Incydent przed redakcją niezależnej gazety "zauważony na Kremlu"

Źródło:
Interfax, Nowaja Gazieta, PAP

Kreml ma nadzieję, że "zostanie przeprowadzone odpowiednie dochodzenie" w sprawie niezależnej "Nowej Gaziety". Wcześniej nieznany sprawca rozpylił przed wejściem do redakcji tego tytułu w Moskwie substancję o silnym zapachu. Dziennikarze określili incydent "atakiem chemicznym".

Rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow powiedział w środę, że "incydent został z pewnością zauważony na Kremlu" i że "nie ma potrzeby, by administracja (prezydencka – przyp. red.) udzielała jakichś instrukcji".

- Z relacji samej redakcji "Nowej Gaziety" wiemy, że są oni w kontakcie z prokuraturą generalną i organami ścigania i że ​​złożyli tam stosowne wnioski – mówił podczas briefingu Pieskow, cytowany przez agencję Interfax. - Mamy nadzieję, że zostanie przeprowadzone odpowiednie dochodzenie – dodał.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

Do incydentu doszło w poniedziałek po południu. Na nagraniu opublikowanym przez gazetę widać człowieka prowadzącego rower. Wygląda jak kurier dostarczający jedzenie na zamówienie. Mężczyzna na krótko zatrzymuje się przed wejściem do redakcji. Rozpyla jakąś substancję. Później odchodzi. Wszystko trwa około dziesięciu sekund.

Nagranie opublikował najpierw kanał Wiadomości Moskwy (Nowosti Moskwy) na komunikatorze Telegram, podając, że pochodzi ono z kamer monitoringu obok redakcji. "Nowaja Gazieta" umieściła wideo na swojej stronie internetowej później.

Apel do władz

Gazeta opublikowała apel do władz Moskwy. Nazwała sprawcę "terrorystą" i wezwała do jego poszukiwań. Podkreśliła, że w tym samym budynku mieszczą się biura departamentu transportu władz stolicy, a na tym samym piętrze, co redakcja, studio zajęć muzycznych dla dzieci. "To jest niebezpieczne dla mieszkańców Moskwy" – ostrzegli dziennikarze.

Służby komunalne po zbadaniu okolicy oświadczyły, że nie wykryły źródła skażenia.

Dziennikarze, którzy zajmowali się w 2017 roku sprawą ataku na dom komentatorki "Nowej Gaziety" Julii Łatyninej opryskany trującym gazem, zauważyli podobieństwo woni z substancją, której użyto obecnie. Z niezależnej, przeprowadzonej wtedy ekspertyzy tego gazu wynikało, że stanowił on zagrożenie dla zdrowia i życia.

Rozmówca agencji Interfax powiedział, że prowadzone jest dochodzenie w sprawie poniedziałkowego incydentu.

Autorka/Autor:tas/kab

Źródło: Interfax, Nowaja Gazieta, PAP