Amerykańskie okręty w Cieśninie Tajwańskiej. Pekin przypomina o zasadzie "jednych Chin'"


USA powinny unikać działań mogących zaszkodzić pokojowi i stabilności w Cieśninie Tajwańskiej – oceniła w poniedziałek rzeczniczka chińskiego MSZ Hua Chunying, komentując przepłynięcie przez cieśninę dwóch amerykańskich okrętów wojennych.

Amerykańskie niszczyciele przepłynęły w sobotę cieśniną, oddzielającą komunistyczne Chiny od rządzonego demokratycznie Tajwanu, uznawanego przez Pekin za zbuntowaną prowincję. Pierwszy rejs okrętów marynarki US Navy w Cieśninie Tajwańskiej od mniej więcej roku może zostać w Tajpej odebrany jako sygnał poparcia.

Amerykańscy urzędnicy określali rejs niszczycieli jako "rutynowy tranzyt" na otwartym morzu. Działanie to może jednak pogorszyć relacje pomiędzy USA a Chinami, które są obecnie szczególnie napięte m.in. w związku z narastającym konfliktem handlowym.

"Gra psychologiczna" Waszyngtonu

Rzeczniczka chińskiego MSZ poinformowała, że Chiny przekazały już USA wyrazy zaniepokojenia w sprawie rejsu niszczycieli. - Musimy oświadczyć, że kwestia Tajwanu jest związana z chińską suwerennością i integralnością terytorialną - powiedziała Hua na rutynowym briefingu prasowym w Pekinie. - Wzywamy USA, by natychmiast zaczęły sumiennie przestrzegać zasady "jedne Chiny" (…) i unikały szkodzenia relacjom chińsko-amerykańskim oraz pokojowi i stabilności w Cieśninie Tajwańskiej - dodała. Państwowy chiński dziennik "Global Times" skrytykował w poniedziałek rejs amerykańskich niszczycieli i oskarżył USA o prowadzenie "gry psychologicznej". Waszyngton "wysyła sygnały polityczne, wysyłając okręty przez Cieśninę Tajwańską" - ocenił dziennik. "Międzynarodowe media łączą to przepłynięcie z napięciami na linii USA-Chiny pogłębionymi trwającą wojną handlową, a obserwatorzy obawiają się, że te napięcia mogą przenieść się na inne obszary" - napisała gazeta.

Chiny, Tajwan i USA

Relacje Pekinu z Tajpej pogorszyły się, gdy w 2016 roku prezydentem Tajwanu została Caj Ing-wen, polityk wywodząca się z proniepodległościowej Demokratycznej Partii Postępowej. W ostatnich miesiącach chińska armia nasiliła działania wokół wyspy, co władze w Pekinie nazywały wyraźnym ostrzeżeniem dla rządu w Tajpej, by nie dążył do niepodległości.

Według niektórych obserwatorów, manewry chińskiego wojska wokół Tajwanu mogą być elementem przygotowań do siłowego przejęcia kontroli nad wyspą. Chińskie władze nigdy nie wykluczyły takiej możliwości, a według ekspertów chińska armia dysponuje znaczną przewagą i byłaby w stanie opanować wyspę, jeśli z odsieczą nie przyszłyby jej wojska USA.

USA uznają zasadę "jednych Chin" i nie utrzymują formalnych stosunków dyplomatycznych z Tajwanem, ale kontynuują relacje nieoficjalne i sprzedają wyspie uzbrojenie. Waszyngton zirytował niedawno Pekin, uchwalając ustawę zachęcającą do wzajemnych wizyt amerykańskich i tajwańskich urzędników.

Władze w Pekinie wielokrotnie powtarzały, że kwestia Tajwanu jest najdelikatniejszą z kluczowych kwestii w relacjach chińsko-amerykańskich. W czasie niedawnej wizyty szefa Pentagonu Jamesa Mattisa w Pekinie prezydent ChRL Xi Jinping oświadczył, że Chiny nie oddadzą ani skrawka terytorium pozostawionego im przez przodków.

W piątek weszła w życie pierwsza partia ceł na sprowadzane do USA towary z Chin warte 34 mld dolarów rocznie oraz taryfy odwetowe na importowane do Chin produkty amerykańskie o podobnej wartości. Chińskie ministerstwo handlu określiło to jako początek "największej wojny handlowej w historii gospodarki".

Autor: tmw/adso / Źródło: PAP