Wszyscy zabici to obcokrajowcy. Atak na turystów w Stambule

Aktualizacja:

W turystycznej dzielnicy Stambułu Sultanahmet, na płycie placu między Błękitnym Meczetem i świątynią Hagia Sofia, doszło do samobójczego zamachu. Zginęło 10 osób, a 15 jest rannych. Wszystkie ofiary śmiertelne to obcokrajowcy, głównie Niemcy. Do ataku nikt się nie przyznał, ale według tureckich władz jego autorem jest tzw. Państwo Islamskie.

Dane na temat liczby osób zabitych i rannych mogą się jeszcze zmieniać. Część poszkodowanych ma być w ciężkim stanie.

Premier Ahmet Davutoglu oznajmił, że wszyscy zabici to obcokrajowcy. Większość ofiar mają stanowić obywatele Niemiec. Wśród rannych ma być sześciu kolejnych turystów z Niemiec, jeden obywatel Norwegii i jeden obywatel Peru.

Prezydent Turcji o zamachach

Wiele ofiar. Erdogan mówi o Syryjczyku

Prezydent Turcji Tayyip Recep Erdogan, który przemówił trzy godziny po zamachu, potwierdził, że przeprowadził go zamachowiec-samobójca. Miał pochodzić z Syrii.

Erdogan potępił zamach. Powiedział, że wśród zabitych są zarówno Turcy jak i obcokrajowcy, co później okazało się jednak nieprawdą. Dodał, że "Turcja jest pierwszym celem dla grup terrorystycznych w regionie" i "walczy z nimi wszystkimi z tym samym zaangażowaniem".

Żadne ugrupowanie do tej pory nie wzięło na siebie odpowiedzialności za atak. Tureckie władze są jednak przekonane, że za zamachem stoi tzw. Państwo Islamskie. W związku z wybuchem premier Ahmet Davutoglu zwołał w Ankarze kryzysowe posiedzenie rządu.

Wicepremier Turcji Numan Kurtulmus powiedział na konferencji prasowej, że zamachowiec został zidentyfikowany po "częściach ciała". Według polityka był on Syryjczykiem "urodzonym w 1988 roku". Miał przyjechać do Turcji z Syrii niedawno i nie znajdował się na liście osób uznawanych za niebezpieczne.

Zabici i ranni

Do wybuchu doszło ok. godz. 9.30 polskiego czasu. Jedna z turystek opowiadała, że "eksplozja była tak silna, że ziemia się zatrzęsła", a ona wraz z córką ukryła się w sąsiednim budynku. Detonacja była słyszana i odczuwana na oddalonym o kilka kilometrów placu Taksim - relacjonowali świadkowie.

Dziennik "Hurriyet" - powołując się na świadków - podał, że do wybuchu doszło przed obeliskiem cesarza Teodozjusza, w pobliżu Błękitnego Meczetu.

Kilkadziesiąt minut później teren wokół miejsca eksplozji był już odgrodzony przez policję. Zamknięto inne obiekty turystyczne w Stambule, w tym Hagię Sophię i Cysternę Bazyliki.

Władze badają rodzaj użytego materiału wybuchowego i prowadzą śledztwo mające ustalić sprawców.

Blokada medialna

Tureckie media, a za nimi agencja Reutera podają, że wokół miejsca, w którym najprawdopodobniej doszło do zamachu, znajdują się szczątki ciał.

Władze wprowadziły jednak blokadę informacyjną. Zakazano publikowania zdjęć i nagrań ofiar oraz podawania wiadomości o szczegółach śledztwa.

Resorty spraw zagranicznych Niemiec i Danii zaleciły swym obywatelom, by unikali tłumów przed obiektami turystycznymi w Stambule. Niemieckie MSZ wezwało też podróżnych, by trzymali się z dala od demonstracji i zgromadzeń, głównie w dużych miastach.

Tureckie miasta na celowniku

Turcja doświadczyła dwóch krwawych zamachów bombowych w ubiegłym roku; oba są przypisywane tzw. Państwu Islamskiemu (IS). W lipcu w ataku w mieście Suruc, przy granicy z Syrią, zginęło ponad 30 ludzi, głównie prokurdyjskich działaczy.

10 października przed głównym dworcem w Ankarze w najkrwawszym zamachu w historii Turcji śmierć poniosło ponad 100 osób.

W reakcji władze Turcji latem ub.r. przyłączyły się do międzynarodowej koalicji zwalczającej dżihadystów i nasiliły aresztowania domniemanych członków IS.

Zamach w Stambule

Autor: adso,mk\mtom,gak / Źródło: Reuters, Hurriyet Daily News, PAP