Fryzury Donalda Trumpa

Źródło:
tvn24.pl
Maciej WierzyńskiTVN24

Czekałem na taką chwilę. Czekałem, kiedy Trump przegra wybory. Czekałem i doczekałem się. Kiedy w Polsce utrwalało się przekonanie, że Trump będzie rządził wiecznie, bo Ameryka zgłupiała, wierzyłem, że to niemożliwe. Mam na to dowód. Felieton "Chwila prawdy" był właśnie o tym. Napisałem w nim: "Nie tracę wiary w siłę amerykańskiej demokracji i odporność amerykańskich instytucji". Wygląda na to, że wyszło na moje, ale czasem dopadają mnie wątpliwości, czy mam rację.

Przez ostatnie cztery lata nie mogłem zrozumieć, jak społeczeństwo bez wątpienia bardziej rozgarnięte niż nasze mogło wybrać na prezydenta zakochanego w sobie pajaca. Faceta, który musi bardzo dużo czasu poświęcać codziennie na układanie fryzury tak, aby ukrywała naturalny w jego wieku proces utraty włosów. We włosach tkwi jednak jakaś tajemna siła, o czym opowiada historia Samsona, który dopóki miał dużo włosów, był niepokonany. Wierzy w to Trump, a widać to na każdym zdjęciu, ale wierzy w to też Biden, który wcześnie zaczął łysieć i aby ukryć ten defekt, zafundował sobie przeszczep. Ma dziś włosów mniej od Trumpa, ale za to wyglądają na jego własne, nie jak peruka i na tym według mnie polega wyższość Bidena.

CZYTAJ WIĘCEJ: "CHWILA PRAWDY"

Siłę włosów uświadomił mi już wiele lat temu mój syn, który jako nastolatek pewnego dnia zaczął sobie starannie modelować falę nad czołem. Kiedy zapytałem, po co to robi, wyczuł natychmiast szyderczą intencję i odpowiedział z godnością: "Bo włosy to bardzo ważna część twojego ciała". Po angielsku, a było to w czasach, gdy chodził do amerykańskiej szkoły, brzmiało to jeszcze bardziej wyniośle, bo włosy to "...a very important part of your body". Od tej pory z należnym szacunkiem przyglądam się fryzurom polityków. Pokaż mi swoją fryzurę, a powiem ci, kim jesteś. Pewny siebie Putin nie boi się ujawniać łysiny, a fircykowaty Macron uklepuje sobie nad czołem śmieszne loczki. Wiele lat temu w paryskiej "Kulturze" Leopold Tyrmand ogłosił demaskatorski esej zatytułowany "Fryzury Mieczysława Rakowskiego", z drugiej strony nowoczesność Gierka mierzono jego precyzyjnie przystrzyżonym jeżykiem. Miało go to korzystnie odróżniać od narodowej w formie łysiny Władysława Gomułki. Tę fryzurologię dałoby się dalej ciągnąć, a nawet rozszerzyć na obowiązujące obecnie mody, np. nieco staroświecki, dyskretnie elegancki Jarosław Gowin i przemyślnie nieogolony Patryk Jaki, ale wracajmy do Ameryki.

Podtrzymuję opinię, że to, co się tam obecnie dzieje, dowodzi siły amerykańskiej demokracji i odporności amerykańskich instytucji. Wbrew podszytym swoistym schadenfreude opiniom o upadku Ameryki demokracja za oceanem trzyma się na tyle dobrze, że nawet Trump podporządkowuje się jej regułom. Robi to niechętnie, odwołuje się do sądów, ale - przynajmniej jak dotąd - sądy nie spełniają jego oczekiwań. Mimo że co kilka godzin ogłasza, że wybory zostały sfałszowane, Trump do tej pory nie wezwał do rozruchów, a zabite deskami witryny sklepowe posłużyły tylko jako obrazek telewizyjny do wykorzystania przez kanał rosyjski RT jako dowód, że Ameryka stoi na skraju wojny domowej. W świetle porażki Trumpa w tej sprawie można by liczyć bardziej na bojówki prawicowe, ale warto przypomnieć, że w ostatnich latach rabowanie sklepów odbywało się raczej w imię sprawiedliwości społecznej i wyrównywania krzywd.

Wszystko jednak przed nami - Biden wygrał, wzywa do jedności i pojednania, ale nie będzie mu szło łatwo. Gotowych do pojednania ludzi w obozie Trumpa nie widać. Sam Trump nie słucha nawet własnego zięcia i nie chce przyznać się do porażki wyborczej. Symetrysta zwróciłby uwagę, że 20 lat temu Al Gore potrzebował prawie pięciu tygodni, aby pogodzić się z porażką w walce o prezydenturę z George’em W. Bushem. Czyli nic nowego i punkt dla optymisty, bo Ameryka wszystko przetrwała, ale czy przetrwa i ten kryzys? Ja wierzę, że tak.

Amerykańska demokracja została skonstruowana tak, żeby uwierała rządzących, a na przykład w Polsce została pomyślana jako system, który rządzącym nie narzuca zbędnych ograniczeń. Obecna władza chce iść po tej drodze jeszcze dalej. Nie tracę nadziei, że im się to nie uda, tak jak dotąd nie udało się Ameryce.

Autorka/Autor:Maciej Wierzyński

Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny, polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: TVN24