Rzym adwokatem Kremla: nie dla tarczy


W sprawie amerykańskiej tarczy antyrakietowej Rzym i Moskwa mówią jednym głosem. Czasami Włosi w retoryce nawet prześcigają Kreml.

Zdarzyło się tak m.in. we wtorek, gdy premier Włoch Silvio Berlusconi stwierdził, że tarcza to "prowokacja" wobec Rosji. - Mówimy to szczerze, uważamy, że doszło do prowokacji wobec Federacji Rosyjskiej takich, jak projekt rozmieszczenia pocisków w Polsce i Republice Czeskiej - oświadczył Berlusconi podczas wizyty w Turcji.

Włoch przypomniał też, że prezydent Dmitrij Miedwiediew - protegowany jego bliskiego przyjaciela Władimira Putina - w przemówieniu w rosyjskim parlamencie zapowiedział rozmieszczenie rakiet w - jak to ujął Berlusconi - "rosyjskiej enklawie na Bałkanach, w Kaliningradzie".

Dla dobra relacji z Moskwą trzeba poświęcić tarczę

W podobnym tonie, chociaż z pominięciem wyraźnych błędów w europejskiej geografii, wypowiedział się w czwartek minister spraw zagranicznych w gabinecie Berlusconiego, Franco Frattini.

W wywiadzie dla dziennika "La Repubblica" Frattini powiedział wprost, że USA powinny zrezygnować z budowy tarczy dla dobra relacji z Rosją. - Dla nas niezbędne jest to, aby powstał strategiczny plan bezpieczeństwa, który objąłby Europę i Stany Zjednoczone jako filary bezpieczeństwa świata, ale który jednocześnie traktowałby Rosję jako partnera strategicznego - stwierdził szef włoskiego MSZ.

Berlusconi boi się Kremla?

Nie wszyscy Włosi podzielają zdanie rządzącej prawicy. Na łamach "Corriere della Sera" ukazał się krytyczny komentarz pod adresem Berlusconiego. Jego autorzy podkreślają, że szef włoskiego rządu, który chce być mediatorem między Moskwą a Waszyngtonem, wystąpił jednoznacznie w roli "rzecznika racji swego przyjaciela Władimira Putina".

Dziennik nie wyklucza, że jedną z przyczyn takiej postawy Berlusconiego jest uzależnienie energetyczne Włoch od Rosji. Tym samym - konstatuje gazeta - Włochy stanęły w awangardzie frontu europejskiego, gotowego do ustępstw, aby "nie zirytować nomenklatury Kremla i nie zagrozić dostawom ropy".

W najgorszym zaś razie - podsumowuje dziennik - istnieje ryzyko, że Włochy będą postrzegane jako "nieprzewidywalne i trochę nie liczące się z realiami państwo NATO".

Źródło: PAP