Terrorystka z karą śmierci, siostra "kalifa"? Jej życie za życie Japończyka


Dżihadyści zrezygnowali z 200-milionowego okupu i za życie japońskiego zakładnika żądają uwolnienia właśnie jej. Sajida al-Rishawi odsiaduje w jordańskim więzieniu wyrok za próbę przeprowadzenia zamachu terrorystycznego. Kim jest kobieta, którą wymienić chce Państwo Islamskie i jaki ma ona związek z radykalnymi sunnitami, którzy zajęli duże obszary w Syrii i Iraku?

W ubiegłym tygodniu Państwo Islamskie (IS) zamieściło w sieci wideo, w którym zagroziło ścięciem dwóch japońskich zakładników. Zażądało 200 mln dolarów okupu za życie obywateli i wyznaczyło 72 godziny na realizację ultimatum. Rząd Japonii natychmiast rozpoczął negocjacje z dżihadystami, domagając się uwolnienia zakładników.

W weekend islamiści ścięli jednego z Japończyków. Poinformowali o tym w kolejnym zamieszczonym w sieci filmie. Za życie drugiego Japończyka, Kenjiego Goty, zażądali uwolnienia Sajidy al-Rishawi.

"Więziona siostra"

Dżihadyści określają ją mianem „więzionej siostry”. Ma ona ok. 40 lat i - jak twierdzi - jest Irakijką z Ramadi. Obecnie przebywa w jordańskim więzieniu i nie była widziana publicznie od 9 lat. Po raz ostatni wystąpiła w jordańskiej telewizji w 2005 roku gdy wygłosiła oświadczenie. Kobieta wystąpiła przed kamerami w białym hidżabie i czarnej sukni, pod którą ukryte były materiały wybuchowe, przyklejone do ciała taśmą klejącą. Opowiedziała o ataku na jordański hotel, dzięki któremu miała zostać męczennikiem i trafić do nieba.

Chodzi o atak na hotel sieci Radisson w 2005 roku, który miała przeprowadzić razem z mężem Husseinem Alim al-Shamarim. Para obwieszona ładunkami wybuchowymi chciała zdetonować je w czasie przyjęcia weselnego. - Mój mąż zdetonował swoją bombę i ja próbowałam swoją, ale się nie udało - powiedziała w telewizji bez emocji al-Rishawi. - Ludzie uciekali i ja wybiegłam razem z nimi.

Fałszywy paszport, chroniła al-Kaidę

W ataku zginęło 38 gości weselnych. W sumie radykalni islamiści przeprowadzili w tamtym czasie trzy podobne ataki w jordańskich hotelach. Zginęło 57 osób.

Kobieta po jakimś czasie została zatrzymana. Wicepremier Jordanii powiedział telewizji CNN, że w czasie zatrzymania kobieta nie miała na sobie ładunków wybuchowych, ale pasy szahida znaleziono „przy niej”. Były nafaszerowane wybuchowym heksogenem i łożyskami kulkowymi, które w momencie rozerwania wyrzucają z wnętrza małe kulki.

- Celem było ranienie jak największej liczby ludzi - powiedział.

W telewizyjnym oświadczeniu al-Rishawi oświadczyła, że do Jordanii przedostała się dzięki fałszywemu paszportowi. W czasie procesu wyjaśniła, że obsługi materiałów wybuchowych nauczył ją mąż. - Mój mąż wszystko zorganizował sam - miała także oświadczyć.

W 2006 roku jordański sąd skazał kobietę na karę śmierci. Cudem uniknęła egzekucji, bo kilka miesięcy później Jordania wprowadziła moratorium na wykonywanie kary śmierci. Zniesiono je w ubiegłym miesiącu.

Siostra "kalifa"?

Jordańskie władze w czasie śledztwa ustaliły, że za atak nie odpowiadał jedynie - jak twierdziła al-Rishawi - zamachowiec Hussein Ali al-Shamari, ale al-Kaida w Iraku. Wszystkim miał kierować pochodzący z Jordanii sam Abu Musab az-Zarkawi. Terrorysta zginął jednak w amerykańskim ataku w czerwcu 2006 roku w rejonie Bakuby. Wówczas Al-Kaida przyznała się do jordańskich ataków.

Wicepremier Jordanii oświadczył wtedy, że al-Rishawi jest siostrą najbliższego współpracownika Zarkawiego, którego określił nawet mianem jego „prawej ręki”. Nie podał jednak nazwiska tego mężczyzny.

CNN rozmawiał z emerytowanym dowódcą Delta Force podpułkownikiem Jamesem Reesem, który powiedział telewizji CNN, że za prawą rękę Zarkawiego uchodził kiedyś sam „kalif” Państwa Islamskiego, Abu Bakr al-Bagdadi.

Autor: pk//gak / Źródło: CNN, ABC News, The Independent

Tagi:
Raporty: