"Oburzeni" w USA sparaliżowali Oakland. Nie działa port.

Aktualizacja:

"Wszystkie operacje morskie związanie z portem w Oakland zostały zawieszone do czasu, kiedy w mieście znów będzie bezpiecznie" - napisał w specjalnym oświadczeniu jego operator. W środę kilka tysięcy "oburzonych" wyszło na ulice miasta i po wielogodzinnym marszu dotarło na nabrzeże miasta, gdzie zaczęło okupację przystani i magazynów. Oakland to jeden z największych portów w USA.

Oakland jest od ub. tygodnia głównym miejscem marszów "oburzonych" po tym, jak w czasie jednego z pochodów gumową kulą trafiony i dosyć poważnie ranny został były żołnierz armii amerykańskiej pikietujący wraz z tłumem.

Port zamknięty. Miasto otwarte

W środę uwaga protestujących skupiła się na porcie, przez który rocznie "przechodzi" towar o wartości ok. 40 mld dolarów. Do tysięcy maszerujących osób chcieli podobno dołączyć miejscowi rybacy, ale ich związek zawodowy im tego zabronił. Mimo to 40 z 325 miejscowych rybaków i pracowników portu nie pojawiło się tego dnia w pracy.

W czasie, gdy port jest zamknięty - w innych częściach miasta większość sklepów działa. Protestujący wykorzystują zainteresowanie mediów przede wszystkim po to, by w takich chwilach dziękować właścicielom małych restauracji i sklepów, którzy ich karmią lub sprzedają jedzenie po niższych cenach.

Władze miejskie oraz stanowe zdecydowały, że mimo "dużych niepokojów" w mieście wszystkie urzędy oraz szkoły będą w najbliższych dniach otwarte.

CZYTAJ SPECJALNY RAPORT TVN24.PL - "OBURZENI" 2011

Źródło: Reuters