Pojmali go w Libii, przesłuchują gdzieś na Morzu Śródziemnym

USS San Antonio pływa gdzieś po Morzu ŚródziemnymUS Navy

Anas al-Libi, Libijczyk powiązany z Al-Kaidą pojmany przez Amerykanów 4 października, jest przesłuchiwany na pokładzie okrętu USS San Antonio - podały amerykańskie władze.

Na pokładzie okrętu desantowego al-Libiego przesłuchuje specjalna międzyagencyjna grupa z U.S. High Value Detainee Interrogation Group. Ta powstała w 2009 roku jednostka specjalizuje się w zbieraniu od podejrzanych informacji o planowanych atakach terrorystycznych.

W 1999 r. Anas al-Libi został aresztowany przez brytyjską policję, ale zwolniono go z braku dowodów. Wkrótce potem w rewizji w jego mieszkaniu znaleziono m.in. materiały szkoleniowe, ale nie zdołano aresztować go po raz drugi, ponieważ zbiegł.

49-letni obecnie Libijczyk (właśc. Nazih Abdul-Hamed al-Rukaj) powrócił do Trypolisu ok. 2010 r., korzystając z politycznego otwarcia na przeciwników ze strony reżimu Muammara Kaddafiego firmowanego przez jego syna Saifa Kadafiego. Władze libijskie ostrzeżone przez zachodnie służby wywiadowcze nie podjęły przeciw niemu żadnych kroków, ponieważ wewnętrzna sytuacja kraju zaczęła się komplikować.

Niepotwierdzone doniesienia sugerują, że al-Libi budował w Libii własną islamistyczną siatkę.

Oskarżony o zamachy

Władze USA oskarżają go o to, że w 1993 r. dokonał rozpoznania sytuacyjnego placówek dyplomatycznych USA w Tanzanii i Kenii, które zostały zaatakowane przez Al-Kaidę w 1998 r. W obu zamachach zginęły 224 osoby. Za jego schwytanie USA wyznaczyły nagrodę w wysokości 5 mln USD. Amerykanie polowali na niego od 15 lat.

Brytyjski "Guardian" twierdzi, że al-Libi jest jednym z pierwszych współpracowników Osamy bin Ladena, którego poznał na początku lat 90. i z którym przebywał w Sudanie, dokąd bin Laden schronił się po wyjeździe z Afganistanu. W Al-Kaidzie miał być specjalistą od inwigilacji i komputerów.

Amerykanie nie podjęli jeszcze decyzji, gdzie będzie sądzony Libijczyk. Jego pojmanie wywołało krytyczne uwagi ze strony libijskich władz nazywających akcję komandosów Delta Force w Trypolisie 4 października "porwaniem". Amerykanie odpierają jednak te zarzuty, tłumacząc, że rezerwują sobie prawo do zatrzymywania terrorystów na całym świecie. Waszyngton nie podał, czy o akcji specjalnej poinformował z wyprzedzeniem władze w Trypolisie.

Autor: mtom / Źródło: reuters, pap

Źródło zdjęcia głównego: US Navy