Przyłapani na gorącym uczynku. Chińska fregata na mieliźnie

Pechową fregatą ma być jednostka typu 53US DoD

Chińska flota musiała przyznać się do prestiżowej i dyplomatycznej wpadki. Jedna z fregat Chin wpadła na mieliznę obok wysp Spratly, które Filipiny uznają za swoje terytorium. Po dwóch dniach prac Chińczykom udało się uwolnić swoją jednostkę, zanim na miejsce dotarły filipińskie okręty.

Pekin przyznał się do wypadku fregaty w piątek. Chińskie MSZ podało w krótkim komunikacie, że okręt wszedł na mieliznę podczas "rutynowego patrolu" po Morzu Południowochińskim. "Okręt ma uszkodzoną rufę, ale nikomu na pokładzie nic się nie stało i trwają prace nad ściągnięciem jednostki na wodę" - napisano w oświadczeniu.

W sobotę nad mielizną Half Moon Shoal, położoną około 170 kilometrów od większej filipińskiej wyspy, pojawiły się samoloty patrolowe marynarki Filipin. Jak podała Manila, wokół uszkodzonej fregaty znajdował się szereg mniejszych jednostek, które asystowały w akcji ratowniczej. Dzień później, w niedzielę, chińska marynarka poinformowała, że wczesnym ranem czasu miejscowego okręt udało się ściągnąć z mielizny i wyruszył on do stoczni w Chinach.

Wojna w rafy i wysepki

Incydent jest kolejnym z licznych podobnych zdarzeń, które mają miejsce na Morzu Południowochińskim. Wszystkie znajdujące się dookoła niego państwa zacięcie walczą o zwierzchność nad szeregiem raf i małych wysp, ponieważ dzięki temu będą miały wyłączne prawa eksploatacji surowców ukrytych w morskim dnie. Według różnych szacunków znajdują tam się znaczne zapasy ropy i gazu.

Chiny, Filipiny, Malezja, Brunei, Wietnam i Tajwan spierają się o to, kto ma prawo do których kawałków skał wystających w najlepszym wypadku kilka metrów nad powierzchnię wody. Największe roszczenia mają Chiny, które twierdzą, że niemal całe morze należy do nich, argumentując to historyczną zwierzchnością nad niemal wszystkimi wysepkami. Roszczenia Pekinu opierają się o zasięg terytorialny z czasów Cesarstwa. Pozostałe państwa odrzucają stanowisku Chin, posługując się zapisami międzynarodowego prawa morza.

Morze Południowochińskie jest uznawany za najbardziej zapalny punkt w całej Azji Południowo-Wschodniej. Często dochodzi do spięć pomiędzy wojskami zwaśnionych stron. Jednocześnie na poziomie dyplomatycznym, próby uregulowania sytuacji w ramach organizacji ASEAN, regularnie spełzają na niczym. Sytuację zaognia gwałtowny rozwój chińskiej floty, która szybko staje się hegemonem w tym obszarze, co wywołuje zaniepokojenie wśród innych państw.

Autor: mk\mtom / Źródło: Foreign Policy, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: US DoD