"Największy wybuch, jaki widziałem w życiu"


Wulkan Merapi nie daje o sobie zapomnieć i nadal wypluwa z siebie potężne kłęby pyłu. Tysiące osób musiały schronić się w tymczasowych schroniskach. Indonezyjskie władze zwiększyły strefę zagrożenia, która teraz rozciąga się w promieniu 20 kilometrów od krateru.

Ponad 100 tys. osób (niektóre agencje piszą o 200 tys. ewakuowanych) z miejscowości położonych w pobliżu wulkanu zostało rozmieszczonych w 35 prowizorycznych schroniskach.

Strefa bezpieczeństwa

Mimo trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli mieszkańcy Indonezji, wiele osób nie narzeka. - Warunki są dobre, dostajemy codziennie posiłki. Wszystko jest w porządku - powiedziała jedna z ewakuowanych. Inny dodał, że ma nadzieję na szybki powrót do domu. - Mam nadzieję wrócić do pracy na mojej farmie (...) - powiedział Setyo Wiyono. Kiedy będzie mógł wrócić, tego nie wiadomo. Jego dom znajduje się bowiem 17 kilometrów od szczytu. Indonezyjskie władze poszerzyły strefę bezpieczeństwa do 20 km i obejmuje ona obecnie przedmieścia dawnej królewskiej stolicy Jogyakarta. Miasto postawiono w stan alarmowy.

Merapi wzbudza sporo strachu. - To największy wybuch, jaki widziałem w moim życiu - powiedział 58-letnia Wajiman.

Merapi straszy

Wulkan Merapi na indonezyjskiej wyspie Jawa przebudził się 26 października. Do kolejnej niezwykle silnej erupcji doszło w czwartek. Z wulkanu zaczęły wydobywać się tzw. lawiny piroklastyczne - złożone z gorących gazów wulkanicznych, popiołu i fragmentów skalnych - które spływają zboczem wulkanu z prędkością dochodzącą do 100 km na godzinę, paląc wszystko na swej drodze.

Wbrew przewidywaniom ekspertów, którzy sądzili, że po serii erupcji ciśnienie w kraterze Merapi opadnie, wybuchy przybierają na sile. W środę Merapi wyrzucił na wysokość 6 km ogromną chmurę sadzy, która pokryła tereny w promieniu 250 km.

W wyniku wybuchu wulkanu zmarło już ponad 100 osób.

Źródło: reuters, pap