"To burza kierowana z Izraela pod nadzorem USA"

 
W stolicy może być nawet kilkadziesiąt tysięcy demonstrantówPAP/EPA

Na wezwanie opozycji w centrum Sany, stolicy Jemenu zebrali się demonstranci, którzy żądają ustąpienia prezydenta Alego Abd Allaha Salaha - poinformowaŁa agencja AFP. Może być ich nawet kilkadziesiąt tysięcy. Tymczasem prezydent Jemenu oskarżył USA i Izrael o kierowanie protestami. - Powstania, jakie ogarnęły świat arabski to burza kierowana z Tel Awiwu pod nadzorem Waszyngtonu - stwierdził Salah.

Manifestanci ustawieni w zwarte szeregi zablokowali trzy główne drogi prowadzące w kierunku uniwersytetu w Sanie, który od 27 stycznia jest centralnym miejscem protestów w stolicy.

Na razie nie ma oficjalnych danych o liczbie protestujących - francuska agencja szacuje, że jest ich kilkadziesiąt tysięcy. - Ludzie chcą obalenia reżimu, ludzie chcą odejścia Alego Abd Allaha Salaha - skandowali manifestanci.

"Burza kierowana z Tel Awiwu pod nadzorem Waszyngtonu"

Tymczasem prezydent Jemenu w oświadczeniu prasowym oskarżył Izrael i Stany Zjednoczone o kierowanie rewolucją w krajach arabskich. Jego zdaniem powstania, które ogarnęły świat arabski "od Tunisu po sułtanat Omanu, to burza kierowana z Tel Awiwu pod nadzorem Waszyngtonu". Rządzący w Jemenie od ponad 30 lat Salah ocenił, że demonstracje w jego kraju "są tylko próbą naśladowania" powstań w innych krajach arabskich. Oznajmił, że "Jemen nie jest Tunezją ani Egiptem i mieszkańcy Jemenu są inni".

Opozycja nie chce współtworzyć rządu jedności

W poniedziałek źródło rządowe poinformowało, że prezydent jest gotów sformować z opozycją rząd jedności narodowej. Opozycja odrzuciła jednak tę ofertę, twierdząc, że szef państwa powinien ustąpić. W Jemenie od dwóch tygodni trwa fala protestów zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów: Zina el-Abidina Ben Alego i Hosniego Mubaraka. W ciągu ostatnich dziewięciu dni śmierć w starciach poniosło w Jemenie co najmniej 19 osób.

Protesty w Jemenie niepokoją USA

Rządzący Jemenem od 32 lat prezydent zapowiadał jeszcze niedawno, że odejdzie, ale dopiero w 2013 roku, gdy upłynie jego kadencja. Demonstracje były m.in. bezpośrednią odpowiedzią na ogłoszony przezeń zamiar zmiany konstytucji w celu przedłużenia rządów. Władze ogłosiły potem zamrożenie tych planów. Wydarzenia w Jemenie, sąsiadującym z Arabią Saudyjską, wzbudziły szczególny niepokój USA ze względu na strategiczne znaczenie tego kraju, którego terytorium ekstremiści islamscy wykorzystują jako bazę do ataków przeciwko Amerykanom.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA