Sarkozy chce być jak Berlusconi

Aktualizacja:

Jako pierwsi uznali władze rebelii, jako pierwsi odpalili pociski w stronę czołgów Kaddafiego. Francja nie dość, że najgoręcej zachęcała do interwencji w Libii, to wciąż wychodzi przed szereg, jeśli chodzi o działania koalicji. Skąd takie zaangażowanie Paryża? Klęska reżimu Kaddafiego przyniesie Francji same korzyści. Dyplomaci z Paryża od dawna narzekali na władze Libii. - Libijczycy mówią i mówią, a nic od nas nie kupują. Tylko Włosi dostają wszelkie kontrakty - żalił się ponad rok temu wysoki urzędnik MSZ. Depeszę, w której ambasada USA w Paryżu opisuje politykę Francji w Afryce Północnej, ujawnił portal Wikileaks.

Depesza o klauzuli "poufne" została nadana z ambasady w Paryżu 8 lutego 2010. Wynika z niej, że Francja jest niezadowolona ze stanu relacji z Libią.

Zazdrościli Włochom

"Francuskie stosunki z Libią są "stabilne" w tej chwili, ale Francuzi są coraz bardziej sfrustrowani niespełnionymi obietnicami Trypolisu ws. wiz, wymiany zawodowej, edukacji języka francuskiego i umów handlowych" - czytamy w depeszy.

"- Rozmawiamy z Libijczykami dużo, ale nie widzimy, żeby za słowami szły czyny. Libijczycy mówią i mówią, a nic od nas nie kupują. Tylko Włosi dostają wszelkie kontrakty - żalił się Cyrille Rogeau z MSZ Francji".

Jak piszą amerykańscy dyplomaci, "urzędnik przekonywał, że Francuzi wykonali wiele gestów, na które Libijczycy nie odpowiedzieli. Jedynym sygnałem pozytywnym mogło być to, że podczas przemówienia w ONZ Kaddafi nie zaatakował wprost ani Francji ani USA. - To rzecz bardzo rzadka - powiedział Rogeau. Francja musi być cierpliwa, ale będzie kontynuowała swe wysiłki +z mniejszym entuzjazmem niż wcześniej+."

W pierwszym szeregu

Chęcią zmiany reżimu w Trypolisie można więc zapewne tłumaczyć niezwykłe zaangażowanie Sarkozy'ego w rozpoczęcie interwencji w Libii. Francja była najgorętszym zwolennikiem takiego rozwiązania. Kilkutygodniowe wysiłki dyplomatyczne Paryża, wspartego przez Londyn, w końcu doprowadziły do uchwalenia rezolucji nr 1973 w dniu 17 marca.

To Francja, jako pierwsze państwo, uznała władze rebelii za jedyny legalny rząd Libii, a Sarkozy podjął przedstawicieli Tymczasowej Rady Narodowej w Pałacu Elizejskim.

Mała zwycięska wojenka?

Podczas gdy świat w dużej mierze postrzega prezydenta Francji jako polityka impulsywnego i aroganckiego, w kraju wojenna retoryka z hasłami popierania demokracji w Afryce przynosi mu wzrost popularności.

Tymczasem wybory prezydenckie za pasem. A w sondażach Sarkozy plasuje się nie tylko za rywalem z partii socjalistycznej, ale nawet za kandydatką populistów z Frontu Narodowego.

Kalkulacje wewnątrzunijne

Wychodząc na czoło europejskich państw w sprawie Libii Paryż chce też podkreślić swoją pozycję jako największego w UE mocarstwa militarnego. Interwencja w Libii to sposób na wzmocnienie argumentów politycznych i ekonomicznych Francji w Europie, szczególnie wobec Niemiec.

Misja libijska wzmocnić ma też dwustronny wojskowy sojusz Paryża z Brytyjczykami, sformalizowany w listopadzie 2010, będący przeciwwagą dla wpływów niemieckich w UE.

Dlatego też Paryż najbardziej sprzeciwiał się zaangażowaniu w misję NATO. Dla Sarkozy'ego lepszym wariantem byłaby operacja koalicji państw, z wiodącą rolą Francji.

Libijska ropa

Francuski koncern energetyczny Total SA jest zaangażowany w Libii, ale na dużo mniejszą skalę niż włoski ENI czy nawet niemiecki Wintershall. Francuzi nie mogli być z tego zadowoleni.

Biorąc pod uwagę poważne i w dużym stopniu wciąż niewykorzystane rezerwy ropy i gazu w Libii, francuskie firmy mogłyby zyskać wiele na zwycięstwie rebeliantów. Stąd tak gorące poparcie Paryża dla przeciwników Kaddafiego. Paryż liczy na kontrakty energetyczne, ale też zbrojeniowe z nowym libijskim rządem.

W ostateczności, Francję będzie satysfakcjonował nawet podział Libii. Wschód kraju jest bowiem bogatszy w ropę niż tereny kontrolowane przez Kaddafiego, a armia nowego państwa będzie potrzebowała dużych ilości uzbrojenia.

Źródło: tvn24.pl