Śmierć dziecka, która dzieli USA i Rosję, była "wypadkiem"


Władze USA podały w piątek, iż zgon adoptowanego przez amerykańskie małżeństwo chłopca z Rosji był skutkiem nieszczęśliwego wypadku. Policja w Teksasie na razie jednak odmówiła wykluczenia zarzutów kryminalnych, gdyż wciąż toczy się śledztwo w tej sprawie.

Według cytowanego przez dziennik "Odessa American" prokuratora, chłopiec zmarł w wyniku obrażeń wewnętrznych, co potwierdzili czterej lekarze medycyny sądowej. Prokurator dodał, że zadrapania, znalezione na ciele dziecka, miały związek z samookaleczeniem, trzylatek przejawiał też zespoły zaburzeń behawioralnych.

Sporna kwestia adopcji

Jednak nagła śmierć 3-letniego Maxa Shatto, urodzonego w Rosji jako Maksim Kuzmin, wywołała w rodzinach adopcyjnych w USA falę kontroli służb socjalnych, a w stosunkach Waszyngton-Moskwa wzbudziła nowe napięcia. Przedstawiciel Kremla ds. praw dzieci Paweł Astachow, początkowo oskarżył matkę adopcyjną o zabicie dziecka. Później złagodził ton wypowiedzi i przyznał, że na tym etapie należy mówić o śmierci dziecka, a nie morderstwie. Hipoteza, według której chłopiec został zabity, trafiła na czołówki państwowych mediów w Rosji, które wykorzystały ją, aby usprawiedliwić decyzję z końca ubiegłego roku w sprawie zakazania adopcji rosyjskich dzieci przez Amerykanów. Ustawa była odpowiedzią na przyjęcie wcześniej przez amerykański Kongres przepisów zabraniających m.in. wjazdu do USA przedstawicielom rosyjskich władz związanym ze śmiercią w więzieniu w 2009 roku adwokata Siergieja Magnitskiego i łamaniem praw człowieka.

Autor: mk/tr / Źródło: PAP