Rekordowo dużo nowych typów broni. Co pokazali Rosjanie na placu Czerwonym?


Z okazji 70. rocznicy zwycięstwa nad III Rzeszą na placu Czerwonym odbyła się wielka defilada. W tym roku miała ona znacznie nadzwyczajne. Nie tylko z powodu okrągłej rocznicy, ale przede wszystkim dlatego, że rosyjskie przywództwo musi podkreślać siłę swojego wojska w obliczu napięć z Zachodem. Dla lepszego efektu na plac Czerwony wysłano nawet będące jeszcze w fazie wczesnych prób nowe czołgi i wozy opancerzone.

Wielka defilada jest dość nową tradycją. W czasach ZSRR fetowano w ten sposób rocznicę rewolucji bolszewickiej, a nie zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, jak Rosjanie określają ten okres II wojny światowej, gdy wojowali z Niemcami. Dopiero w 2008 roku z inicjatywy Władimira Putina zorganizowano paradę w Dniu Zwycięstwa i rozpoczęto nowy zwyczaj. Organizując współczesne pokazy siły na placu Czerwonym Rosjanie czerpią garściami z wzorców radzieckich, wręcz celowo nawiązując do czasów ZSRR. Ceremoniał jest niemal identyczny. Zniknął Lenin oraz sierp i młot, ale zostały czerwone gwiazdy.

Napięcia z Zachodem nawet w przemówieniu

Zgodnie z tradycją na początku uroczystości przemówił przywódca, czyli prezydent Władimir Putin. Podkreślał męstwo żołnierzy Armii Czerwonej, którzy mieli ocalić ojczyznę oraz zadecydować o wyniku II wojny światowej. Podkreślił że "to Związek Radziecki przyjął na siebie najcięższe uderzenia wroga". - To tutaj zostały ściągnięte doborowe wojska nazistów, skoncentrowana była cała ich wojskowa potęga, to tutaj odbyły się największe, decydujące bitwy II wojny światowej - powiedział. Podziękował też zachodnim aliantom, ale po chwili niedwuznacznie zaatakował Zachód, powtarzając obowiązująca obecnie wizję świata według Kremla. Przestrzegł przed próbami budowy jednobiegunowego świata. Zaapelował o stworzenie - jak to ujął - systemu równego bezpieczeństwa dla wszystkich państw. - Widzimy próby budowy jednobiegunowego świata. Widzimy jak nabiera obrotów myślenie w kategoriach bloków wojskowych. Wszystko to podważa stabilność światowego rozwoju - mówił. Na trybunie Putinowi towarzyszyło grono zagranicznych gości, tradycyjnie zapraszanych na uroczystości. W tym roku obcokrajowców było jednak mało, bowiem przywódcy państw zachodnich zbojkotowali imprezę w geście krytyki za działania Rosji na Ukrainie. Spośród obecnych bezsprzecznie najważniejszym gościem był prezydent Chin Xi Jinping. Byli też przywódcy Indii, RPA, Egiptu, Kuby, Kazachstanu, Azerbejdżanu i Serbii, oraz sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun i szefowa UNESCO Irina Bokowa.

Tysiące żołnierzy z całego kraju

Najważniejszą częścią uroczystości był pokaz siły militarnej Rosji. Paradę wojska zorganizowano z rozmachem, tak aby była największą z dotychczasowych. Jest to wyraźny sygnał po adresem zagranicznych rywali Rosji oraz do własnego społeczeństwa. Kreml chce pokazać tym pierwszym, że z Rosją trzeba się liczyć i się jej bać, a tym drugim, że mogą być dumni ze swojego państwa, które jest tak silne nawet w obliczu „okrążania” przez NATO i sankcji nakładanych przez Zachód. W celu wysłania jasnego przekazu, na placu Czerwonym zgromadzono łącznie 16,5 tysiąca żołnierzy, reprezentujących wszelkie możliwe rodzaje sił zbrojnych. Od wojsk lądowych, przez lotnictwo, flotę po wojska strategiczne. Defilowali też kadeci oraz wykładowcy i słuchacze akademii, uniwersytetów, instytutów i uczelni wojskowych. Wśród uczestników parady byli też żołnierze i oficerowie wojsk wewnętrznych MSW, Ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych i Służby Granicznej Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Defilowali również obcokrajowcy, choć w tym roku nie było ich wiele i w większości byli to przedstawiciele państw najbardziej zaprzyjaźnionych z Rosją. Byli żołnierze z Azerbejdżanu, Armenii, Białorusi, Kazachstanu, Kirgistanu, i Tadżykistanu. Po raz pierwszy pojawili się wojskowi z Chin, Indii, Mongolii oraz Serbii.

Na samym początku duża zagadka

Po przemarszu żołnierzy na plac Czerwony wtoczył się ciężki sprzęt i rozpoczęła się najbardziej widowiskowa część parady. W tym roku Rosjanie zrobili wszystko, aby zaprezentować się jak najlepiej. Ilość nowego sprzętu pokazanego na placu Czerwonym była rekordowa i przyćmiła wszystkie wcześniejsze parady. Zrodziło to też problemy, bo większość nowych pojazdów jest we wczesnej fazie prób i są raczej prototypami. Do wejścia na uzbrojenie wojska jest im jeszcze daleko. Wystąpiły w nielicznych grupach. Kolumnę 190 pojazdów otwierały zabytkowe czołgi T-34 i działa samobieżne SU-100, które służyły w Armii Radzieckiej w momencie zakończenia II wojny światowej. Po nich pojawiły się współczesne pojazdy, zaczynając od najlżejszych wozów terenowych GAZ Tigr, jednego z nowszych produktów rosyjskiej zbrojeniówki. W tym roku po raz pierwszy pokazano je w wersji z wyrzutnią rakiet przeciwpancernych Kornet. Po Tigrach miały pojawić się najnowsze kołowe transportery opancerzone Bumerang, będące odpowiednikami polskich Rosomaków. Tak zakładał wstępny plan. Transporterów jednak nie było. Pojawiły się dopiero na samo zakończenie parady. Zaledwie trzy wozy zamykały kolumnę wioząc sztandary. Według nieoficjalnych doniesień z rosyjskiej zbrojeniówki Bumerangi są słabo dopracowane i trapią je nieustanne problemy z napędem. Być może ryzyko zepsucia się podczas parady uznano za na tyle duże, że wysłano zaledwie trzy maszyny i na sam koniec. Kamery w ogóle ich nie pokazały, skupiając się na nadlatujących samolotach. Po Tigrach na plac wytoczyły się znane już opancerzone ciężarówki Tajfun-K, wozy opancerzone BTR-82A, oraz nowość, inna opancerzona ciężarówka powstała w ramach programu Tajfun, oznaczana jako Ural Tajfun. Nie była to wielka premiera, bowiem wozy są już dobrze znane. Po prostu nie pokazano ich do tej pory na paradzie. Po nich pojawiły się znane już wozy opancerzone wojsk powietrznodesantowych BMD-4.

Wszystko dla efektu propagandowego

Następnie dokonała się pierwsza duża premiera. Na plac Czerwony wjechała kolumna nowych transporterów opancerzonych Kurganiec w dwóch wersjach. W przeciwieństwie do Bumerangów, Kurgańce mają być już dość dobrze dopracowane i nie sprawiać większych problemów. Widać to po tym, że pojawiły się w pełnym składzie, po dziesięć pojazdów w kolumnie. Po Kurgańcach nadjechała kolejna duża nowość, ciężkie transportery opancerzone T-15, stworzone w ramach programu Armata wraz z czołgiem T-14. Na plac Czerwony wjechało tylko pięć takich wozów i kamera prześlizgnęła się po nich na ogólnym planie, choć wcześniejsze wozy pokazywano dokładnie i z wielu stron. To najpewniej efekt tego, że T-15 również są raczej prototypami niż gotowym uzbrojeniem i być może obawiano się ich zepsucia. Po transporterach nadjechały czołgi. Najpierw już nie najnowsze T-90A, a następnie kolejna duża nowość, T-14. Tych również było mniej niż innych wozów, bowiem tylko siedem. Według doniesień rosyjskich mediów nowe czołgi psuły się podczas prób, a jeden nawet doznał awarii przed tłumem widzów podczas próby generalnej parady. Z tego powodu najpewniej wyselekcjonowano tylko te wozy, co do których była największa pewność, że nie zawiodą. T-14 to również prototypy. Próby wojskowe mają się zacząć pod koniec 2015 roku. Produkcja seryjna może zostać uruchomiona najwcześniej w 2016, o ile prace będą szły bezproblemowo.

Po czołgach pojawiły się niszczyciele czołgów Chryzantema, a następnie nadjechała ciężka artyleria. Pierwsze były sprawdzone działa Msta-S, a po nich ich nowa wersja o nazwie Koalicja. Była to kolejna duża premiera. Nowe działa są raczej ewolucją wcześniejszych rozwiązań, niż rewolucyjnie nowym uzbrojeniem, więc nie towarzyszyło im tak duże zainteresowanie jak w przypadku Kurgańców czy T-14. Po działach przyszła kolej na najróżniejsze uzbrojenie rakietowe. Od broni przeciwlotniczej w postaci wyrzutni systemów Pancyr, Buk, Tor S-400 po rakiety balistyczne. Najpierw pokazano lekkie Iskandery, a następnie najcięższe międzykontynentalne Jarsy. Zapowiadano pojawienie się nowej wersji rakiet ziemia-woda Bastion, ale ostatecznie nie wjechały na plac Czerwony.

W powietrzu nowości brak

Po części naziemnej rozpoczęła się ta w powietrzu. Samoloty i śmigłowce były wyjątkowo liczne, razem 143, ale praktycznie bez nowości i ciekawostek. Pokazano cały przekrój uzbrojenia lotnictwa. Od myśliwców, przez samoloty bombowce taktyczne po najcięższe strategiczne jak Tu-95 i Tu-160. Przeleciały też wielkie transportowce, w tym największe seryjnie produkowane samoloty An-124. Jedyną premierą były myśliwce Su-30, choć trudno nazwać je nowymi. Maszyny tego typu są już produkowane od lat, choć głównie na eksport. Ciekawostką były grupy samolotów z zespołów akrobacyjnych. Po raz pierwszy pokazano grupę „Skrzydła Krymu” na szkolno-bojowych Jak-130. Przeleciały też zespoły Striży na MiG-29 i Russian Knights na Su-27, których istnienie do niedawna stało pod znakiem zapytania, dopóki nie zapadła decyzja o daniu im nowych samolotów.

Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl