Miliony internautów szukają boeinga. Czy crowdsourcing ma sens? Naukowcy: Tak


Ponad 300 mln wyświetleń zdjęć satelitarnych, ponad 3 miliony internautów z całego świata, którzy zaangażowali się w poszukiwania zaginionego boeinga Malaysian Airlines. Po 16 dniach starań, by dowiedzieć się, jaki los spotkał 239 członków rejsu z 8 marca, można zapytać, czy "zlecenie" poszukiwań maszyny anonimowym internautom ma w ogóle sens? W końcu B777 "znalazła" nawet Courtney Love. Ale naukowcy odpowiadają: tak, to ma sens. I tłumaczą, dlaczego.

Gdy okazało się, że zawiodły radary, dziesiątki okrętów, samolotów, helikopterów i tysięcy ludzi zaangażowanych w akcję poszukiwawczą rozciągającą się od Chin i Tajlandii po wybrzeża Australii, zwrócono się do nich: internautów.

Courtney Love "znalazła" boeinga

Serwis Digital Globe udostępnił za darmo w sieci jako pierwszy zdjęcia satelitarne wykonane 12 marca, cztery dni po zniknięciu samolotu, z obszaru, w którym jak sądzono, maszyna mogła wpaść do morza. 18 marca gdzieś na Morzu Południowochińskim w połowie drogi między Malezją a Tajlandią "odnalazła" go nawet Courtney Love, która ze swego domu w Los Angeles oznaczyła "szczątki MH370" ze stwierdzeniem skierowanym do wszechwiedzącej sieci: "Nie jestem specjalistą, ale to mi wygląda na kawałki samolotu".

Po tym wydarzeniu pojawiły się - np. w USA - głosy, że poszukiwania boeinga Malaysian Airlines zaczynają przypominać zwykłą zabawę w skali planetarnej i nic z nich nie wyjdzie. Ale szybko pojawili się naukowcy, którzy stwierdzili, że internauci nie dali sobie rady z zagadką głównie dlatego, że nie mają dostępu do wszystkich zdjęć satelitarnych z ogromnego obszaru morskiego i oceanicznego ciągnącego się od Malezji aż po Australię.

Naukowcy: internauci na pomoc? Dobry pomysł

Ci badacze pracują na Uniwersytecie w Kolorado. Na początku marca opublikowali wyniki badań dot. materiałów satelitarnych i zdjęć wykonywanych przez teleskopy obsługiwane przez NASA. Naukowcy zaprosili do badania grupę kilkuset osób i kazali im szukać oraz oznaczać kratery i inne obiekty wskazane przez program na mapie Księżyca.

Okazało się, że z połączenia setek wyników, spojrzeń setek ludzi - zwykłych użytkowników internetu - udało się uzyskać "mapę" Księżyca tak samo dokładną, jak w przypadku tej stworzonej przez grupę kilkunastu naukowców z doświadczeniem w badaniach kosmicznych. Którym zresztą zajęło to o wiele więcej czasu.

Doprowadziło to badaczy do wniosku, że w przypadku prostych zadań tzw. crowdsourcing może być nawet nieodzowny w procesie szybszego znalezienia "rozwiązania" dla problemu.

USA doceniły internet. W sieci bronili się przed Sandy

To, w czym uczestniczą internauci, to właśnie crowdsourcing, czyli realizowanie zadań w oparciu o działanie dużej grupy ludzi. Od kilku lat, dzięki funkcjonowaniu sieci www, przybrał on realne kształty. Z wiedzy internetowego "tłumu" skorzystał nawet rząd Stanów Zjednoczonych w trakcie i po huraganie Sandy.

W trakcie uderzenia żywiołu, który najpierw pogrążył w chaosie Karaiby, a w październiku 2012 r. USA, Amerykańskie Towarzystwo Meteorologiczne próbowało określać zagrożenie, prosząc ludzi o śledzenie poziomu wód i siły wiatru, i w ten sposób porównywać je z odczytami ze swoich pracowni i zdjęć satelitarnych. To pozwoliło na tworzenie możliwie najdokładniejszego obrazu szalejącego huraganu.

Huragan Sandy 24 października 2012 r. Internauci śledzili jego uderzenie w USA i informowali o nim rządowe agencje codziennieNOAA/ NRL Monterey Marine Meteorology Division

Po przejściu Sandy, która kosztowała amerykańską gospodarkę ponad 60 mld dol., instytucje rządowe i ośrodki badawcze ponownie poprosiły internautów o pomoc. Opisanie szkód, jakie wyrządził żywioł w kolejnych miesiącach, pozwoliło zdecydować o tym, jakiego rodzaju zabezpieczenia zastosować w przyszłości dla lepszej ochrony mieszkańców na wschodnim wybrzeżu USA.

Do nieograniczonych wręcz możliwości internautów i wglądu milionów par oczu w zdjęcia satelitarne nie odwołano się tymczasem w sierpniu 2005 r., gdy huragan Katrina pustoszył południowe wybrzeże USA i kompletnie zdewastował Nowy Orlean, zabijając prawie dwa tysiące ludzi. Nieudolne zarządzanie akcją ratunkową i nie wsłuchiwanie się w potrzeby mieszkańców, którzy m.in. za pomocą internetu próbowali wskazywać miejsca i osoby potrzebujące natychmiastowej pomocy, w dużej mierze kosztowało potem republikanów porażkę w wyborach prezydenckich. Gdy uderzyła Sandy administracja Baracka Obamy reagowała już kompletnie inaczej.

To właśnie po przejściu Sandy w Stanach Zjednoczonych uznano, że crowdsourcing jest tym rodzajem pomocy, w jaką warto inwestować, zwłaszcza w przypadku klęsk i katastrof na dużą skalę.

W Bostonie FBI przeszkodziło samo sobie

Nie zawsze jednak crowdsourcing się opłaca. Przekonało się o tym Federalne Biuro Śledcze po zamachu w czasie maratonu w Bostonie w ub. roku. Wtedy FBI upubliczniło zdjęcia zamachowców i zachęciło internautów do przesyłania im informacji nt. możliwego miejsca pobytu podejrzanych.

Brak określenia konkretnych danych, jakie interesowałyby śledczych w przypadku braci Carnajewów, doprowadził do wysłania w kolejnych dniach setek tysięcy wiadomości, które zalały i spowolniły działanie serwerów FBI, a poza tym - jak się okazało - w żaden sposób nie przyczyniły do odnalezienia sprawców.

Miliony oczu mogą pomóc, ale...

Nie wiadomo, czy internauci pomogą tym razem. Znalezienie boeinga Malaysian Airlines wydaje się na razie ponad siły prawie 30 krajów świata, które zmobilizowały swój sprzęt i floty, by szukać zaginionych w jednej z najbardziej tajemniczych spraw tego typu w ostatnich latach. By jednak internauci mogli wykazać się w pełni swoimi zdolnościami, powinni dostać do wglądu zdjęcia satelitarne z całego obszaru poszukiwań.

Urzędnicy koordynujący działania z Australii, Malezji czy Chin powinni poprosić ich o "zapisywanie się" do poszczególnych grup; "zatrudnić" użytkowników sieci do przeszukiwania poszczególnych rejonów Oceanu Indyjskiego. Wtedy obszar wzięty pod uwagę przed ekipy ratunkowe - wielkości Stanów Zjednoczonych lub całej Europy - dałoby się "opanować".

[object Object]
Międzynarodowy zespół śledczy: trzej Rosjanie i Ukrainiec podejrzani ws. zestrzelenia malezyjskiego boeinga nad Donbasemtvn24
wideo 2/20

Autor: Adam Sobolewski//gak / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA, Facebook

Raporty: