"Teraz nie ma miejsca na jakikolwiek błąd w szacunkach"

Czy Kim Dzong Un zdecyduje się na atak?PAP / EPA

Czy zaostrzenie wojennej retoryki Korei to realne zagrożenie czy tylko niezaspokojone ambicje nowego lidera kraju? Eksperci cytowani przez "The Washington Post" oceniają dlaczego za rządów Kim Dzong Una stosunki między obiema Koreami tak bardzo się zaostrzyły.

Młody, chłopięco wyglądający Kim Dzong Un wciąż jest zagadką dla znawców biegłych w stosunkach międzynarodowych. Przejął władzę w kraju po śmierci swojego ojca w 2011 roku. Od tego czasu zaostrzył się konflikt między obiema Koreami, a samemu wodzowi przyznawane są w kraju nowe tytuły i medale - pisze "The Washington Post".

- Wyjaśnieniem może być fakt, że Korea stara się, aby ten kraj "trzeciej generacji" stał się bardziej rozpoznawalny - twierdzi amerykański dyplomata, były ambasador USA w Seulu Christpher R. Hill. - Nie sądzę, żeby (Kim Dzon Un - red.) faktycznie był związany z ludem Korei. On prawdopodobnie chce pokazać, że twardy z niego gość - tłumaczy Hill.

Specjaliści zauważają, że Kim Dzong Un zasadniczo różni się od swojego ojca Kim Dzong Ila. Zwłaszcza jeśli chodzi o "jego obecność przed kamerami". Eksperci zwracają uwagę, że Kim Dzong Un ma bardziej asertywny i egocentryczny charakter niż jego ojciec. Kim Dzong Il był raczej zamknięty w sobie i unikał bycia w centrum uwagi.

Christopher R. Hill stwierdza jednak, że "fundamentalnie są oni do siebie bardzo podobni". - To działanie Korei Północnej jest nam znane. W trakcie cyklu szkoleniowego żołnierzy USA i Korei Południowej, przywództwo w Phenianie nakazuje bycie w gotowości, po to żeby zmobilizować ludność - wskazuje Hill.

Władze w Phenianie ostrzegły, że każda prowokacja w pobliżu lądowej i morskiej granicy z Koreą Południową doprowadzi do "konfliktu na szeroką skalę i wojny jądrowej".

Sytuacja "poważniejsza niż kiedykolwiek"

Według Christophera R. Hilla obecna sytuacja "jest poważniejsza" niż kiedykolwiek wcześniej.

Inny amerykański urzędnik administracji prezydenta Obamy, który prosił o anonimowość, zwraca jednak uwagę, że "pokazy siły" Korei nie są tym samym co "podejmowanie przez nią działań". - Opisywanie sytuacji jako zbliżonej do wojny nie może być mylone z "pragnieniem wojny", nie mówiąc już o samej wojnie - mówi.

Eksperci zauważają równocześnie, że Korea przyjęła konwencję bardziej agresywnej retoryki niż kiedykolwiek wcześniej. Z tego powodu rząd amerykański miał sporządzić plany "dla chirurgicznego uderzenia" przeciwko działaniom Korei.

- Poziom i zakres retoryki Phenianu jest silniejszy niż w przeszłości - mówi Scott A. Snyder, ekspert ds. Korei w Radzie Stosunków Międzynarodowych USA. - Tym razem widzieliśmy groźby znacznie poważniejsze, przedstawiające wyższy poziom zagrożenia - tłumaczy. Jak dodaje "teraz nie ma miejsca na jakikolwiek błąd w szacunkach".

USA przygotowane

Anonimowy urzędnik, na którego powołuje się "Washington Post" stwierdza, że Ameryka ciągle bacznie przygląda się wszelkim działaniom, które ogłasza Korea. Zwłaszcza po tym, jak Phenian przeprowadził próbę atomową w grudniu ubiegłego roku.

Choć, jak podają eksperci, atak na siły USA jest raczej mało prawdopodobny, to analitycy nie związani z rządem wskazują, że rosnące napięcia zwiększają ryzyko jakiejś formy ograniczonego konfliktu zbrojnego.

Z tego powodu amerykańscy stratedzy przygotowali plan "odstaraszania" Korei od realizacji swoich planów ataku. Jak mówił admirał Jame Winnefeld, wiceprzewodniczący Kolegium Szefów Połączonych Sztabów, Pentagon już przygotował nowy plan obrony rakietowej.

- Mamy nadzieję, że ten młody chłopak zostanie odstraszony - powiedział admirał. - A jeśli nie, to my będziemy gotowi - podsumował.

"Stan wojny"

W sobotę Korea Północna ogłosiła, że wchodzi w "stan wojny" z Koreą Południową. Władze w Phenianie ponownie zagroziły atakami na cele na kontynentalnym terytorium USA oraz na Hawajach i wyspie Guam, a także na amerykańskie bazy wojskowe w Korei Południowej.

W nocy z czwartku na piątek Kim Dzong Un postawił siły zbrojne w stan alertu i ogłosił gotowość wojsk rakietowych do ataku na Koreę Południową i Stany Zjednoczone. Była to reakcja Phenianu na przelot nad Półwyspem Koreańskim dwóch amerykańskich bombowców strategicznych B-2.

Autor: abs/tr / Źródło: Washington Post

Źródło zdjęcia głównego: PAP / EPA

Tagi:
Raporty: