Posiedzenie sądu w celi Tymoszenko. To "tortury"

 
Była premier ma nieustanny problem z prawemEPP

- To co się dzieje w przypadku Julii Tymoszenko trzeba nazwać absurdem - stwierdził obrońca byłej ukraińskiej premier. Skomentował w ten sposób fakt odbycia się w celi ukraińskiej polityk "wyjazdowego" posiedzenia sądu, który rozpatruje wniosek o przedłużenie jej aresztu. Według obrońcy "cztery osoby musiały się stłoczyć na 22 metrach kwadratowych". Zwolennicy Tymoszenko mówią o "torturach i prowokacjach".

Do celi Tymoszenko w kijowskim areszcie w czwartek przybyła delegacja przedstawicieli ukraińskiego prawa. "Gośćmi" według obrońcy byłej premier byli sędzia z asystentem i prokurator. Sama oskarżona przyjęła wizytę nie ruszając się z łóżka, w którym ma leżeć z powodu domniemanych problemów z kręgosłupem.

Do celi liczącej 22 metry kwadratowe wniesiono krzesła dla przedstawicieli prawa i odbyło się posiedzenie sądu. - Sędzia był nawet ubrany w togę - powiedział adwokat Tymoszenko, Sergiej Wlasenko. Według prawnika, trzy osoby i leżąca na łóżku była premier byli "stłoczeni".

Przedmiotem rozprawy był wniosek o przedłużenie aresztu Tymoszenko. Poprosiła o to Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), która prowadzi śledztwo w sprawie przestępstw popełnionych rzekomo przez Tymoszenko w latach 90., gdy obecna opozycjonistka kierowała firmą Jednolite Systemy Energetyczne Ukrainy (JSEU).

Te prowokacje, te tortury stosowane wobec Tymoszenko to operacja specjalna służb sąsiedniego państwa Andrij Pawłowski, polityk Bloku Julii Tymoszenko

Zdaniem współpracowników byłej premier wyjazdowe posiedzenie sądu w celi Tymoszenko, która ze względu na problemy z kręgosłupem od dłuższego czasu nie wstaje z łóżka, przypomina praktyki średniowiecza i jest prowokacją przeciwników zbliżenia Ukrainy z Unią Europejską.

- To średniowiecze, gdy do celi, do leżącego i chorego człowieka, który nie może się poruszać, przychodzi trzech prokuratorów, sędzia z asystentem i trzech ochroniarzy, którzy zamierzają prowadzić rzekomy proces sądowy. To straszne - oświadczył deputowany Bloku Julii Tymoszenko, Andrij Pawłowski. - Te prowokacje, te tortury stosowane wobec Tymoszenko to operacja specjalna służb sąsiedniego państwa, by nie dopuścić do zaplanowanego 19 grudnia ratyfikowania umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą a UE - dodał.

Zdaniem ukraińskiego obrońcy praw człowieka Jewhenija Zacharowa do wyjazdowych rozpraw sądowych nie dochodziło nawet za czasów Stalina. - Władze nie zwracają uwagi już na nic. Ani na prawo, ani na jej (Tymoszenko) stan zdrowia, ani na zdrowy rozsądek - oświadczył.

Kość niezgody

Stronnicy Tymoszenko z bloku parlamentarnego jej imienia już drugi dzień blokują tymczasem trybunę Rady Najwyższej Ukrainy, domagając się zwolnienia ich przywódczyni z aresztu. Parlamentarzyści Bloku Tymoszenko chcą uchwalenia ustawy, która oczyści byłą premier z zarzutów, lecz nie zgadza się na to rządząca, proprezydencka Partia Regionów Ukrainy.

Skazanie Tymoszenko na 7 lat więzienia w październiku poważnie zachwiało stosunkami między Ukrainą a UE, która uznała, że władze ukraińskie mają wybiórczy stosunek do prawa. Pojawiły się wątpliwości, czy podczas zaplanowanego na 19 grudnia szczytu Ukraina-UE dojdzie do parafowania umowy stowarzyszeniowej między Kijowem i Brukselą.

Źródło: reuters, pap

Źródło zdjęcia głównego: EPP