"Znaczącą część białoruskiego społeczeństwa przestraszyła ta brutalność"

Źródło:
TVN24, PAP
Poczobut: znaczącą część białoruskiego społeczeństwa przestraszyła brutalność służb
Poczobut: znaczącą część białoruskiego społeczeństwa przestraszyła brutalność służbTVN24
wideo 2/21
Poczobut: znaczącą część białoruskiego społeczeństwa przestraszyła brutalność służbTVN24

Liczba osób aresztowanych w poprzednich dniach oraz pokazowa brutalność służb policyjnych sprawiły to, że skala protestów jest mniejsza - mówił w TVN24 dziennikarz Andrzej Poczobut, działacz mniejszości Polskiej na Białorusi, odnosząc się do wtorkowych demonstracji. Dodał, że "już praktycznie wyłącznie młodzież walczy na ulicach".

We wtorkowy wieczór na Białorusi, po raz trzeci z rzędu, na ulice wyszli demonstranci, aby zaprotestować przeciwko wynikom niedzielnych wyborów prezydenckich na Białorusi. "W nocy z 11 na 12 sierpnia w kraju doszło do punktowych zgromadzeń obywateli w 25 miejscach. Za udział w nielegalnych akcjach zatrzymano ponad tysiąc osób. Organy śledcze wszczęły 17 spraw karnych" - poinformował resort spraw wewnętrznych Białorusi w środę.

Poseł o zatrzymaniu polskich studentów. "Od poniedziałku kontakt z nimi zanikł" >>>

Dziennikarz Andrzej Poczobut, działacz Związku Polaków na Białorusi mówił, że we wtorek protesty odbywały się nie tylko w Mińsku, ale również w Grodnie, Brześciu, ale "ich skala była mniejsza". Dodał, że liczba osób aresztowanych w poprzednich dniach oraz "pokazowa brutalność służb policyjnych sprawiły to, że ta skala jest mniejsza".

- Myślę, że znaczącą część białoruskiego społeczeństwa ta brutalność przestraszyła - ocenił. - Wczoraj w nocy też były brutalne sceny, kiedy na przykład samochody trąbiły i jeden z nich został potrącony przez samochód wojskowy, opancerzony - to było w Grodnie. Albo kiedy z okien domów ludzie widzieli, jak policja pałuje demonstrantów i zaczęli krzyczeć, to wtedy gumowymi kulami zaczęto strzelać do domów, do okien w Mińsku - relacjonował.

- To pokazuje skalę przemocy, którą jest gotowa stosować władza białoruska, po to, żeby się utrzymać - powiedział Poczobut.

Jak mówił, "już praktycznie wyłącznie młodzież walczy na ulicach". - Kiedy się protest zaczynał, tam byli przedstawiciele bardzo różnych grup społecznych i to robiło wrażenie, że cały naród jest przeciwko. Dzisiaj, po tych aresztach, pałowaniu, tym wszystkim, co się stało, protestuje młodzież - dodał Poczobut.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

"Zostało to odebrane tak, że reżim, który stosuje przemoc na ulicach, zastosował przemoc wobec tej kobiety"

Odniósł się również do wyjazdu opozycyjnej kandydatki w wyborach prezydenckich Swiatłany Cichanouskiej na Litwę. Minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkevicius mówił we wtorek, że liderka białoruskiej opozycji została poddana silnym naciskom i nie miała innej możliwości niż wyjechać z Białorusi.

Sama Cichanouska zaprzeczyła, jakoby została zmuszona do wyjazdu z kraju. - Myślałam, że ta kampania (wyborcza - red.) bardzo mnie zahartowała i dała mi tyle sił, że wszystko wytrzymam. Ale zapewne nadal pozostałam tą słabą kobietą, którą byłam przedtem. Podjęłam bardzo trudną dla siebie decyzję. Decyzję tę podjęłam zupełnie samodzielnie. Ani rodzina, ani przyjaciele, ani sztab, ani Siarhiej w żaden sposób nie mieli na nią wpływu - mówiła w nagraniu zamieszczonym w serwisie YouTube.

Andrzej Poczobut pytany był, jak Białorusini odebrali oświadczenie Cichanouskiej. - Może gdyby nie było jej nagrania, być może byłby krytyczny odbiór tego, co się stało, ale (pojawiło się -red.) to nagranie, które było ewidentnie zrobione pod presją służb, takie jest powszechne przekonanie u ludzi, którzy na nią głosowali i którzy sympatyzują z nią, i zostało to odebrane tak, że reżim, który stosuje przemoc na ulicach, zastosował przemoc wobec tej kobiety - powiedział.

Wybory na Białorusi

Według zaktualizowanych wstępnych wyników podanych przez CKW urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka uzyskał w niedzielnych wyborach 80,08 procent głosów, a na drugim miejscu uplasowała się Cichanouska z 10,09 procent. Żaden z pozostałych kandydatów nie uzyskał 2 proc. głosów.

Niezależni obserwatorzy twierdzą jednak, że w czasie wyborów dochodziło do licznych nieprawidłowości, a frekwencja w lokalach wyborczych była zawyżana.

Od niedzielnego wieczora na ulicach kilku białoruskich miast doszło do protestów, które zostały stłumione przez siły bezpieczeństwa. Agencja TASS poinformowała, że we wtorek w dzielnicy Uruchje na zachodzie Mińska policja użyła granatów ogłuszających do rozpędzenia manifestacji, w której udział wzięło około 500 osób. We wtorek resort zdrowia Białorusi podał, że w szpitalach przebywa ponad 200 osób, poszkodowanych podczas akcji protestu po niedzielnych wyborach. Stan kilku osób wymagał przeprowadzenia operacji.

Autorka/Autor:js/ja

Źródło: TVN24, PAP

Źródło zdjęcia głównego: TUT.BY