"On przestał oddychać. Próbujemy go reanimować"

Aktualizacja:

- Potrzebujemy ambulansu. Jak najszybciej - to pierwsze słowa ochroniarza, który dzwonił na numer alarmowy zaraz po tym, jak się dowiedział, że Jackson przestał oddychać. Zeznania Alberto Alvareza obciążają lekarza gwiazdy pop, Conrada Murray'a. Przed sądem ochroniarz zeznał, że lekarz był wtedy "bardzo zdenerwowany". W jednej z kroplówek świadek miał też widzieć "dziwną, mleczną substancję", która wydała mu się podejrzana.

"Potrzebujemy pomocy. Przestał oddychać. Próbujemy reanimować" - mówił 25 czerwca 2009 Alvarez, dzwoniąc na numer 9-11. Wykonał telefon tuż po tym, jak dowiedział się, że Jackson może umierać. Nagranie rozmowy odtworzono w sądzie jako jeden z dowodów.

Według zeznań Alberto Alvareza, prywatny lekarz Jacksona "zbiegł po schodach między 12:05 a 12:10 (Jackson zmarł wg. dokumentów policji o 11:56 - red.) i zaczął nerwowo krzyczeć, żeby wezwać Prince'a, tzn. najstarszego syna Michaela, ochronę i pomoc".

"Dziwna, biała, substancja"

Po tych słowach ochroniarz pobiegł za Murray'em na górę i tam, stojąc przy łóżku króla pop, obserwował poczynania lekarza. Ten miał w pierwszej kolejności chwycić garść fiolek i przekazać je Alvarezowi, mówiąc, że ma je schować w torbie, a następnie przekazał mu kroplówki z roztworem solankowym. Te jednak wydały się ochroniarzowi podejrzane.

- Kroplówka miała w sobie jakąś białą, mleczną substancję. Pamiętam, że zobaczyłem ją na dnie - zeznał przed sądem. Te reklamówki z kroplówkami dr Murray kazał Alvarezowi "zabrać".

Spór o propofol

Oskarżyciele wyjaśnili potem ławie przysięgłych, że ta mleczna substancja to propofol, którego Murray użył za dużo, powodując zgon muzyka, a co za tym idzie, Murray działał tak, by "zatrzeć ślady" swojego czynu. Ma też świadczyć o tym fakt, iż pogotowie zostało przez lekarza wezwane dopiero po pozbyciu się kroplówek i fiolek z sypialni piosenkarza.

Obrona nie zgodziła się z tym argumentem i ponownie stwierdziła, że propofol nie był główną przyczyną śmierci Jacksona, a główny obrońca Murray'a, Ed Chernoff zakwestionował dokładność zeznań ochroniarza stwierdzając, że tak dokładnie wydarzeń sprzed dwóch lat nie mógł pamiętać.

Ochroniarz pod ścianą

- Czy zna pan jakiś powód, dla którego dr Murray miałby z panem konspirować w celu ukrycia leków? - padło po chwili pytanie ze strony Chernoffa. Ochroniarz nie miał jednak okazji na nie odpowiedzieć, bo oskarżenie wniosło sprzeciw, podtrzymany przez sędziego.

Po chwili jednak Alvarez znalazł się pod ścianą, kiedy na pytanie o to, jak w ciągu "mniej niż minuty", udało mu się wbiec na górę, zabrać torby, zawołać dzieci muzyka, wrócić z nimi do sypialni i zbiec na dół, by zadzwonić po pogotowie, odpowiedział: - Jestem bardzo sprawny.

Przez salę przeszedł wtedy lekki pomruk dezaprobaty.

Trzy dni procesu

Na koniec trzeciego dnia procesu przepytana przez obie strony została też szefowa personelu Jacksona, Kai Chase. Odpowiadała na pytanie o to, dlaczego po tym, jak usłyszała, że "coś się stało", najpierw przyprowadziła do sypialni muzyka Prince'a (najstarszego syna - red.), a nie zadzwoniła po karetkę.

 
Materiał dowodowy w toczącym się procesie Reuters

Chase stwierdziła, że w tej samej chwili zobaczyła go na korytarzu i poczuła, że to "najlepsze", co mogła zrobić.

Conradowi Murray'owi, byłemu osobistemu lekarzowi Michaela Jacksona grożą cztery lata więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci. Jego obrona twierdzi jednak, że Jackson popełnił samobójstwo, wstrzykując sobie większą dawkę leków pod nieobecność Murray'a w sypialni.

Źródło: Reuters, APTN