Były szef placówki CIA w Moskwie: ktoś, prawdopodobnie USA, ma "kreta" w dyrekcji S

Źródło:
PAP

Były szef placówki CIA w Moskwie John Sipher twierdzi, że seria aresztowań rosyjskich szpiegów w Europie w ostatnich tygodniach może być efektem informacji uzyskanych od źródła w rosyjskich służbach. - Mówiło się u nas, że wykrycie "kreta" wymaga "kreta" - powiedział. Jego zdaniem jednak Rosja nadal ma więcej szpiegów na Zachodzie, niż Zachód w Rosji.

W ciągu ostatnich miesięcy Europą wstrząsnęła seria afer szpiegowskich: rosyjskich agentów wykryto i aresztowano w Szwecji, Norwegii i Holandii. - Czy sprawy te mogą być połączone? Moja odpowiedź oczywiście brzmi: nie wiem, bo nie mam już dostępu do takich informacji. Ale gdybym miał spekulować, to moja racjonalna teoria jest taka, że dzieją się dwie rzeczy: ktoś, prawdopodobnie w USA, ma źródło w dyrekcji S (rosyjski wywiad zajmujący się agentami - red.) albo innym dziale opiekującym się szpiegami - powiedział w rozmowie z PAP były szef placówki CIA w Moskwie John Sipher.

- Mówiło się u nas, że wykrycie "kreta" wymaga posiadania "kreta". Druga rzecz, to to, że można sobie wyobrazić, że w obliczu wojny i tego, co robi Putin, jest w Rosji więcej osób skłonnych, by sprzedawać wrażliwe dane, które pomagają służbom połączyć kropki - dodał.

Szpieg na Kremlu?

O tym, że Stany Zjednoczone mają lub miały źródło osobowe na Kremlu może świadczyć też publikacja rosyjskich planów wojennych przed inwazją na Ukrainę.

- Zdobycie takiego źródła na Kremlu jest bardzo, bardzo, bardzo trudne, biorąc pod uwagę klimat paranoi i intensywność kontrwywiadu w Rosji - powiedział. Jak dodał, zakłada jednak, że informator ten został "spalony" i wyprowadzony z Rosji, a szanse na drugie podobne źródło są bardzo małe.

Sipher: aresztowania szpiegów to duży cios dla rosyjskich służb

Według Siphera, niezależnie od powodu aresztowań rosyjskich szpiegów, nie będących pod przykrywką dyplomatyczną, są one dużym ciosem dla rosyjskich służb, bo poświęciły one wiele wysiłku i środków w pozyskanie i umiejscowienie swoich źródeł.

- Ja byłem oficerem i zajmowałem się prowadzeniem źródeł, więc jeśli mnie by wyrzucono z kraju, to byłoby frustrujące, ale spakowałbym się i wrócił, i w gruncie rzeczy nic by mi się nie stało. Ale jeśli wpadną moje źródła, to jest najbardziej szkodliwa rzecz, jaka może zdarzyć się służbie wywiadowczej - tłumaczył Sipher. Jak dodał, takie fiasko oznacza, że rekrutacja kolejnych agentów będzie trudniejsza, bo pokazuje, że służba nie może zagwarantować bezpieczeństwa i traci na wiarygodności.

"Nadal więcej jest rosyjskich szpiegów na Zachodzie, niż Zachodu w Moskwie"

Zdaniem eksperta wojna w Ukrainie sprawia, że Rosji trudniej jest prowadzić działalność szpiegowską, m.in. z powodu wydalenia dużej części rosyjskich dyplomatów z Europy i innych państw zachodnich. - Mimo to wciąż jest trochę frustracji w naszym środowisku, bo nadal więcej jest rosyjskich szpiegów na Zachodzie, niż kolektywnie Zachodu w Moskwie, więc jest sporo miejsca do poprawy w tym zakresie - zaznaczył.

Według Siphera aresztowania są też ważnym sygnałem wysłanym Moskwie i dają nadzieję, że Europa poważniej podejdzie do zagrożenia ze strony rosyjskich służb. - Rosja od zawsze mocno inwestuje w operacje wywiadowcze, sabotaż i dezinformację, zabójstwa i wszystkie te brudne rzeczy, by podważać nasze państwa od środka. Zbyt łatwo im na to pozwalaliśmy - ocenił ekspert.

- Problem polega na tym, że choć więszkość z państw wschodniej Europy to wie od dawna, duża część Zachodu, w tym Stany Zjednoczone, Niemcy i inni, pozwalali, by Rosji te rzeczy uchodziły na sucho. A Putin bierze to za znak słabości, więc jakkolwiek okropna jest ta wojna w Ukrainie, mam nadzieję, że przywódcy na Zachodzie zrozumieją, że próby przekonania Putina do zmiany zachowania, czy traktowania go jako normalną część porządku światowego, są daremne - dodał.

Autorka/Autor:ads//rzw

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock