Rozkaz "kokpit", kilka minut później w akcji. Tak RAF chroni brytyjskie niebo

Typhoon gdzieś nad AngliąRAF

W pełnej gotowości 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Startują z dwóch baz położonych w środkowej Anglii i Szkocji. Od rozkazu do momentu znalezienia się w powietrzu mija tylko kilka minut. Piloci myśliwców Królewskiej Sił Powietrznych (RAF) osłaniają Wyspy Brytyjskie w ten sposób od czasów "zimnej wojny". Teraz, od lat, dbają o bezpieczeństwo cywilnych lotów nad Wyspami. W piątek wylecieli w kierunku Boeinga 777 myśliwcami Typhoon. Nazywają je czule "Q".

W piątek musiały eskortować pakistańskiego Boeinga 777, na pokładzie którego doszło do groźnego incydentu. Myśliwce RAF-u pojawiły się koło niego kilka minut po otrzymaniu rozkazu. To typowa akcja ochrony zagrożonego cywilnego samolotu, a zarazem zabezpieczenie na wypadek, gdyby taka maszyna zagroziła obiektom na ziemi.

Dwie bazy, dyżur całą dobę

Zawsze startują z dwóch baz: Coningsby w hrabstwie w Lincolnshire w środkowej Anglii lub z Leuchars w Szkocji. Te bazy wojskowe nigdy nie zasypiają. Działają okrągły rok, zawsze pełni w nich dyżur załoga zdolna do błyskawicznej reakcji na zagrożenie.

Piloci "dyżurujący" spędzają czas codziennie na pracach serwisowych przy swoich maszynach, lotach testowych, misjach szkoleniowych, ale też czytając czy ucząc się.

Ciągły i szybki kontakt z dowództwem zapewnia im Centrum Kontroli i Raportowania niedaleko bazy RAF w Scampton. To tam spływają wszystkie niepokojące informacje i od momentu, gdy w Coningsby lub Leuchars ktoś podniesie słuchawkę i usłyszy komendę "kokpit", mija zaledwie kilka minut i piloci są w powietrzu, znając podstawowe dane swojej misji.

Komenda "kokpit"

Tę mogą rozpocząć w kilku przypadkach. Albo dlatego, że centrum kontroli zostało poinformowane o "zagrożeniu dla samolotu pasażerskiego", albo gdy samolot straci kontakt z kontrolerem ruchu powietrznego, albo gdy obce - w tym wypadku zawsze rosyjskie - myśliwce zbliżą się niebezpiecznie blisko brytyjskiej przestrzeni.

Komenda "kokpit" jest pierwszą, która dociera do pilotów. Oznacza natychmiastowe wejście do maszyny. Nie następuje jednak odpalenie silników. Gdy dostaną rozkaz "wylot", uniosą się nad ziemię. Wtedy zaczną nawiązywać kontakt z kapitanem samolotu, w kierunku którego zmierzają. Jeżeli to się nie uda - zadowolą się kontaktem wzrokowym.

Stansted i Prestwick - antyterroryści na odludziu

Misja pilotów zawsze zakłada na pierwszym miejscu scenariusz przejęcia samolotu i poprowadzenia go na jedno z dwóch oddalonych od wszelkich miast i skupisk ludności lotnisk - Stansted w hrabstwie Essex lub Prestwick niedaleko Glasgow.

Oba lotniska mają na tyle długie pasy startowe, że są w stanie przyjąć każdy typ maszyny latającej po świecie. W obu tych miejscach na co dzień stacjonują też jednostki antyterrorystów, strażacy i służby medyczne przygotowane do natychmiastowej akcji.

Samoloty odprowadzone pod eskortą dostają zawsze rozkaz zatrzymania się jak najdalej od pasa startowego. Piloci myśliwców mają jasno zakomunikować kapitanowi, że może się zatrzymać dopiero na jednej z "wysepek", z dala od drogi startu i lądowania.

Służby specjalne i inne służby w Stansted i Prestwick mają jedno przykazanie: liczyć się z najgorszym scenariuszem. Na miejsce, w którym stoi samolot, przybywają więc w pełnym uzbrojeniu. Dopiero wtedy, z czasem, zapoznając się z sytuacją, decydują o tym, czy zmniejszyć skalę reakcji i dopasowują się do sytuacji.

Autor: adso//gak / Źródło: Sky News

Źródło zdjęcia głównego: RAF