Polskie żebry na fiordach

 
Plaga zorganizowanych grup żebraczych niszczy reputację Polskisxc.hu

Polskie gangi żebracze powoli stają się w Norwegii plagą. Oferując obrazki i skarżąc się na ciężki los, jeden żebrak potrafi "zarobić" miesięcznie nawet 10 tysięcy złotych. Jest im o tyle łatwo, że norweskie prawo nie zabrania żebrania.

- To może zrujnować nasze wysiłki na rzecz poprawy wizerunku Polski - powiedział "Dziennikowi" ambasador Wojciech Ludwik Kolańczyk. Po czym dodaje: - Technika tych zorganizowanych grup musi być po prostu nadzwyczaj skuteczna, skoro Norwegowie ulegają i wierzą w ich historie. Skłonność do pomocy słabszym jest tu bardzo silnie zakorzeniona, dlatego problem żebraków od lat jest w tym kraju bardzo widoczny - zaznaczył.

"Biedni Polacy"

Rumunia od lat kojarzona jest za granicą jako ojczyzna romskich żebraków. Jest to wizerunek tak silny, że od lat nie udało się władzom tego kraju go zmienić. Czy podobnie stanie się z Polską? - pyta "Dziennik". - Jeśli wiadomości o polskich oszustach rozejdą się po Norwegii, może to nadszarpnąć wizerunek Polski - nie ma wątpliwości ambasador.

Wizerunek i tak nie najlepszy

Przeciętny Norweg, poproszony o opisanie Polaka, zapewne powiedziałby, że to sezonowy robotnik, czy sprzątaczka, ewentualnie lekarz prowincjonalnej lecznicy. - To wszystko oczywiście powoli się zmienia, ale niestety stereotyp jest taki, że Polacy są narodem, który często daje się nabrać czy wykorzystać w pracy, bo to właśnie robotnicy z naszego kraju są ofiarami nadużyć w tej dziedzinie - mówi w "Dzienniku" Kolańczyk.

Czy wszystko stracone?

Na szczęście Norwegowie są bardzo pozytywnie nastawieni do mieszkańców naszego kraju. Ambasador podkreślił, że to właśnie z tego kraju pochodziła największa pomoc humanitarna w czasie stanu wojennego. Także polscy lekarze są dziś przez ten niewielki naród bardzo cenieni.

Niestety, starania Polaków o poprawę wizerunku rodaków w Norwegii mogą z powodu żebraczej mafii zostać przekreślone. - Wiadomo, że złe wiadomości błyskawicznie i na długo zakorzeniają się w pamięci. Dlatego te grupy trzeba namierzać już w Polsce - podsumowuje ambasador Kolańczyk.

Źródło: Dziennik

Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu