Sprawca afgańskiej masakry wstąpił do armii po 9/11

Aktualizacja:

Żołnierz, który dokonał masakry w Afganistanie zabijając 16 cywilów, w większości kobiet i dzieci, wahał się, czy pojechać na swoją czwartą zagraniczną misję - powiedział jego adwokat John Henry Browne. Prawnik znany z bronienia m.in najsłynniejszego seryjnego mordercy USA - Teda Bundy'ego - twierdzi, że jego klient wstąpił do armii pod wpływem zamachu terrorystycznego na World Trade Center sprzed 11 lat.

Browne dodał, że żołnierz będzie sądzony zgodnie z procedurą i przepisami obowiązującymi w siłach zbrojnych USA oraz że minie kilka tygodni zanim postawione będą mu zarzuty.

- Nie był zbyt zachwycony kolejną misją. Najpierw powiedziano mu, że nie jedzie, a później, że jednak jedzie - opisywał adwokat. Odmówił ujawnienia personaliów żołnierza, które armia USA utajniła. - Każdy obawia się o bezpieczeństwo jego rodziny i szanuję to - tłumaczył. Dodał, że żołnierz miał wątpliwości, czy stan jego zdrowia, "głównie fizycznego", umożliwi mu udział w kolejnej misji.

Wysokie odznaczenia

Adwokat oświadczył, że 38-letni sierżant sztabowy, który stacjonował pierwotnie w bazie Lewis-McChord, w stanie Waszyngton, przebywał już trzykrotnie na misjach w Iraku, gdzie był dwukrotnie ranny (w głowę i nogę). Miał też wysokie odznaczenia bojowe. Obecnie przetrzymywany jest w amerykańskiej bazie w Kuwejcie. Sam wystąpił z prośbą, aby Browne reprezentował go podczas śledztwa i procesu. Według Browne'a jego klient wstąpił do armii pod wrażeniem ataków terrorystycznych z 11 września 2001 r. w Nowym Jorku i Waszyngtonie.

Żołnierz przybył do Afganistanu w grudniu ub. r. i od lutego stacjonował w bazie Belambai, w prowincji Kandahar. Oskarżony jest o to, że w ub. niedzielę otworzył ogień do cywilów w pobliżu jego bazy, zabijając dziewięcioro dzieci i siedem dorosłych osób cywilnych, po czym podpalił zwłoki niektórych ofiar.

Masakra, która nastąpiła wkrótce po incydencie spalenia egzemplarzy Koranu w jednej z baz USA, wywołała powszechnie oburzenie i potępienie, nie tylko w Afganistanie, ale i na całym świecie.

Źródło: PAP, Reuters