Może nie być kolejnego Dalajlamy

Aktualizacja:

Przywódca duchowy Tybetańczyków, XIV Dalajlama powiedział, że jeszcze za jego życia powinno odbyć się referendum dotyczące zmiany sposobu wyłaniania przywódcy tego narodu. Być może w ogóle zniknie tytuł Dalajlamy.

- Jeśli ludzie czują, że instytucja Dalajlamy jest wciąż konieczna, to będzie trwała - zaznaczył jednak. - Kiedy pogorszy się mój stan zdrowia, wtedy poważne przygotowania [do referendum] powinny być uczynione - dodał Dalajlama.

Nie wiadomo jeszcze, w jakiej formie referendum mogłoby się odbyć, pewne jest, że zmiany podjęte w jego trakcie mogą całkowicie zmienić trwający wieki system przywództwa politycznego i duchowego obowiązujący w Tybecie. Mieliby w nim wziąć udział buddyści tybetańscy zamieszkujący tereny od Himalajów do Mongolii.

Chiny natychmiast potępiły słowa Dalajlamy, stwierdzając, że doprowadziłoby to do pogwałcenia ustanowionej praktyki religijnej. - Oświadczenie Dalajlamy jest rażącym pogwałceniem praktyk religijnych i historycznych procedur - powiedział szef chińskiego MSZ.

Dlaczego referendum?

Są co najmniej dwa powody wypowiedzi Dalajlamy. Pierwszy i najważniejszy dotyczy chęci zawłaszczenia i wykorzystania wielowiekowej tybetańskiej tradycji właśnie przez wadze w Pekinie.

Tradycyjnie to Panczenlama odpowiadał za szukanie kolejnej inkarnacji Dalajlamy, a Dalajlama poszukiwał Panczenlamy. Jednak obecnie w Tybecie Panczenlamą jest marionetkowy, wybrany przez ateistyczne Chiny Gjalcen Norbu, zwany fałszywym lamą. Prawdziwy, odnaleziony i wyznaczony przez Dalajlamę XI Panczenlama - Gedun Czokji Nima, tuż po ogłoszeniu wyboru w 1995 roku zniknął za sprawą pekińskich władz. Jego los od lat pozostaje nie znany, nie wiadomo, czy w ogóle żyje.

W związku z tym, w wypadku śmierci Dalajlamy Chińczycy będą chcieli wykorzystać Gjalcena Norbu do wybrania mniej kłopotliwego, XV Dalajlamy. Jednym z możliwych dla Tybetańczyków wyjść byłoby zrezygnowanie w wielowiekowej tradycji i wytypowanie nowego, duchowego przywódcy Tybetu przez obecnego.

Celem wszystkich wielkich tradycji religijnych nie jest budowanie dużych świątyń na zewnątrz, ale tworzenie świątyń dobra i współczucia wewnątrz, w naszych sercach. Jego Świątobliwość XIV Dalajlama

Drugim powodem jest sytuacja, która powstała po ucieczce Dalajlamy do Indii w 1959 roku. Od prawie 50 lat duchowy przywódca Tybetu pozostaje oddzielony od swojego narodu. Mimo wielokrotnych próśb Chiny nigdy nie zezwoliły na jego przyjazd na Dach Świata. I tutaj właśnie jest druga przyczyna wypowiedzi Dalajlamy: konieczność zmiany tradycji tak, by mimo okupacji Tybetu ludzie tam mieszkający czerpali z niej największą korzyść.

Sytuacja w Tybecie

Od momentu zajęcia Tybetu przez Chiny w 1950 roku, na skutek działania władz w Pekinie, zginęło ponad 1,2 miliona rdzennych mieszkańców kraju. Zniszczono też ponad 5000 klasztorów buddyjskich, a religię poddano ścisłej kontroli władz. Chiny prowadzą też intensywną akcję kolonizacyjną, w wyniku której na historycznym terytorium Tybetu żyje już więcej napływowych Chińczyków, niż Tybetańczyków.

Dalajlama, zmuszony w 1959 roku do ucieczki do Indii, od tamtego czasu pozostaje na uchodźtwie. Od kilkudziesięciu lat niestrudzenie podróżuje po świecie i walczy o poszanowanie praw człowieka i poprawne ułożenie stosunków z Chinami. Propaguje też ideały walki bez przemocy, oparte na ahimsie - zasadzie niekrzywdzenia żadnej żywej istoty. Za tę działalność uhonorowano go Pokojową Nagrodą Nobla.


Źródło: CNN, IAR