Niemcy, polexit a może Australia? Co dzisiaj najważniejsze?

Źródło:
TVN24 BiS

Niełatwo było mi zdecydować, o jakim międzynarodowym problemie napisać w tym tygodniu. Oczywiste wydawało się, że powinien to być to felieton o Niemczech, o niedzielnych wyborach do Bundestagu, o Angeli Merkel, jej sukcesach i błędach, o polsko-niemieckim sąsiedztwie. Mogłem także napisać kolejny tekst o polexicie, o którym pisałem tydzień temu. Przemawia za tym nabierająca tempa kampania niechęci wobec Unii Europejskiej, jaka opanowała medialny mainstream "prawicowy" oraz wypowiedzi wiodących polityków "prawicy", codziennie zniechęcających Polaków do pozostania w UE. Ale zdecydowałem się napisać o nowym sojuszu Ameryki, Australii i Wielkiej Brytanii, zwanym z angielska AUKUS. To wydarzenie wydaje mi się najistotniejsze, także patrząc na świat z naszego nadwiślańskiego okienka - pisze gospodarz programu "Horyzont" w TVN24 BiS i TVN24 GO Jacek Stawiski.

Od razu zastrzegam się, że uważam wybory niemieckie i ich rezultat za arcyważne dla Polski, podobnie uważam, że temat polexitu rozkręca się i będzie coraz bardziej rozpychał się w czymś, co nazywa się debatą publiczną. Ale okoliczności powstania sojuszu AUKUS wymagają zastanowienia i oceny także u nas. Zglobalizowany, zminiaturyzowany i zsieciowany świat nie pozwoli nam stać z boku, choć oczywiście wielu zapyta: niby dlaczego, przecież Australia leży daleko, nawet bardzo daleko.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o Chiny

Ameryka i Wielka Brytania dostarczą swoim australijskim przyjaciołom, właściwie bliźniakom, okręty z napędem atomowym. Będzie ich co najmniej osiem. W wyniku nowego porozumienia Francja nie dostarczy Australii okrętów o napędzie tradycyjnym, tracąc wielki kontrakt zbrojeniowy. Australijczycy przekonują Francuzów, że ich okręty służyć mogą jedynie do patrolowania przybrzeży australijskiego państwa-kontynentu, a to nie wystarczy, ponieważ dzisiaj Australia potrzebuje uczestniczyć w rywalizacji mocarstw na całym obszarze Pacyfiku i Dalekiego Wschodu i potrzebuje do tego narzędzi. Takim narzędziem będzie nowa flota okrętów podwodnych, które mogą przebywać na otwartym oceanie niemal trzy miesiące bez przerwy i mogą na tyle zbliżyć się do potencjalnego rywala, że ów rywal będzie w zasięgu pocisków wystrzeliwanych z tychże okrętów. Australia zwraca uwagę, że tradycyjne okręty podwodne, jakie oferowała Francja, mogą przebywać na otwartym oceanie jedynie trzy tygodnie. Dzisiaj Amerykanie, Australijczycy i Brytyjczycy zapewniają, że nowa flota będzie posiadać napęd atomowy, ale pociski będą nadal konwencjonalne. W ten sposób Waszyngton i Londyn zastrzegają, że nie łamią międzynarodowych zobowiązań o zakazie udostępniania wojskowych technologii nuklearnych innym państwom.

USS Michigan, amerykański okręt podwodny o napędzie nuklearnymEPA/YONHAP/PAP

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o Chiny – tak można podsumować wymowę powstania nowego anglosaskiego porozumienia, które dopełnia cały szereg trwającej od lat 40. XX wieku, od czasów II wojny światowej, szczególnej współpracy Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i krajów byłego Imperium Brytyjskiego: Kanady, Australii i Nowej Zelandii. Państwa te posiadają właściwie zintegrowany system wywiadowczy, o nazwie Pięć Oczu i w wielu wypadkach widzą otaczający świat niemal identycznie. Oczywiście są różnice między nimi i pozostaną, ale łączy ich naprawdę wiele, nie tylko wspólny język angielski i wywodzące się z brytyjskich tradycji system polityczny, gospodarczy czy sądowniczy. AUKUS ma być nowym narzędziem powstrzymywania i opierania się rosnącej potędze Chin. Jego celem nie jest tylko wyposażenie Australii w amerykańskie czy brytyjskie technologie wojskowe, ale rozbudowanie obszarów współpracy, które zadecydują o zwycięstwie bądź przegranej w nowej zimnej wojnie Ameryki (Zachodu) z Chinami. Chodzi o rozwój najnowszych technologii, jeszcze niedawno określanych jako świat przyszłości, choćby sztucznej inteligencji, rozwoju cyberprzestrzeni, wyścigu technologicznego w przestrzeni okołoziemskiej, zaawansowanych sieci telekomunikacyjnych, nanotechnologii, biotechnologii itd. W tych dziedzinach Chiny nie tylko, że dorównują Zachodowi, ale można obserwować wręcz chińskie pierwszeństwo.

Prezydent Chin Xi-JinpingShutterstock

Powrót do rywalizacji mocarstw

Utworzenie AUKUS oraz powołanie także całkiem niedawno Quad, czyli sojuszu Ameryki, Japonii, Australii i Indii, to namacalne dowody na to, że do polityki światowej na dobre wróciły mechanizmy rywalizacji supermocarstw i mocarstw. To dowód na to, że nowy międzynarodowy nie-ład powoli staje się zwyczajnością, ładem właśnie, a jego funkcjonowanie zostanie skodyfikowane w ramach nowych sojuszy. Tak jak w Europie XIX wieku i na początku XX wieku, gdy powstawały wrogie obozy Ententa (Anglia, Francja, Rosja) i państwa centralne (Niemcy, Austro-Węgry), tak i teraz współczesne mocarstwa chcą zabezpieczać sobie przyjaciół na czas pokoju, ale i na czas wojny. Wojna w Europie wybuchła ponad 30 lat po powstaniu sojuszu Berlina i Wiednia, ponad 20 lat po powstaniu sojuszu Paryża i Petersburga oraz mniej więcej dekadę po dopełnieniu sojuszu Paryża, Londynu i Petersburga. Utworzenie AUKUS nie zapowiada wojny wprost, ale jego powstanie zakłada, że budujące go państwa anglosaskie szykują się do rywalizacji zarówno zimnej jak i gorącej z potężnym antagonistą.

Australia sięgnęła po raz kolejny po sprawdzoną kartę: przekonała Amerykę do ponowienia zobowiązań politycznych i wojskowych wobec Australii. W początkach zimnej wojny, po powstaniu Chin komunistycznych i po wojnie w Korei, Australia obawiała się najazdu potężnego czerwonego imperium sowiecko-chińskiego. Wtedy Canberra zorientowała się, że wyniszczona II wojną światową Wielka Brytania nie zapewnia już jej bezpieczeństwa. Konkluzja była prosta: bogata w surowce i zasoby Australia zaczęła prowadzić badania nad bronią nuklearną, aby bronić się samodzielnie przed komunistyczną inwazją. Historycy australijscy dzisiaj opisują, że ich kraj z drogi potajemnych zbrojeń atomowych zszedł dopiero na skutek perswazji amerykańskiego prezydenta Nixona w latach 70., kiedy Waszyngton zawarł faktyczny sojusz z Chinami przeciw Sowietom, odsuwając niebezpieczeństwo chińskiej inwazji na Australię. Nixon zapewnił Australijczyków, że będą pod nuklearnym parasolem amerykańskim. Mam wrażenie, że historia się powtarza, w innej odsłonie. Australia najpierw odczuwa silną presję potęgi chińskiej, prosi o wsparcie Francję, ale presja Chin rośnie, dlatego Australijczycy nie mając właściwie innego wyboru, proszą Wielkiego Bliźniaka amerykańskiego i Małego Bliźniaka brytyjskiego o pilne doposażenie ich sił morskich. 

AUKUS a sprawa polska

AUKUS a sprawa polska? Oczywiście, że jest tu związek i o AUKUSie powinniśmy rozmawiać nad Wisłą. Po pierwsze, klasyczna siła wojskowa, klasyczne sojusze geopolityczne, klasyczna wielka strategia to nie są tematy z książek Henry'ego Kissingera, ale jak najbardziej realny świat. W tej wielkiej, bardzo wielkiej grze funkcjonuje też sąsiad Polski - Rosja: albo Chiny, zagrożone okrążeniem przez AUKUS, Quad i inne sojusze, zwrócą się w stronę Rosji i wciągną ją jeszcze bardziej do konfrontacji z Zachodem (źle dla nas), albo Zachód złoży jakąś ofertę Rosji, aby ją wyssać z objęć chińskiego smoka (też niedobrze dla nas).

Po drugie, nadąsana na Anglosasów Francja będzie chciała podnieść w Europie znacznie mocniej sprawę tworzenia "autonomii strategicznej UE" wobec Chin, Rosji i także wobec Ameryki. Niewykluczone, że taki "gaullistowski" skręt Francji uderzy w NATO i spójność sojuszu. Prezydent Macron już kiedyś mówił o śmierci mózgowej Sojuszu Atlantyckiego, a jego główna rywalka, nacjonalistka Marine Le Pen, postrzegana jako nowa sojuszniczka "prawicowej" formacji rządzącej w Polsce, jest od zawsze przeciwna NATO i wiodącej roli Ameryki w sprawach wojskowych w Europie. Polska ani nie może pozwolić obrażonej na Amerykę Francji osłabiać NATO, ani nie może sama obrażać się z kolei na Francję, ponieważ pozostanie poza nurtem europejskiego filaru obronnego, co jest samo w sobie niekorzystne dla Polski. Duża rola przypadnie Niemcom, które ani nie chcą stać się liderem militarnym UE, ani nie chcą wypchnięcia Ameryki z europejskiej obronności, i również nie chcą zniechęcać Francji do podniesienia rangi militarnego wymiaru Unii Europejskiej. Istna mozaika wyzwań dla Europy. I to wszystko z powodu australijskich okrętów podwodnych.

Po trzecie: Polska musi patrzeć pilnie na Australię, jak radzi sobie w nowych realiach geopolitycznych. Jak buduje silniejszy sojusz z Ameryką, ale jak jednocześnie nadal handluje z rywalem chińskim. Obserwować warto, na ile zobowiązania amerykańskie wobec Australii są realne, a na ile to tylko deklaracje. Ameryka zawsze może, korzystając z nadzwyczajnie korzystnej geografii i siły własnej armii i floty, odciąć się od konfliktów na Pacyfiku i na Dalekim Wschodzie i wrócić do siebie. Jak w Europie. Ameryka i tam i tu być nie musi, ale być chce, oby jak najdłużej. Australia zaś swojego położenia geograficznego nie zmieni. Polska też nie.

I na koniec. Po czwarte: warto mieć na Bałtyku sprawne okręty podwodne.

Autorka/Autor:Jacek Stawiski

Źródło: TVN24 BiS

Źródło zdjęcia głównego: EPA/YONHAP/PAP