Putin rezygnuje z South Streamu. "Zimny prysznic dla Brukseli" i "typowa zagrywka Rosji"

Władimir Putin oświadczył podczas konferencji prasowej w Ankarze, że w obecnych warunkach Rosja nie może realizować projektuGazprom

Informacja o tym, że Rosja rezygnuje z realizacji projektu gazociągu South Stream jest typową zagrywką Rosji, która ma stać się "zimnym prysznicem" dla Brukseli - ocenili eksperci rynku energetycznego, z którymi rozmawiała PAP.

W poniedziałek po południu prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył podczas konferencji prasowej w Ankarze, że w obecnych warunkach Rosja nie może realizować projektu gazociągu South Stream - podała agencja TASS. Putin wskazywał, że skoro UE nie chce tego projektu, to oznacza, że nie zostanie on zrealizowany. Jednocześnie wytknął Komisji Europejskiej "niekonstruktywne stanowisko" w sprawie South Streamu.

Koniec?

Informację tę potwierdził szef koncernu Gazprom Aleksiej Miller, który dopytywany przez dziennikarzy o słowa Putina powiedział, że "to koniec". - Projekt jest zamknięty - zaznaczył Miller. W ocenie eksperta rynku gazowego Andrzeja Szczęśniaka jest to klasyczne zagranie Rosji, która w pewnym momencie twardo stawia warunki. - W mojej ocenie to taki rosyjski zimy prysznic na Brukselę, który wyzwoli w krajach, które mogłyby skorzystać na South Stream większą determinację, by bronić tego projektu - powiedział. - W ostatnich miesiącach Unia Europejska oraz USA bardzo intensywnie blokują South Stream, co jest oczywiście związane z sytuacją na Ukrainie. To polityka wbrew interesom bezpieczeństwa energetycznego dostaw gazu do Europy - ocenił. Jak tłumaczył, Ukraina, przez którą tłoczone jest błękitne paliwo na zachód Europy, jest ciągle punktem zapalnym, a dostawy paliwa są cały czas zagrożone. - Blokowanie alternatywnych dostaw gazu jest więc sprzeczne z zasadami bezpieczeństwa dostaw - podkreślił. - Mamy tu do czynienia z klasycznym zagraniem Rosji i myślę, że będzie ono skuteczne, a South Stream powstanie - powiedział.

Co dalej?

Z kolei ekspert rynku energetycznego Tomasz Chmal stwierdził, że za decyzją Rosji prawdopodobnie stoją przede wszystkim kwestie finansowe, gdyż Rosja ma obecnie większe problemy niż troska o zaopatrzenie - szczególnie południowej Europy - w gaz. - Kolejnym motywem może być pokazanie, kto nadaje ton dyskusjom energetycznym w UE i podejmuje decyzje, a także chęć skłócenia Europy - dodał. - Dla tych, którzy byli "mocno nakręceni" na ten projekt, czyli m.in. Włoch, Austrii i Węgier, to bardzo zła wiadomość. Na południu Europy dominuje bowiem narracja, iż South Stream jest koniecznym projektem, by zaspokoić zapotrzebowanie Europy w gaz i uniezależnić się od tranzytu przez Ukrainę - mówił. Tymczasem - jak wskazał Chmal - część krajów Starego Kontynentu, w tym Polska wskazywały, że projekt ten pogłębiałby tylko uzależnienie Europy od dostaw gazu z Rosji i zwiększał jej pozycję monopolistyczną.

Marazm

- Ja tej decyzji nie żałuję. W mojej ocenie należy zmniejszać dostawy błękitnego paliwa z jednego kierunku i budować inne rozwiązania, bo południowy szlak dostaw gazu jest potrzebny. Projekt Nabucco był dobrym projektem, niestety Europa w swoim marazmie nie była w stanie doprowadzić go do szczęśliwego końca. Być może po pogrążeniu projektu South Stream temat Nabucco powinien wrócić na europejską agendę - stwierdził Chmal. Liczący 3600 km South Stream to wspólny projekt Gazpromu, włoskiej firmy ENI, niemieckiej Wintershall i francuskiej EDF, mający zapewnić dostawy rosyjskiego gazu do Europy Środkowej i Południowej. Rura ma prowadzić z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. South Stream ma być kolejnym - po Nord Streamie - rurociągiem omijającym Ukrainę. W opinii Zachodu South Stream zwiększyłby uzależnienie Europy Wschodniej od dostaw gazu z Rosji. Gdyby powstał, Rosja mogłaby całkowicie odciąć Kijów od dostaw surowca i dostarczać gaz do Europy z pominięciem tego kraju. Jednocześnie eksperci wskazują, że jest to projekt nieopłacalny.

Zastrzeżenia

Komisja Europejska zgłaszała poważne zastrzeżenia do projektu, gdyż w jej ocenie porozumienia międzyrządowe Bułgarii, Węgier, Grecji, Słowenii, Chorwacji i Austrii z Rosją są sprzeczne z tzw. trzecim pakietem energetycznym UE. W grudniu 2013 r. KE zaleciła renegocjacje porozumień w sprawie South Streamu; w opinii KE umowy te dają nadmierne prawa Gazpromowi, m.in. zarządzanie gazociągiem, wyłączny dostęp do niego czy ustalanie taryf przesyłowych. South Stream miał być drugą - po Gazociągu Północnym (Nord Stream) - magistralą gazową z Rosji omijającą Ukrainę.

Autor: msz/ / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Gazprom