"Olbrzymia praca", "wspaniałe relacje". Trump wraca do Waszyngtonu


Przed odlotem z Manili prezydent USA Donald Trump ocenił, że w czasie jego 12-dniowej wizyty w pięciu krajach Azji wykonano olbrzymią pracę, która przyniesie niesamowite efekty. Zapowiedział oświadczenie w tej sprawie po powrocie do Waszyngtonu.

Podsumowując we wtorek swoją pierwszą azjatycką podróż, w ramach której odwiedził Japonię, Koreę Południową, Chiny, Wietnam i Filipiny, amerykański prezydent powiedział dziennikarzom w filipińskiej stolicy, że "owoce ich pracy będą niesamowite". Trump przybędzie do Waszyngtonu jeszcze we wtorek.

- Mieliśmy niesamowicie udaną podróż. Olbrzymia praca została wykonana w handlu - ocenił Trump, który w czasie wizyt promował zawieranie dwustronnych umów handlowych zamiast umów wielostronnych, które są - jego zdaniem - nieuczciwe. Zapowiadał redukcję deficytu USA w obrotach z państwami Azji.

"Po mojej podróży w Azji wszystkie kraje prowadzące z nami handel wiedzą, że zasady się zmieniły. Stany Zjednoczone muszą być traktowane uczciwie i w sposób wzajemny. Olbrzymie deficyty handlowe muszą być szybko usunięte" - napisał amerykański prezydent na Twitterze. W krajach Azji domagał się "wolnego, uczciwego i obustronnego" handlu z USA.

"Wspaniałe relacje" Trumpa z Duterte

Prezydent USA, przemawiając we wtorek na spotkaniu Azji Wschodniej, zorganizowanym przy okazji szczytu Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) w stolicy Filipin, Trump zapowiedział "ważne oświadczenie", jakie ma złożyć po powrocie do Waszyngtonu. Wspomniał o "wielu dobrych przyjaciołach", jakich poznał podczas podróży.

Jednym z tych nowych przyjaciół jest filipiński prezydent Rodrigo Duterte, którego łączą z Trumpem – wedle słów tego ostatniego - "wspaniałe relacje". Duterte prowadzi w swoim kraju krwawą kampanię antynarkotykową, która według danych rządu Filipin doprowadziła już do śmierci co najmniej 3 tysięcy osób, a według organizacji praw człowieka - nawet 9 tysięcy.

Biały Dom informował, że obaj przywódcy poruszyli temat praw człowieka w czasie swojego 40-minutowego spotkania dwustronnego, ale rzecznik filipińskiego rządu temu zaprzeczył. Ostatecznie wzmianka o prawach człowieka i godności życia ludzkiego znalazła się we wspólnej deklaracji obu stron.

Podczas spotkania z premierem Indii Narendrą Modim w Manili Trump podkreślał "głębsze i bardziej wszechstronne" relacje między oboma krajami - podała agencja AP. Zacieśnienie związków z Indiami jest kluczowe dla lansowanej przez amerykańską administrację wizji regionu Indii-Pacyfiku, która jest próbą zmniejszenia rangi Chin. Dotychczas mówiło się o regionie Azji i Pacyfiku.

Trump "nie ma zbyt wiele do pokazania"

Na szczycie ASEAN, podobnie jak kilka dni temu na spotkaniu Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w Wietnamie, Trump nawoływał do zwiększenia presji na Koreę Północną, która mimo międzynarodowych sankcji nie przerywa swojego programu zbrojeń nuklearnych. Wcześniej amerykański prezydent uzgodnił twarde stanowisko wobec tego reżimu z prezydentem Korei Południowej Mun Dze Inem i premierem Japonii Shinzo Abem, w czasie swoich wizyt w tych krajach w ubiegłym tygodniu.

Do zwiększenia presji na Koreę Północną amerykański prezydent nakłaniał również przywódcę Chin Xi Jinpinga, który gościł go w zeszłym tygodniu w Pekinie. Według komentatorów nie doszło tam jednak do porozumienia w tej sprawie, a Xi nie posunął się publicznie dalej niż do powtórzenia, że Chiny wspierają pokojowe wysiłki na rzecz rozbrojenia nuklearnego Pjongjangu.

W czasie wizyty prezydenta USA w Pekinie amerykańskie i chińskie firmy podpisały umowy warte – zgodnie z oficjalnymi informacjami – 253 miliardów dolarów. Obserwatorzy podkreślają jednak, że liczba ta jest sztucznie "napompowana", by wywrzeć większe wrażenie. Część z tych kontraktów i tak by zawarto, ale czekano z tym na przyjazd Trumpa, a część to umowy niewiążące lub długoterminowe.

- Te 250 miliardów dolarów w kontraktach może być uznane za znaczący efekt podróży Donalda Trumpa. Poza tym nie ma zbyt wiele do pokazania - ocenił w rozmowie hongkoński politolog Joseph Cheng po zakończeniu wizyty Trumpa w Chinach.

Autor: pk\mtom / Źródło: PAP