Szansa jak jeden do miliona

Aktualizacja:
Jerzy Rafalski, astronom w toruńskim Planetarium im. Władysława Dziewulskiego
Jerzy Rafalski, astronom w toruńskim Planetarium im. Władysława Dziewulskiego
TVN24, NASA
Jerzy Rafalski, astronom w toruńskim Planetarium im. Władysława DziewulskiegoTVN24, NASA

- Szansa uderzenia była jak jeden do miliona albo jeszcze mniejsza - skomentował w TVN24 ostatnie wydarzenia na orbicie astronom Jerzy Rafalski. Astronauci ewakuowali się w czwartek z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej bo w ich stronę pędził kosmiczny złom, jak się okazało część starego silnika.

Jak zapewniła rzecznik NASA Laura Rochon – prawdopodobieństwo zderzenia było minimalne, ale załoga ewakuowała się "na wszelki wypadek".

Troje astronautów spędziło w kabinie statku kosmicznego Sojuz dziesięć minut, po czym powróciło na stację. - Nawet nie zamknęli włazu między stacją i Sojuzem - powiedział rzecznik rosyjskiego ośrodka kontrolnego.

Jak informowała NASA, w ich stronę leciał "bardzo drobny element", długości około jednego centymetra, stanowiący wcześniej część pomocniczego silnika rakiety nośnej Delta lub promu kosmicznego. Jednak według rosyjskiej kontroli lotów, złom nie spowodował żadnego zagrożenia i astronauci byli przez cały czas zupełnie bezpieczni.

Centymetrowa kulka stalowa z prędkością 8 km/s - bo tam na górze są takie prędkości - ma energię małego samochodu. Zderzenie z takim samochodem to niebanalna rzecz. Mała kulka to pocisk karabinowy, który może przestrzelić stację orbitalną dokonując jej rozszczelnienia. Jerzy Rafalski, astronom toruńskiego planetarium

Nie było zagrożenia

Słowa rzecznika potwierdził w TVN24 Jerzy Rafalski, astronom w toruńskim Planetarium im. Władysława Dziewulskiego. - Mówi się, że szansa uderzenia była jak jeden do miliona albo jeszcze mniejsza. Oczywiście pamiętamy niedawną katastrofę satelitów i teraz uważniej patrzymy, czy tam rzeczywiście może dojść do kolejnej katastrofy.

Rafalski podkreślił, że okruchów kosmicznych pozostawionych przez ludzi może być na orbicie okołoziemskiej nawet osiemnaście tysięcy. Dlatego naukowcy już myślą nad metodami oczyszczenia orbity.

- Z drugiej strony w kosmosie jest na prawdę dużo miejsca i te orbity w zasadzie nie przecinają się. Chociaż rzeczywiście od czasu do czasu dochodzi do pewnych zagrożeń. Nic się nie stało i pewnie jeszcze długo nie stanie. I astronauci mogą spać spokojnie a i my możemy śmiało obserwować satelity latające nam nad głową - podkreślił.

Międzynarodowa stacja

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (International Space Station) powstała w wyniku połączenia projektów budowy rosyjskiej stacji Mir 2, amerykańskiej Freedom oraz europejskiej Columbus w 1998 roku. Obecnie składa się z siedmiu głównych modułów (docelowo ma ich liczyć 16) i umożliwia jednoczesne przebywanie trzech członków stałej załogi.

Na jej pokładzie przebywają obecnie: amerykański dowódca Michael Fincke, Rosjanin Jurij Łonczakow i astronautka NASA Sandra Magnus, która w najbliższych dniach powróci na Ziemię wahadłowcem Discovery po czteromiesięcznym przebywaniu na orbicie. Jednak wyznaczony pierwotnie na środę start promu kosmicznego na ISS został odłożony do poniedziałku nad ranem czasu polskiego po stwierdzeniu nieszczelności w trakcie tankowania ciekłego wodoru.

Źródło: PAP, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: TVN24, NASA