Wybuch w fabryce chemicznej. "Wyszłam i zobaczyłam wielki pożar na niebie"

Źródło:
PAP, Reuters

Co najmniej jedna osoba zginęła, a dziesiątki zostały ranne w wyniku eksplozji w fabryce chemicznej na przedmieściach Bangkoku, która miała miejsce w poniedziałek. Wybuch uszkodził kilkadziesiąt okolicznych domów. Władze zarządziły ewakuację części mieszkańców z powodu trujących oparów.

Pożar w fabryce produkującej pianki i granulat plastikowy na obrzeżach Bangkoku w pobliżu lotniska Suvarnabhumi wybuchł około godziny trzeciej nad ranem. Eksplozja wybiła okna w okolicznych domach i spowodowała deszcz gruzu. Wybuch był słyszalny z odległości kilku kilometrów, a wideo z monitoringu z jednego z pobliskich domów uchwyciło jasny błysk i huk, po czym nastąpiło uszkodzenie budynku oraz sąsiedniego bloku przez falę uderzeniową.

W wyniku eksplozji uszkodzonych zostało około 70 domów.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO

- Główny pożar fabryki Ming Dih Chemical został opanowany do rana, ale ogromny zbiornik zawierający chemiczny monomer styrenu nadal płonął - powiedział agencji AP lokalny urzędnik ds. zapobiegania katastrofom, Chailit Suwannakitpong. Potwierdził, że w fabryce przechowywano wiele ton tej substancji chemicznej.

Na zdjęciach widać strażaków wspinających się przez poskręcany stalowy wrak magazynowego kompleksu, aby zbliżyć węże do płomieni. Helikoptery próbowały nawigować wystarczająco blisko przez gęsty, czarny dym, by zrzucić na ogień środek gaśniczy. Kancelaria premiera nakazała sprowokowanie chmur deszczowych, jeśli to możliwe, w nadziei, że ulewa pomoże usunąć zanieczyszczenia, ale zmieniła decyzję, obawiając się, że doprowadzi to do skażenia rzek i kanałów miasta toksycznymi chemikaliami.

Władze poinformowały, że 62 osoby zostały ranne, w tym 12 zaangażowanych w akcje gaśnicze i ratownicze, a co najmniej jedna osoba poniosła śmierć. Z gruzów wydobyto ciało 18-letniego strażaka-ochotnika.

Władze zarządziły ewakuację

Monomer styrenu, niebezpieczna ciekła substancja chemiczna stosowana do produkcji jednorazowych piankowych talerzy, kubków i innych produktów, po zapaleniu wytwarza trujące opary. Chailit powiedział, że ze strachu przed oparami i możliwością kolejnych eksplozji, władze próbowały przenieść wszystkich ludzi poza obszar pożaru, w tym lekarzy i pacjentów z głównego szpitala w sąsiedztwie, gdzie początkowo przewieziono wiele ofiar.

Sama substancja chemiczna emituje również gazowy styren, neurotoksynę, która może unieruchamiać ludzi w ciągu kilku minut od wdychania, a przy wysokich stężeniach może być śmiertelna. W zeszłym roku w indyjskim mieście Visakhapatnam wyciek gazu styrenowego z fabryki chemicznej zabił 12 osób i spowodował choroby u ponad 1000.

Władze monitorują powietrze w obszarze wokół pożaru, a urzędnik Departamentu Kontroli Zanieczyszczeń Thalerngsak Petchsuwan wezwał wszystkich pozostających w pobliżu do zamknięcia drzwi i okien.

- Ci, którzy go wdychają, mogą mieć zawroty głowy i wymioty, a na dłuższą metę może to spowodować raka – powiedział. Władze nakazały ewakuację ludzi z obszaru w promieniu 5 km od miejsca katastrofy.

"Wyszłam i zobaczyłam wielki pożar na niebie"

Jaruwan Chamsopa, która mieszka około trzech kilometrów od fabryki, powiedziała, że głośna eksplozja w środku nocy wybiła okna w jej domu, uszkodziła dach i spowodowała zawalenie się części sufitu. Powiedziała, że okna w każdym domu na jej ulicy również są wybite. - Byłam zszokowana, kiedy nastąpiła eksplozja. Wyszłam i zobaczyłam wielki pożar na niebie - relacjonowała w rozmowie z Associated Press. Powiedziała, że z mężem i matką ewakuowali się dopiero o 8 rano. - Martwię się, ponieważ czarny dym dotarł do mojego domu - dodała.

- Na początku miałem wrażenie, że to piorun. Potem usłyszałem, jak coś upada z hukiem. Przez chwilę dom zaczął się trząść, jakby trwało trzęsienie ziemi - relacjonował inny mieszkaniec w rozmowie z agencją Reutera. 

Nie ma żadnych informacji na temat tego, co mogło spowodować pożar, a władze firmy nie odpowiadają na telefony - pisze AP.

Początkowa eksplozja wstrząsnęła budynkiem terminalu na Suvarnabhumi, głównym międzynarodowym lotnisku w Bangkoku, uruchamiając alarmy. Urzędnicy lotniska powiedzieli, że żadne loty nie zostały odwołane, ale nadal monitorują sytuację i są przygotowani do wprowadzenia planów awaryjnych.

Autorka/Autor:momo/kab

Źródło: PAP, Reuters