"Media, które szerzą dyskryminację rasową i złośliwie oczerniają Chiny, muszą za to zapłacić"

Źródło:
PAP

"Wall Street Journal" musi odpowiadać za to, co zamieszcza i co robi - oświadczył w czwartek rzecznik chińskiego MSZ Geng Shuang, nazajutrz po decyzji Pekinu o cofnięciu akredytacji prasowych trojgu korespondentów "WSJ". Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo w wydanym w środę oświadczeniu potępił tę decyzję.

Media, które szerzą dyskryminację rasową i złośliwie oczerniają Chiny, muszą za to zapłacić - oświadczył w czwartek rzecznik chińskiego MSZ Geng Shuang.

Na codziennym briefingu prasowym Geng powiedział, że Chiny nie są zainteresowane podziałem pracy w "WSJ" w odpowiedzi na pytanie, dlaczego działa przeciwko dziennikarzom, którzy nie byli zaangażowani w publikację opinii w "WSJ", którą chiński rząd uznał za obraźliwą.

- Jest tylko jedno "Wall Street Journal", które musi odpowiadać za to, co zamieszcza i co robi - ocenił Geng.

Krytyka ze strony korespondentów i sekretarza stanu

W środę wydalenie dziennikarzy "Wall Street Journal" z Chin potępił Klub Korespondentów Zagranicznych w Chinach (FCCC). Wyraził "głębokie zaniepokojenie i stanowcze potępienie" w związku z decyzją o unieważnieniu wiz korespondentom "WSJ".

"Działanie podjęte przeciwko korespondentom dziennika jest ze strony chińskich władz ekstremalną i oczywistą próbą zastraszenia zagranicznej organizacji prasowej poprzez karanie jej pracujących w Chinach korespondentów" - napisał FCCC.

Klub zaznaczył, że jednoczesne wycofanie akredytacji trojgu korespondentów jest "bezprecedensową formą odwetu" na zagranicznych dziennikarzach w ChRL. Według informacji FCCC wydalenie w ten sposób zagranicznego dziennikarza nie zdarzyło się w Chinach od 1998 roku.

Zachowanie chińskich władz ocenił też sekretarz stanu USA Mike Pompeo. - Dojrzałe, odpowiedzialne państwa rozumieją, że wolne media podają fakty i wyrażają opinie. Właściwą reakcją jest przedstawianie kontrargumentów, a nie ograniczanie wolności słowa – oświadczył.

Dziennikarze wydaleni z Chin

Rzecznik chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Geng Shuang twierdził, że decyzja o wycofaniu akredytacji miała związek z opublikowanym przez amerykański dziennik komentarzem pt. "Chiny to prawdziwy chory człowiek Azji", dotyczącym epidemii koronawirusa i napisanym przez autora niebędącego w ChRL.

FCCC zaznaczył, że żadne z trojga wydalonych dziennikarzy nie brało udziału w tworzeniu artykułu, który wskazano jako powód.

"WSJ" poinformował, że zastępca szefa pekińskiego biura gazety Josh Chin oraz reporterzy Chao Deng i Philip Wen zostali poproszeni o opuszczenie Chin w ciągu pięciu dni. Chin i Deng są obywatelami USA, a Wen jest obywatelem Australii.

Komentarz pt. "Chiny są prawdziwym chorym człowiekiem Azji" ukazał się w "WSJ" 3 lutego. Jego autor, wykładowca stosunków międzynarodowych na uczelni Bard College w Nowym Jorku Walter Russel Mead, ocenił, że epidemia koronawirusa przypomniała "światu, który przywykł do kontemplacji nieubłaganego wzrostu Chin", że "nic, nawet potęga Pekinu, nie może być uznawana za pewnik".

Autorka/Autor:asty, mart/kg

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: WU HONG/PAP/EPA

Raporty: