"Piłkarze powinni zejść z boiska, gdy usłyszą rasistowskie okrzyki"


Euro 2012 organizowane przez Polskę i Ukrainę jest "ubłocone" doniesieniami o rasizmie i naruszeniach praw człowieka - pisze w niedzielę w artykule na stronach "Daily Mail" Douglas Alexander, minister spraw zagranicznych w gabinecie cieni Partii Pracy.

Na początku artykułu Alexander pisze o sprawie bojkotu Euro 2012 na Ukrainie z powodu sprawy Julii Tymoszenko. Krytykuje przy tym rząd konserwatysty Davida Camerona za opieszałość - dopiero na dzień przed rozpoczęciem mistrzostw, po tygodniach zwlekania Foreign Office (odpowiednik polskiego MSZ) ogłosiło, że ministrowie zbojkotują spotkania fazy grupowej rozgrywające się na Ukrainie, w których zagra reprezentacja Anglii - zauważa Alexander. Nie spodobało się mu też, że nie wyklucza to uczestnictwa oficjeli w meczach drugiej fazy, jeśli Synowie Albionu awansują. "Rząd, jak się wydaje, argumentuje, że to jest turniej złożony z dwóch połów: pierwszej, gdzie liczą się prawa człowieka i drugiej, co do której nas poinformują [jaki ma charakter - red.]" - pisze autor. Rasizm na stadionach Jak pisze Alexander, "smutne" jest to, że kwestia praw człowieka na Ukrainie nie jest jedynym problemem Euro 2012. Kolejnym jest rasizm na stadionach i to nie tylko u naszych wschodnich sąsiadów.

"Polska też ma problem z rasizmem na trybunach" - pisze i przytacza casus piłkarzy holenderskich, którzy podczas treningu w Krakowie musieli wysłuchiwać rasistowskich okrzyków.

Nawet Foreign Office ostrzega na swojej stronie, że podróżni azjatyckiego i afrykańskiego pochodzenia powinni być wyjątkowo ostrożni.

Rodziny niektórych piłkarzy, w tym reprezentantów Anglii: Theo Walcotta i Alexa Oxlade-Chamberlaina zapowiedziały, że nie pojadą na mistrzostwa z obawy o rasistowskie ataki.

Jak podkreśla autor artykułu, sytuacja na Wyspach zmieniła się diametralnie w ciągu ostatnich 30 lat, nie ma tam już rasizmu, a zakończenie ostatniego sezonu Premiership świętowali fani, których myśli było skoncentrowane na umiejętnościach graczy, a nie "na kolorze ich skóry". Problem UEFA Jednak - podkreśla Alexander - nie wszędzie tak jest - wzrost liczby rasistowskich zachowań budzi poważne obawy, dlaczego UEFA wybrało na miejsce Euro Polskę i Ukrainę, a nie zadbało wcześniej o to, by wyrugować rasizm z tamtejszych stadionów.

Polityk gabinetu cieni Partii Pracy przytacza ocenę swojego partyjnego kolegi i zarazem piłkarskiego fana Jima Murphy'ego. Zaproponował on, by w razie rasistowskich zachowań fanów pochodzących z krajów-organizatorów sędzia przerywał mecze, a gospodarzom Euro 2012 odbierał punkty.

"Ja bym wsparł sędziów, podejmujących najsilniejsze możliwe działania w razie zachowań rasistowskich z trybun" - stwierdził Alexander. "Sędzia powinien mieć uprawnienia do przerwania gry w wypadku jakichkolwiek incydentów rasitowskich" - dodał i zaznaczył, że UEFA powinna ich w tym wpierać.

Brytyjczycy powinni zejść

Jednak, gdyby nawet sędzia został obojętny na takie zachowanie, piłkarze Anglii, wobec których pojawiłyby się okrzyki rasistowskie, powinni móc zejść z boiska na znak protestu i powinno się to spotkać z ogólnym poparciem - argumentuje polityk.

Same zaś brytyjskie władze powinny w takim wypadku dać UEFA jasny sygnał, że domaga się, by z rasizmem na stadionach rozprawiono się szybko i energicznie - dodaje.

Artykuł kończy się stwierdzeniem, że choć lato 2012 roku może być wspaniałą sportową ucztą (oprócz mistrzostw Europy są przecież Igrzyska Olimpijskie w Londynie), to "na razie, jeśli chodzi o Euro 2012 istnieje realne zagrożenie, że więcej zostanie stracone, niż wygrane".

Autor: jak//bgr / Źródło: "Daily Mail"