"Misja Brahimiego w Syrii jest skazana na niepowodzenie"


- Misja emisariusza wspólnoty międzynarodowej do Syrii, Lakhdara Brahimiego, jest skazana na niepowodzenie, ale to nie my będziemy za to odpowiedzialni - powiedział płk Al-Okaidi, jeden z przywódców powstańczych, szef rady wojskowej w Aleppo,

Mediator z ramienia ONZ i Ligi Arabskiej połączył się w niedzielę przez Skype'a z pułkownikiem Abdelem Dżabbarem al-Okaidim i rozmawiał w ten sam sposób z kilkoma innymi przedstawicielami dowództwa powstańczego. Byli wśród nich również rzecznik powstańczych sił zbrojnych, płk Kasem Sadedin i szef powstańczej rady wojskowej w Damaszku płk Haled Hobus. Żaden z nich nie wróżył jednak misji następcy Kofiego Annana w roli mediatora lepszych wyników. - Jesteśmy przekonani, ze wspólnota międzynarodowa w rzeczywistości nie pomoże narodowi syryjskiemu - oświadczył płk Okaidi dla agencji AFP. Płk Hobus w rozmowie z agencją powiedział z kolei: - Ojciec (prezydenta) Baszara el-Asada, Hafez el-Asad zagarnął władzę siłą, i obecnego reżimu, po 40 latach, nie da się odsunąć od władzy inaczej niż siłą. Ciąg dalszy krwawych walk Z Aleppo, dawnej metropolii gospodarczej kraju, nadal napływają dramatyczne doniesienia o krwawych walkach, całych kwartałach miasta obróconych w gruzy, obronie powstańczych barykad i opustoszałych ulicach zasypanych gruzem pod stałym obstrzałem strzelców wyborowych z armii rządowej. Tak miasto opisał w niedzielę specjalny wysłannik madryckiego dziennika "El Pais" Antonio Pampliega: "Widmowa dzielnica Saif al-Dukla. Na końcu długiej alei żółty autobus z wybitymi wszystkimi szybami i przebitymi oponami zaznacza linię demarkacyjną między życiem a śmiercią. Po drugiej stronie snajperzy strzelają do wszystkiego, co się rusza".

Jak mówi kupiec z tej dzielnicy, Abu Abderraman, cytowany przez dziennikarza, "reżim osiągnął to, do czego zmierzał". "Bombardują nas dzień i noc bez chwili przerwy; celem nie jest wybicie zbrojnych powstańców, lecz ukaranie ludności za to, że się zbuntowała" - stwierdził Abderraman. Wojna dla najbogatszych czymś egzotycznym W Aleppo, ostrzeliwanym przez 24 godziny na dobę przez artylerię rządową, 90 tys. uciekinierów z najbardziej zniszczonych dzielnic miasta znalazło schronienie w budynkach szkolnych, ale nie dla wszystkich wystarcza miejsc. Dziennikarz "El Pais" opisuje tragedię ojca, który powrócił niedawno z emigracji zarobkowej. "Nie przyszło mi do głowy, aby wziąć karabin i zabijać - opowiadał mężczyzna. - Ale zgłosiłem się do noszenia rannych. Aż pewnego ranka, po bombardowaniu, uświadomiłem sobie, że ranna dziewczyna, która umarła na moich rękach, gdy niosłem ją do szpitala, to moja córeczka". Jednak nie całe Aleppo wali się w gruzy pod ogniem artylerii Asada. Wysłannik "El Pais" opisuje jedną z nietkniętych oaz Aleppo: "W takich dzielnicach, jak Mogambo, zamieszkane przez sunnicką większość (popierającą rząd-red.), wojna wydaje się czymś egzotycznym, co dzieje się gdzieś daleko - o kilkanaście kilometrów stąd. To jedna z dzielnic, w których mieszkają najbogatsi Syryjczycy (...). Tutaj ludzie wychodzą codziennie wieczorem do restauracji, chodzą do kina".

Autor: dp//kdj / Źródło: PAP

Raporty: