Rekruci jechali na szkolenie. Nawet 50 ofiar bomby


Co najmniej 12 rekrutów afgańskiej armii zginęło, a 38 zostało rannych w poniedziałek we wschodnim Afganistanie w zamachu samobójczym na autobus, którym jechali - poinformowały lokalne władze. Zaznaczyły, że liczba ofiar może wzrosnąć.

Zamachowiec samobójca zdetonował ładunek ukryty na trójkołowym motocyklu, gdy mijał go pojazd z rekrutami, którzy jechali na szkolenie do Kabulu - powiedział policjant, który zastrzegł sobie anonimowość.

Uderzyli talibowie?

Rzecznik ministerstwa obrony Dawlat Waziri potwierdził fakt ataku na autobus z rekrutami, lecz podał mniejszą liczbę rannych - 26 osób.

Do zamachu doszło w okolicach Dżalalabadu we wschodnim Afganistanie, w pobliżu granicy z Pakistanem.

Kilka godzin wcześniej w Kabulu w podobnym zamachu na mikrobus z pracownikami ministerstwa edukacji zginęły dwie osoby, a siedem zostało rannych - poinformował resort.

Do żadnego z ataków na razie nikt się nie przyznał, lecz talibscy rebelianci często biorą na cel afgańską policję i żołnierzy, których uważają za "sługusów" obcych wojsk stacjonujących w Afganistanie - pisze agencja AFP. Przypomina, że w Afganistanie wciąż stacjonuje ok. 13 tysięcy cudzoziemskich żołnierzy.

AFP podaje, że rząd w Kabulu próbuje wznowić negocjacje z rebeliantami, lecz ci odmawiają, domagając się spełnienia swych warunków, w tym wyprawienia z kraju sił z państw NATO. Na początku marca afgańscy talibowie odmówili wzięcia udziału w bezpośrednich negocjacjach pokojowych z władzami w Kabulu i pogrzebali w ten sposób nadzieje rządu na zakończenie konfliktu trwającego od ponad 14 lat.

Apel do talibów o włączenie się w proces pokojowy w Afganistanie wystosował sekretarza stanu USA John Kerry, który był w sobotę w Kabulu z niezapowiedzianą wizytą.

Autor: adso/ja / Źródło: PAP