Niemiecki "Fritzl" ma 15 dzieci

Aktualizacja:

Nazywa się Detlef S., jest Niemcem, ma żonę i 15 dzieci. Ale dopiero określenie go "drugim Fritzlem" mówi, z kim mamy do czynienia. Jest oskarżony o 350 napaści seksualnych na swoje dzieci na przestrzeni ponad 20 lat.

Mieszkali w miasteczku Fluterschenn, koło Bonn. Mąż, żona i piętnaścioro dzieci. Że dzieci cierpiały wydało się po tym, jak jedna z sióstr znalazła list napisany przez drugą. Każda z nich doznawała tyranii i gwałtów ojca. List okazał się impulsem do ujawnienia prawdy.

- Detlof S. jest oskarżony o seksualne wykorzystywanie córki, pasierbicy i pasierba, którzy są bliźniakami, zdarzenia miały miejsce od 1987 do 2009 roku - powiedział Thorsten Kahl, prokurator w Koblencji.

Chodzi o zarzuty 350 napaści seksualnych i długotrwałego, ciężkiego wykorzystywania nieletnich - oba zostały wczoraj odczytane w niemieckim sądzie.

Wybrał córkę i pasierbów

Żona Detlefa czworo dzieci miała z poprzedniego małżeństwa, a po ślubie z Detlefem urodziła kolejną czwórkę. Mężczyzna do celów przestępczych wybrał jedną z córek - dziś 18-letnią, występującą pod pseudonimem Janine oraz dwójkę pasierbów - bliźniaków: 28-letnią Natalie i Bjorna. Dziewczęta przez ojca były prostytuowane - sprzedawał je kolegom.

To Natalie urodziła ojczymowi ośmioro dzieci. Jedno z nich badań DNA potwierdzających ojcostwo nie doczekało, zmarło. Wreszcie to Natalie znalazła list przybranej siostry, który miał być listem pożegnalnym - wtedy coś pękło, zwróciła się z prośbą o pomoc na policję.

Ojciec i oprawca

- To ojciec i oprawca w jednym - tłumaczyła przed sądem Sandra Buhr, adwokat córki Detlefa S. Cała trójka - córka, pasierbica i pasierb przez lata byli zastraszani, mają wpojone pojęcie nie mówienia o wewnętrznych, domowych relacjach.

W ich imieniu, w imieniu całej trójki w sądzie pojawił się Bjoern. - Powtarzam sobie, że on już jest tam gdzie od dawna powinien być, że nic już nie może mi zrobić, a i tak się bardzo boję - przyznał. Złożył zeznania i szybko opuścił budynek sądu.

- Mój oprawca nie przyznał się do winy. Twierdzi, że nic nie zrobił, jest wściekły i grozi nam. To było za dużo, te zaprzeczenia. Mam nadzieję, że zostanie ukarany, żeby nasza walka nie poszła na marne - powiedział jednemu z dziennikarzy.

Wiedzieli i siedzieli bezczynnie

Na sali pojawiło się wielu chętnych śledzenia sprawy obserwatorów, także mieszkańców małego Fluterschenn. Przerażające jest to, że prawdopodobnie wielu z nich wiedziało o dramacie rodziny. Jeden z pasierbów Detlefa opowiedział niemieckiej gazecie, że wszyscy znali problem rodziny: alkohol, przemoc, kazirodztwo. Nikt nie pomógł.

Źródło: tvn24