Niewidomy dysydent chce wyjechać. Negocjacje


Chiński dysydent Chen Guangcheng poinformował w czwartek, że chce opuścić swoją ojczyznę, bo umowa zawarta z władzami została złamana. Obecnie trwają negocjacje w tej sprawie między politykami z Waszyngtonu i Pekinu. Wcześniej, po ucieczce z aresztu domowego, Chen przez sześć dni ukrywał się w ambasadzie USA w chińskiej stolicy.

Zdaniem Chena umowa zawarta z władzami wcale nie ochroni jego i jego rodziny. - Chińskie władze zagwarantowały mi wolność i prawa obywatelskie. Jednak wczoraj wieczorem spostrzegłem, że mój telefon jest kontrolowany. (...) Chcę opuścić Chiny i to jest to, co pierwotnie doradzał mi Biały Dom - powiedział w czwartek dysydent.

Przedstawiciele władz amerykańskich w czwartek odbyli dwie długie rozmowy z Chenem i jego żoną, podczas których działacz powiedział, że chce wraz z rodziną wyjechać z Chin - powiedziała rzeczniczka departamentu stanu Victoria Nuland.

- Potrzebne będą dalsze rozmowy, by dokładniej ustalić, co zamierzają zrobić (Chen i jego rodzina) i rozważyć możliwości - dodała.

Chińczycy się zgodzą?

Nie wiadomo, czy strona chińska będzie skłonna negocjować w sprawie Chena - zauważa agencja AP. Pekin wyraził już niezadowolenie z faktu, że USA udzieliły schronienia aktywiście; w podobnym tonie w czwartek wypowiedziało się chińskie MSZ, które nazwało działania USA ingerowaniem w wewnętrzne sprawy Chin.

Nawet jeśli Chiny pozwolą Chenowi na opuszczenie kraju, otwartą kwestią pozostaje na razie, czy będzie mógł wrócić. Znane są przypadki, gdy władze unieważniały dokumenty przebywających za granicą dysydentów, przez co stawali się bezpaństwowcami.

Dalsza zwłoka w sprawie Chena będzie tylko osłabiać pozycję USA w rozmowach. Nacisk na rozwiązanie problemu osłabnie, gdy sekretarz stanu Hillary Clinton wyjedzie z Chin - podkreśla AP. Do soboty Clinton przebywa w Pekinie, gdzie obecnie uczestniczy w rozmowach na forum Strategicznego i Gospodarczego Dialogu USA-Chiny.

Źródło: PAP, "Daily Telegraph"