Napolitano nie chce być prezydentem Włoch. Następcą śledczy od zamachu na papieża?


Przed rozpoczynającym się w czwartek wyborem prezydenta Włoch przez parlament, obecny szef państwa, prawie 88-letni Giorgio Napolitano powtarza, że nikt nie przekona go, by pozostał na drugą kadencję. Wciąż nie wiadomo, kto może być jego następcą.

Na politycznej giełdzie możliwych kandydatów na urząd prezydenta pojawiło się nieoczekiwanie nazwisko Ferdinando Imposimato, emerytowanego sędziego śledczego, który prowadził dochodzenie w sprawie zamachu na Jana Pawła II w 1981 r. oraz postępowania antymafijne.

Giorgio Napolitano, cieszący się największym spośród wszystkich polityków zaufaniem obywateli, po raz kolejny odrzucił możliwość ubiegania się o drugą siedmioletnią kadencję.

Jego zdaniem nie byłoby to żadne rozwiązanie w sytuacji obecnego pata politycznego w kraju, gdzie z powodu niejasnej sytuacji powyborczej nie można od lutego powołać rządu. Prezydent stwierdził wręcz w rozmowie z dziennikiem "La Stampa", że jego pozostanie na stanowisku oznaczałoby "przekroczenie granicy śmieszności".

Napolitano nie chce także słyszeć o innym proponowanym mu rozwiązaniu, aby pozostał na stanowisku tylko na krótki czas, do momentu uspokojenia politycznej sytuacji i utworzenia rządu. Potem zaś mógłby ustąpić. Zwolennicy takiego scenariusza argumentują, że przecież nawet papież podał się do dymisji. Prezydent uważa jednak, że to nie jest dobry przykład, gdyż w przypadku papieża nie można mówić ani o początku, ani o końcu kadencji.

Napolitano apeluje do sił politycznych, by znalazły odwagę i dokonały wyboru jego następcy, unikając pogrążania Włoch w dalszym chaosie.

Prodi się przygląda

Tymczasem na trzy dni przed przystąpieniem przez obie izby parlamentu oraz 58 elektorów ze wszystkich regionów do wyboru prezydenta, nawet najmocniejsi potencjalni kandydaci nie potwierdzają, że zamierzają się ubiegać o ten urząd.

Były premier i były przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi oświadczył na przykład, że "nie jest kandydatem" i "tylko się przygląda".

Także przywódca centrolewicowej Partii Demokratycznej Pier Luigi Bersani, któremu nie udało się utworzyć rządu po wyborach, mówi, że nie zamierza kandydować.

Milczy również była unijna komisarz Emma Bonino z partii Radykałowie. Podczas gdy część sceny politycznej uważa, że miałaby ona bardzo duże szanse, nie brakuje też opinii, iż jej kandydatura wywołałaby zbyt duże podziały przede wszystkim z powodu radykalnych poglądów jej partii występującej otwarcie przeciwko Kościołowi.

W szeregach centroprawicy najczęściej wskazywany jest były wieloletni współpracownik Silvio Berlusconiego, Gianni Letta.

Debiutujący na scenie politycznej Ruch Pięciu Gwiazd byłego komika Beppe Grillo przedstawił listę 10 nazwisk spośród wszystkich najmocniejszych kandydatów i zachęca swych sympatyków do internetowego głosowania w celu wybrania faworyta. Na liście tej jest - obok Beppe Grillo - m.in. znany działacz humanitarny Gino Strada, a także sędzia Imposimato. Ale znalazło się tam też nazwisko laureata literackiej Nagrody Nobla Dario Fo, który wcześniej deklarował, że nie zamierza ubiegać się o urząd prezydenta.

Autor: bor//bgr / Źródło: PAP