Turcja za wysłaniem wojsk do Libii. Trump: zewnętrzna ingerencja komplikuje sytuację

Aktualizacja:

Deputowani do tureckiego parlamentu na nadzwyczajnej sesji zaaprobowali wysłanie wojsk tureckich do Libii, by wesprzeć uznawany przez społeczność międzynarodową rząd premiera Fajiza as-Saradża. Trypolis zwrócił się o taką pomoc do Ankary 26 grudnia. Zewnętrzna ingerencja komplikuje sytuację w tym kraju - powiedział prezydent USA Donald Trump w czasie rozmowy telefonicznej z tureckim przywódcą Recepem Tayyipem Erdoganem.

Ustawę dotyczącą pomocy militarnej dla Libii poparła partia prezydencka AKP i stowarzyszone z nią ugrupowania prawicowe, przeciwne były wszystkie większe partie opozycyjne.

Tureckie siły ekspedycyjne mają umożliwić wojskom Saradża odparcie ofensywy armii generała Chalify Haftara, dążącego do zdobycia Trypolisu. Od 2011 roku Libia jest podzielona między rywalizujące ze sobą frakcje polityczne i wojskowe. Rząd porozumienia narodowego (GNA) Saradża walczy z wojskami Haftara, kontrolującymi wschodnią część kraju z centrum administracyjnym w Bengazi.

Trump: zewnętrza ingerencja komplikuje sytuację w Libii

O sytuacji w Libii i Syrii rozmawiali po głosowaniu tureckiego parlamentu prezydenci Donald Trump i Recep Tayyip Erdogan.

Początkowo służby prasowe przywódcy Turcji nie informowały o szczegółach rozmowy, jednak jak przekazał później Biały Dom, Donald Trump miał powiedzieć, że zewnętrzna ingerencja komplikuje sytuację w Libii.

Nie wiadomo, jakie państwa lub podmioty miał na myśli Trump - pisze Reuters. Biały Dom nie przekazał w tej sprawie więcej szczegółów.

Wcześniej wysłanie wojsk tureckich do Libii skrytykował Egipt. Jak przekazało MSZ tego kraju, może to "negatywnie wpłynąć na stabilność w regionie śródziemnomorskim". Kair wezwał także społeczność międzynarodową do natychmiastowej reakcji na ten ruch.

Generał Haftar znalazł sprzymierzeńców w Rosji

Zagraniczny udział w libijskim konflikcie

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział już wcześniej, że jego kraj w styczniu wyśle wojska do Libii na prośbę rządu w Trypolisie. Podkreślił też, że w walki w Libii zaangażowani są obcy najemnicy, w tym 2 tys. Rosjan z tzw. grupy Wagnera i 5 tys. bojowników z Sudanu.

Niepokój w związku z możliwością wysłania przez Turcję żołnierzy do Libii wyrażała Rosja, która popiera Libijską Armię Narodową (LNA) Haftara, wspieraną też przez Egipt, Jordanię i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Z raportu ekspertów Misji Wsparcia Narodów Zjednoczonych dla Libii (UNSMIL) z września wynika pośrednio, że Turcja wysłała już uzbrojenie dla wojsk rządowych pomimo embarga ONZ na dostawy broni do tego kraju.

"Szczególnie złośliwa rola" Rosji

W poniedziałek "Washington Post" w komentarzu redakcyjnym ostrzegł, że Libia może, tak jak Syria, stać się centrum wielkiego międzynarodowego konfliktu zbrojnego. "WaPo" przypomniał, że Trypolis oblegają rosyjscy najemnicy walczący u boku Haftara, co "po raz pierwszy od miesięcy spowodowało zmianę sytuacji na froncie".

W ocenie dziennika Rosja "odegrała szczególnie złośliwą rolę". Rosyjski prezydent Władimir Putin, który "stanowczo sprzeciwiał się obaleniu reżimu (Muammara) Kadafiego", chciałby w Libii "przywrócić wpływy Moskwy".

Turcja i Libia podpisały 27 listopada porozumienie o rozszerzonej współpracy militarnej i w zakresie bezpieczeństwa. Umowa dotyczy również granicy na Morzu Śródziemnym i pomija prawa Grecji oraz Cypru do ich wyłącznych stref ekonomicznych. Umowa została odrzucona przez Unię Europejską.

Autor: ft\mtom\kwoj / Źródło: PAP