Ukraiński wolontariusz Iwan Bogdan: stałem nad łóżkiem i płakałem, bo nie wiedziałem, co robić

Źródło:
TVN24
"Stałem nad łóżkiem i płakałem, bo nie wiedziałem, co robić dalej"
"Stałem nad łóżkiem i płakałem, bo nie wiedziałem, co robić dalej"TVN24
wideo 2/23
"Stałem nad łóżkiem i płakałem, bo nie wiedziałem, co robić dalej"TVN24

Gdy blisko rok temu rozmawialiśmy z Iwanem Bogdanem, ukraińskim wolontariuszem z Kijowa, rosyjska inwazja na Ukrainę była jeszcze w początkowej fazie. W zamyśle Moskwy miała to być wojna błyskawiczna. Nikt na Kremlu nie spodziewał się, że 12 miesięcy później Ukraina dalej będzie się bronić. To w dużej mierze zasługa takich ludzi, jak pan Iwan, zwykłych Ukraińców, którzy pozostali w kraju, by wspierać ukraińskie wojsko w walce z najeźdźcą.

Rok temu, gdy łączyliśmy się z panem Iwanem, za jego plecami widać było oparty o ścianę karabin. - Nie jestem żołnierzem, nie mam doświadczenia. Wcześniej miałem komputer i białą koszulę, teraz te inne rzeczy - mówił, wskazując na stojącą za nim broń.

- To były straszne czasy - wspominał w rozmowie z TVN24 w piątek, w pierwszą rocznicę rosyjskiej agresji. - Nie wiedzieliśmy, co będzie za dzień, za godzinę - dodał.

Z Iwanem Bogdanem rozmawialiśmy w marcu ubiegłego rokuTVN24

Iwan Bogdan: to były straszne chwile, stałem nad łóżkiem i płakałem

Gdy 24 lutego 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę, pan Iwan podjął decyzję, by jego rodzina opuściła kraj. Sam został w ojczyźnie. W rozmowie z TVN24 wrócił do tego dnia. - Mój syn miał dwa lata. Obudziliśmy się o 5 rano. Stałem nad łóżkiem i płakałem, bo nie wiedziałem, co robić dalej. To były straszne chwile - wspominał. - Rodzina wyjechała do dobrego państwa, dobrych ludzi, wyjechała do Polski - dodał.

Rok wojny. Fotografie odbudowywanej Ukrainy, które napawają optymizmem >>>

Przed wojną Iwan Bogdan pracował jako dyrektor handlowy w jednej z niemieckich firm działających w Ukrainie, z biurem w Hostomlu. Gdy Rosjanie zaatakowali, zajął się rozwożeniem sprzętu medycznego i wojskowego między innymi do szpitali. - Zacząłem robić to, co umiałem, zbierałem rzeczy, jeździłem na front do naszych wojskowych. Robię to do dzisiaj, jak wielu moich znajomych - powiedział pan Iwan.

We wrześniu ubiegłego roku jego rodzina wróciła do Ukrainy. - Podjęliśmy taką decyzję. Na początku zimy było dość dziwnie, bo nie wiedzieliśmy, co będzie dalej. Kupiliśmy dużo drewna, to był nasz sposób, by przeżyć. Żyjemy, za kilka dni kończy się kalendarzowa zima. Mam nadzieję, że gorzej nie będzie - wyraził nadzieję.

Biden w Kijowie. "Duża sprawa dla podtrzymania państwa ukraińskiego"

Pan Iwan przyznał również, że niedawna niezapowiedziana wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Kijowie była szokiem. - Były jakieś podejrzenia, bo dużo dziwnych rzeczy robiła policja kilka godzin przed. Ale był to szok. W Ukrainie toczy się wojna, każdego dnia rozlegają się syreny. Przyjazd pana prezydenta do Kijowa w takim czasie to duża sprawa dla podtrzymania całego państwa ukraińskiego - stwierdził. Dodał, że "każdy przywódca państwa, który przyjeżdża do Ukrainy, jest bohaterem". 

Autorka/Autor:momo//now

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24