemy z jego sforsowaniem.

Po drugie, KN-08 musiałby trafić z odpowiednią celnością, co wymaga odpowiednio zaawansowanych technologii. Rosyjskie pociski Topol mają trafiać w cel z błędem w okolicach 350 metrów, w przypadku ubogiej i obłożonej międzynarodowymi sankcjami Korei Płn. celność może być więc znacznie niższa.

Celność byłaby natomiast w przypadku takiego ataku szczególnie istotna, ponieważ siła północnokoreańskich ładunków atomowych jest póki co ograniczona. Podczas ostatniej próby atomowej, w styczniu 2016 roku, siłę ładunku oszacowano na 6 kiloton,czyli połowę siły bomby, która spadła na Hiroszimę. Dla porównania bomby termojądrowe, posiadane przez USA i Rosję, posiadają siłę kilkaset razy większą.

Autor: mm\mtom / Źródło: PAP, Korean Times, Japan Times, 38North.org, tvn24.pl