"Gdy ludzi robiło się coraz więcej, OMON się wycofał. Wobec takiej ludzkiej masy nie byli w stanie nic zrobić"

Źródło:
PAP, TVN24

Podczas demonstracji w Mińsku zatrzymano 140 osób - przekazał białoruski resort spraw wewnętrznych, precyzując, że jest to stan do niedzieli, do godziny 18. Centrum praw człowieka Wiasna zebrało już nazwiska ponad setki zatrzymanych. 

W białoruskiej stolicy odbył się w niedzielę kolejny rekordowy pod względem liczby uczestników wiec, podczas którego protestujący domagali się odejścia prezydenta Alaksandra Łukaszenki i przeprowadzenia uczciwych wyborów. Na początku wiecu przy podejściu na Plac Niepodległości w centrum Mińska duże siły milicji próbowały przeszkodzić protestującym i dokonywały zatrzymań.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Później marsz odbywał się w zasadzie bez interwencji. Pod pałacem prezydenckim, do którego doszli demonstranci, zgromadzono duże siły milicji i wojska wyposażone w transportery opancerzone. Według najskromniejszych szacunków w proteście w Mińsku wzięło udział ponad 100 tysięcy osób. Niektóre media, w tym Radio Swaboda, oceniają liczbę protestujących na ponad 220 tysięcy.

Zatrzymania podczas niedzielnych protestów

"Według danych na godziny 18 (godzina 17 w Polsce - red.) w Mińsku zatrzymano 140 osób" - poinformowała w niedzielę wieczorem rzeczniczka białoruskiego MSW agencję Interfax-Zachód. Wśród zatrzymanych są osoby, które według MSW uszkodziły samochód milicyjny.

Media niezależne opublikowały nagranie, na którym widać, jak w centrum miasta z samochodu bez numerów rejestracyjnych wychodzą mężczyźni, którzy próbują zatrzymać jednego z uczestników protestu. Inni demonstranci rzucają mu się na pomoc, dochodzi do przepychanki. Według Naszej Niwy sytuacja mogła być sprowokowana celowo.

Niezależne centrum Wiasna, prowadzące monitoring sytuacji, umieściło na swojej stronie listę zatrzymanych, na której jest już ponad 100 osób. Z informacji obrońców praw człowieka wynika, że część osób wypuszczono w niedzielę, a innych odwieziono do aresztu w Żodzino pod Mińskiem.

Protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich z 9 sierpnia odbyły się w niedzielę nie tylko w Mińsku, ale również w Brześciu, Grodnie, Homlu i innych miastach. Tam również doszło do zatrzymań uczestników.

"Wydawało się, że władze postanowiły spacyfikować te manifestacje"

Jak mówił korespondent "Faktów" TVN Andrzej Zaucha, w niedzielę wydawało się, że do protestów nie dojdzie ze względu na "ogromną koncentrację sił milicyjnych" w Mińsku. Tak się jednak nie stało i na ulice miasta wyszły setki tysięcy osób.

Zatrzymania zaczęły się od razu po tym, gdy ludzie zaczęli zbierać się w centrum. - Wydawało się, że władze postanowiły spacyfikować te manifestacje. Okazało się jednak, że gdy ludzi robiło się coraz więcej, OMON się wycofał, bo wobec takiej ludzkiej masy nie byli w stanie nic zrobić - relacjonował Zaucha.  

Urodziny Łukaszenki w cieniu masowych wystąpień

W niedzielę prezydent Łukaszenka obchodził 66. urodziny. Demonstranci zostawili przed ogrodzeniem pałacu prezydenckiego wiele "prezentów", w tym plakaty wzywające prezydenta do odejścia, wieńce, ciężarówki-zabawki, kapcie i inne przedmioty.

Pytana przez agencję RIA Nowosti o miejsce pobytu prezydenta, jego rzeczniczka Natalia Ejsmant wysłała do redakcji kolejne zdjęcie szefa państwa z bronią przed wejściem do pałacu prezydenckiego.

Autorka/Autor:ft\mtom

Źródło: PAP, TVN24

Tagi:
Raporty: