"Przechodzimy do opozycji. Premier i ministrowie podają się do dymisji"


Demokratyczna Partia Mołdawii (PDM) przechodzi do opozycji - ogłosił w piątek wiceszef tego ugrupowania Vladimir Cebotari. Dodał, że gabinet na czele z Pavlem Filipem podaje się do dymisji. Zaznaczył, że partia wciąż opowiada się za przedterminowymi wyborami.

Demokratyczna Partia Mołdawii podjęła taką decyzję, by kraj mógł wyjść z politycznego kryzysu - oświadczył Vladimir Cebotari. - Przechodzimy do opozycji. Dziś premier i ministrowie podają się do dymisji. To sygnał, że PDM nie trzyma się władzy - przekazał po posiedzeniu krajowego komitetu partii.

Pod koniec lutego w Mołdawii odbyły się wybory parlamentarne. Przez parę miesięcy w kraju występowała dwuwładza. Wiele instytucji (np. policja i inne struktury siłowe) wciąż kontrolowane było przez poprzedni gabinet, kierowany przez Pavla Filipa.

"Nie mogą legalnie rządzić krajem"

Demokratyczna Partia Mołdawii, której liderem jest oligarcha Vlad Plahotniuc, nie uznaje powołanego w ubiegłą sobotę koalicyjnego rządu proeuropejskiego bloku Teraz (ACUM) i prorosyjskiej Partii Socjalistów Republiki Mołdawii (PSRM). Obydwa gabinety nawzajem oskarżały się o uzurpację władzy. Na czele nowego rządu stanęła była minister edukacji i doradczyni w Banku Światowym Maia Sandu, jedna z liderek ACUM, a szefową parlamentu została przewodnicząca PSRM Zinaida Greceanii. - Pełna odpowiedzialność za rozwój sytuacji przechodzi w ręce bloku ACUM i socjalistów. Ale nie mogą legalnie rządzić krajem, ponieważ nie ma do tego legalnych ram - podkreślił Cebotari. Wskazał, że partia wciąż popiera ideę rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. - Jest to konieczne, by nowe władze były prawowite - podkreślił. Dodał, że jego partia jest gotowa, by znaleźć rozwiązania, "aby w Mołdawii był prawowity parlament i rząd".

Polityczny kryzys w Mołdawii

Przez ostatnie parę miesięcy nowy gabinet Sandu był uznawany przez prezydenta Dodona i parlament, a rząd Pavla Filipa, bliskiego współpracownika oligarchy Vlada Plahotniuca, za prawowity uznawał Trybunał Konstytucyjny. Trybunał orzekł, że parlament, który przegłosował wotum zaufania dla rządu, a wcześniej wyłonił swojego przewodniczącego, stracił legitymację do rządzenia, ponieważ powinien był powołać nowy rząd w ciągu trzech miesięcy od wyborów, a ten termin minął 7 czerwca. W związku z tym - jak argumentował trybunał - wszystkie decyzje podjęte po tym terminie przez parlament, w tym wyłonienie nowego rządu, są nieważne. Zdaniem trybunału, prezydent jest w takiej sytuacji zobowiązany do rozwiązania parlamentu i rozpisania przedterminowych wyborów.

Autor: momo//rzw / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Flicr/ U.S. Department of State