Potężny wybuch rozerwał okręt podwodny. "Załoga zginęła"

Aktualizacja:

Na pokładzie indyjskiego okrętu podwodnego stojącego w porcie w Bombaju doszło do potężnej eksplozji i pożaru, po których jednostka zatonęła. Przez kilka godzin trwały intensywne poszukiwania 18 zaginionych marynarzy, ale później wojsko poinformowało, że "najprawdopodobniej załoga zginęła". Nie podano jednak precyzyjnej liczby ofiar.

Do wybuchu doszło niedługo po północy czasu lokalnego na pokładzie INS Sindhurakshak. Natychmiast na okręcie pojawił się ogień, który trawił go przez kilka godzin. Nad ranem jednostka osiadła na dnie basenu portowego. Nie wiadomo, czy to wynik uszkodzeń wywołanych przez wybuch, czy awaryjnego zalania przedziałów okrętu w celu opanowania ognia.

Uszkodzony przez eksplozję i płomienie miał zostać bliźniaczy okręt typu Kilo stojący obok INS Sindhurakshak.

Dwuznaczne oświadczenie

Nad ranem strażacy opanowali ogień i rozpoczęła się akcja poszukiwania 18 zaginionych marynarzy, którzy w momencie eksplozji byli pod pokładem. Po kilku godzinach indyjskie ministerstwo obrony poinformowało jednak, że "personel wojskowy zginął" w "jednej z największej tragedii ostatnich czasów". Nie podano jednak dalszych szczegółów.

Nie wiadomo, czy wojsku chodziło o to, że ktoś zginął, czy wszyscy. Indyjskie media donoszą, że siła eksplozji i wysoka temperatura pożaru na tyle zdeformowała kadłub, iż nurkowie nie mogą otworzyć włazów ewakuacyjnych i dostać się do środka.

Według nieoficjalnych informacji pożar spowodował eksplozję części uzbrojenia. INS Sindhurakshak miał na pokładzie kilkanaście torped i rakiet.

Groźny wodór

Oficjalnie nie poinformowano o przyczynach eksplozji i utworzono specjalną komisję do badania wypadku. Nieoficjalnie w indyjskich mediach pojawiła się informacja, iż w momencie katastrofy trwało ładowanie rozległych baterii okrętu. Obecni na pokładzie monitorowali proces.

Rzeczony okręt, należący do radzieckiego/rosyjskiego typu Kilo, ma napęd spalinowo-elektryczny, czyli do poruszania się pod wodą wykorzystuje prąd z akumulatorów. Ich baterie zajmują znaczną część wnętrza okrętu.

Podczas ładowania w akumulatorach wytwarza się wodór, który powinien być odprowadzany zaworami bezpieczeństwa. Jednak jeśli te działają źle, wewnątrz okrętu może się zgromadzić niebezpieczna ilość wybuchowego gazu. W takim środowisku nawet upuszczone na metalową podłogę narzędzie może wywołać niebezpieczną iskrę i potężną eksplozję.

Niebezpieczne źródło energii

Do tego rodzaju zdarzeń doszło już wielokrotnie w historii i doprowadziły one do wielu zatonięć. Na samym INS Sindhurakshak podobny wypadek, aczkolwiek o relatywnie małej skali, miał miejsce w 2010 roku. Wówczas zginął jeden marynarz, a okręt wysłano na gruntowny remont do Rosji wart 80 milionów dolarów.

16-letnia jednostka wróciła z rosyjskiej stoczni na początku 2013 roku i od tego czasu przechodziła testy. Oficjalnie nie wprowadzono jej jeszcze do służby.

Polska posiada bardzo podobny okręt typu Kilo, ORP Orzeł.

Jeden z użytkowników Twittera twierdzi, że zdjęcie to przedstawia moment eksplozji:

INS Sindhurakshak wrócił w ubiegłym roku z RosjiChris Desmond | Wikipedia/US Navy

Autor: mk, kde\mtom\jk / Źródło: Reuters, tvn24.pl