"Powstańcy użyli broni chemicznej". Moskwa jest pewna, Waszyngton nie wierzy

Aktualizacja:

Syryjskie władze oskarżyły walczących z nimi rebeliantów o użycie broni chemicznej. Reżim prezydenta Baszara el-Asada twierdzi, że powstańcy wystrzelili w prowincji Aleppo rakietę z głowicą chemiczną. Opozycja odrzuca oskarżenia Damaszku i winą obarcza władze. Moskwa staje po stronie rządowej, Amerykanie wręcz przeciwnie.

Syryjska agencja informacyjna SANA poinformowała we wtorek po południu, że w ataku tym zginęło 25 osób, 86 zostało rannych, a część z nich jest w stanie krytycznym. Wcześniej syryjskie władze podały, że wystrzelona przez powstańców w prowincji Aleppo rakieta z głowicą chemiczną zabiła 15 osób. SANA opublikowała zdjęcia ofiar na noszach, wśród których są dzieci. Według agencji ranni trafili do szpitali w kontrolowanym przez siły rządowe Aleppo.

Jest to pierwszy przypadek, kiedy reżim Asada wysuwa takie oskarżenia wobec walczących przeciwko niemu od dwóch lat powstańców. Dotychczas społeczność międzynarodowa wielokrotnie przestrzegała władze w Damaszku przed użyciem broni chemicznej. Państwa zachodnie i Izrael obawiają się też, że arsenał ten może wpaść w ręce walczących w szeregach rebeliantów islamistów.

Rebelianci zaprzeczają

Jeden z dowódców rebeliantów i rzecznik ich Wyższej Rady Wojskowej w Aleppo Kasim Saadeddin kategorycznie zdementował informacje agencji SANA. - Od rana docierają dziś do nas doniesienia o reżimowym ataku na Chan al-Assal i sądzimy, że (siły rządowe) wystrzeliły tam pocisk Scud z substancjami chemicznymi. A potem nagle dowiedzieliśmy się, że reżim obraca te doniesienia przeciwko nam. Rebelianci nie stali za tamtym atakiem - powiedział Saadeddin.

Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (Organization for the Prohibition of Chemical Weapons - OPCW) z siedzibą w Wiedniu poinformowała, że nie ma informacji z niezależnych źródeł w sprawie tego ataku. - Uważnie monitorujemy sytuację (w Syrii), ale na razie nie wiemy więcej niż (dziennikarze) - powiedział szef OPCW Ahmet Uzumcu.

Co na to świat?

Anonimowy przedstawiciel rządu Turcji powiedział w rozmowie z agencją Reutera, że Ankara kategorycznie odrzuca oskarżenia Damaszku, który zarzucił jej, że ponosi odpowiedzialność za atak chemiczny.

Wcześniej syryjski minister informacji Omran Ahid ez-Zubi oświadczył, że Turcja i Katar, które popierają rebeliantów walczących o obalenie Asada, ponoszą "prawną, moralną i polityczną odpowiedzialność" za atak z użyciem głowicy chemicznej. Mówił o "niebezpiecznej eskalacji" i dodał, że atak był "pierwszym aktem" rządu tymczasowego, utworzonego przez rebeliantów.

Anonimowy przedstawiciel rządu Turcji powiedział w rozmowie z agencją Reutera, że Ankara kategorycznie odrzuca oskarżenia Damaszku, który zarzucił jej, że ponosi odpowiedzialność za atak chemiczny. We wtorek wieczorem turecki premier Recep Tayyip Erdogan nie tylko odrzucił zarzuty Syrii, ale też dodał, że Turcja nigdy nie użyła broni chemicznej i w ogóle jej nie posiada.

Moskwa przekonana

Wspierająca Damaszek Moskwa dołączyła do oskarżeń pod adresem powstańców. "We wtorek (...) wcześnie rano odnotowano przypadek użycia broni chemicznej przez zbrojną opozycję w prowincji Aleppo" - oświadczyło rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych. "Jesteśmy głęboko zaniepokojeni faktem, że broń masowej zagłady trafia w ręce rebeliantów, co jeszcze pogarsza sytuację w Syrii" - głosi komunikat MSZ.

Waszyngton sceptyczny

Innego zdania są Stany Zjednoczone. Rzecznik Białego Domu Jay Carney oświadczył, że Waszyngton bardzo sceptycznie odnosi się do oskarżeń syryjskiego reżimu. - Nie mamy dowodów na to, że opozycja użyła broni chemicznej - dodał. Carney powtórzył słowa prezydenta Baracka Obamy, który mawiał wielokrotnie, że jeśli reżim Asada użyje takiej broni, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności; nie był jednak w stanie powiedzieć, jakie retorsje spotkałyby Damaszek ze strony USA. W podobny sposób skomentował oskarżenia Damaszku Departament Stanu USA i Pentagon. - Nie mam w tej chwili informacji, które potwierdziłyby zarzuty, że w Syrii użyto broni chemicznej - powiedział rzecznik resortu obrony USA George Little. - Wielka Brytania stawia sprawę jasno: użycie lub rozprzestrzenianie broni chemicznej wymagałoby poważnej reakcji ze strony wspólnoty międzynarodowej i skłoniłoby nas do ponownego przemyślenia naszego stanowiska (w sprawie wojny domowej w Syrii) - powiedział z kolei rzecznik brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych.

Niebezpieczna sytuacja

Społeczność międzynarodowa wielokrotnie przestrzegała władze w Damaszku przed użyciem broni chemicznej. Państwa zachodnie i Izrael obawiają się też, że arsenał ten mógłby wpaść w ręce walczących w szeregach rebeliantów islamistów. Izrael ostrzegał wcześniej, że jest gotowy podjąć działania prewencyjne, by syryjski arsenał chemiczny i rakiety nie dostały się w ręce libańskiego Hezbollahu, czy islamistów biorących udział w syryjskiej rewolcie.

Opozycja wyklucza dialog

Również we wtorek wybrany przez opozycyjną Syryjską Koalicję Narodową tymczasowy premier Ghassan Hitto wykluczył dialog z prezydentem Syrii Baszarem el-Asadem.

Zdaniem nowo wybranego w Stambule premiera, który ma administrować terenami kontrolowanymi przez rebeliantów, "nie ma możliwości" rozmów z reżimem Asada. Hitto zapowiedział, że członkowie władz Syrii, którzy popełnili przestępstwa, zostaną postawieni przed sądem. Oświadczył, że rząd tymczasowy będzie miał siedzibę na terenach kontrolowanych przez rebeliantów w północnej Syrii. Konflikt w Syrii rozpoczął się w marcu 2011 roku od antyrządowych protestów, które przerodziły się w wojnę domową z udziałem setek ugrupowań rebelianckich walczących z siłami Asada w całym kraju. ONZ szacuje, że zginęło ponad 70 tys. ludzi.

Autor: mk//gak,mtom / Źródło: PAP, Reuters

Tagi:
Raporty: