Po burdzie anarchistów zakaz demonstracji na miesiąc


W Rzymie przez miesiąc nie można organizować wszelkich pochodów i demonstracji w ścisłym centrum. Burmistrz Wiecznego Miasta Gianni Alemanno zareagował tak na gwałtowne sobotnie zamieszki wywołane przez anarchistów, którzy podłączyli się pod pokojowy marsz "oburzonych". Straty są szacowane na co najmniej pięć milionów euro.

Zgodnie z decyzją burmistrza można będzie tylko urządzać pikiety na niektórych rzymskich placach, między innymi Piazza della Repubblica.

Drażliwa decyzja

Jednocześnie w wydanym rozporządzeniu burmistrz zapowiedział rychłą zmianę zasad dotyczących organizacji manifestacji w sercu stolicy po to, by nie doszło więcej do takiego zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego, jak podczas demonstracji tzw. oburzonych. Pokojowy w zamierzeniach przemarsz został zakłócony przez liczne i dobrze zorganizowane grupy chuliganów i ekstremistów.

Rewizję obecnych zasad demonstracji władze miasta uznały za pilną i konieczną.

Decyzję burmistrza o zakazie manifestacji w pierwszej dzielnicy Rzymu natychmiast skrytykowała największa lewicowa centrala związkowa CGIL, często organizująca wiece i pochody w ścisłym centrum.

- To błędny dekret, który należy wycofać - oświadczyła przywódczyni centrali Susanna Camusso. - Stanowczo potępiamy wszystkie epizody przemocy. Zakaz manifestowania to jednak nieskuteczna droga przeciwdziałania jej - oceniła szefowa największej włoskiej centrali związkowej.

Bilans sobotnich burd i starć z policją w Rzymie to 135 rannych, w tym ponad 100 funkcjonariuszy, a także straty szacowane na co najmniej 5 milionów euro.

Źródło: PAP