Łukaszence skończył się czas, w kraju rozpoczął się strajk. Ponad dwieście osób zatrzymanych

Źródło:
PAP

Podczas poniedziałkowych akcji protestacyjnych na Białorusi przeciw Alaksandrowi Łukaszence zatrzymano ponad 230 osób - poinformowało centrum praw człowieka Wiasna. Fakt zatrzymań potwierdziła mińska milicja.

W nocy z niedzieli na poniedziałek upłynął termin ultimatum postawionego władzom w Mińsku przez Swiatłanę Cichanouską, główną rywalkę Alaksandra Łukaszenki w sierpniowych wyborach prezydenckich. Kandydatka opozycji ostrzegła, że jeśli nie spełni on trzech żądań dotyczących ogłoszenia swojej dymisji, doprowadzenia do całkowitego zaprzestania przemocy na ulicach i do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, w kraju rozpocznie się strajk generalny.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

W poniedziałek na ulice białoruskich miast wyszli pracownicy zakładów, ale także emeryci, którzy w Mińsku zebrali się około godziny 14 czasu białoruskiego (12 czasu polskiego) na placu Niepodległości. Dołączyli do nich studenci. Wiele osób niosło biało-czerwono-białe flagi białoruskie używane przez środowiska niezależne lub miało na sobie białe i czerwone elementy odzieży. Niektórzy nieśli kwiaty.

Demonstranci przeszli prospektem Niepodległości, główną ulicą Mińska, do placu Jakuba Kołasa, gdzie akcja zakończyła się około godzinie 17 (15 czasu polskiego). Służby bezpieczeństwa nie utrudniały przejścia protestującym, którzy według Radia Swaboda skandowali między innymi "Strajk!". Emeryci protestowali też w innych miastach, na przykład w Brześciu i Grodnie.

Zatrzymania na Białorusi

Służby bezpieczeństwa interweniowały za to podczas innych demonstracji. Jak podało centrum praw człowieka Wiasna, w związku z protestami w całym kraju zatrzymanych zostało ponad 230 osób. Centrum dysponuje nazwiskami 235 zatrzymanych osób, przede wszystkim w Mińsku, choć do zatrzymań doszło też w Brześciu, Grodnie, Lidzie i Mohylewie.

Biuro prasowe mińskiej policji potwierdziło agencji Interfax-Zapad, że doszło do "zatrzymań za złamanie przepisów o masowych zgromadzeniach", nie podało jednak danych liczbowych.

"Do zobaczenia w Nowej Białorusi!"

Niektóre białoruskie firmy poinformowały już w niedzielę, że będą zamknięte ze względów technicznych (na przykład w związku z inwentaryzacją czy remontem), inne - w związku z możliwymi problemami z transportem i łącznością internetową, a niektóre ogłosiły, że zamykają się na znak solidarności - podał TUT.by. Według niego zamknięcie ogłaszają między innymi sklepy stacjonarne i internetowe, bary, kawiarnie, szkoły językowe, siłownie, biura podróży czy salony piękności.

Doniesienia o zamykaniu firm dotyczą przede wszystkim Mińska, ale portal pisał też o docierających do redakcji informacjach o planowanym zamknięciu przedsiębiorstw w Grodnie, Witebsku, Brześciu, Nieświeżu.

TUT.by opublikował zdjęcie jednego z zawiadomień o zamknięciu: "Nasi wspaniali klienci! Od 26 października sklep będzie zamknięty. Mamy nadzieję, że nie będą wam potrzebne nasze produkty, bo też zostajecie w domu. Data otwarcia sklepu nie jest znana. O wznowieniu pracy pracy możecie dowiedzieć się przez telefon. Do zobaczenia w Nowej Białorusi!"

Ogłoszenie na drzwiach zamkniętego sklepu TUT.by

Protesty na Białorusi

Miniony weekend był już 11. z rzędu weekendem protestów na Białorusi po sierpniowych wyborach prezydenckich, w których oficjalnie wygrał Alaksandr Łukaszenka. Ich uczciwość jest powszechnie podważana, a wyniki nieuznawane między innymi przez Unię Europejską.

W niedzielę, na ulice Mińska, według szacunków niezależnych mediów, wyszło około sto tysięcy osób. Tysiące osób wzięło także udział w marszach na rzecz poparcia ultimatum w innych miastach. Odnosząc się do niedzielnych protestów, Cichanouska oświadczyła, że pokazały one, iż "nie można kwestionować woli narodu", a "władze reagują tylko przemocą". 

Autorka/Autor:ft//now

Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: