Nick Cordero, kanadyjski aktor grający w Stanach Zjednoczonych, zmarł w wieku 41 lat z powodu powikłań wywołanych przez koronawirusa. O śmierci aktora poinformowała w mediach społecznościowych jego żona. "Bóg ma kolejnego anioła w niebie" - napisała.
Nick Cordero zmarł 5 lipca lipca w Los Angeles w USA. Cordero trafił do szpitala pod koniec marca, stwierdzono u niego zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2. Z powodu komplikacji w kwietniu amputowano mu nogę. Aktor przez kilka tygodni był nieprzytomny. W mediach społecznościowych pojawił się nawet hashtag #WakeUpNick.
W maju Amanda Kloots, żona Cordero, poinformowała, że aktor wybudził się, jednak jego organizm jest niezwykle osłabiony przez COVID-19. Nick Cordero miał bardzo obniżony poziom białych krwinek. 2 lipca, w rozmowie z jedną z amerykańskich telewizji, Kloots przyznała, że jej mąż potrzebuje przeszczepu obu płuc. Trzy dni później Nick Cordero zmarł. O jego śmierci Kloots napisała na Instagramie.
"Bóg ma kolejnego anioła w niebie. Dzisiaj rano odszedł mój drogi mąż. Otoczony miłością przez swoją rodzinę, która śpiewała i modliła się, gdy powoli nas opuszczał (…)"- napisała Amanda Kloots.
"Świat bez niego jest gorszy"
Nick Cordero urodził się w Kanadzie. Na nowojorskim Broadwayu zadebiutował w 2012 roku. W 2014 został nominowany do nagrody Tony za rolę w "Bullets Over Broadway". Od 2017 roku występował również w serialach telewizyjnych, między innymi w "Blue Bloods".
Fani aktora i osoby znane ze świata show-biznesu żegnają go, komentując post Amandy Kloots na Instagramie.
"Świat bez niego jest gorszy" - napisał jeden z komentujących. "Modlę się i przesyłam Tobie i Twojej rodzinie całą miłość, którą mam"- dodała modelka Denise Bidot.
Źródło: Instagram, TVN24.pl
Źródło zdjęcia głównego: instagram.com/amandakloots