Litwa szykuje się na "wojnę hybrydową". Specjalne siły do zwalczania "zielonych ludzików"

MON LitwyW skład sił szybkiego reagowania najpewniej wejdą siły specjalne

Litewskie wojsko utworzy siły szybkiego reagowania liczące 2,5 tys. ludzi. Żołnierze będą pozostawać w ciągłej gotowości do poradzenia sobie z nowymi "niekonwencjonalnymi zagrożeniami bezpieczeństwa". Dodatkowo ma zostać uchwalone prawo, które pozwoli prezydentowi użyć wojska do obrony terytorium bez wprowadzania stanu wojennego.

Powstanie nowych sił reagowania i zmiany w prawie zapowiedział generał Jonas Vytautas Zukas, naczelny dowódca litewskiego wojska. Mają powstać już pierwszego listopada. - Musimy natychmiast zwiększyć naszą gotowość do prowadzenia działań wojskowych podczas pokoju - stwierdził.

Wśród nowych zagrożeń, na które musi być gotowe litewskie wojsko, wymienił "manipulowanie mniejszościami narodowymi, prowokacje, ataki pozapaństwowych grup zbrojnych, nielegalne przekraczanie granicy i naruszanie zasad tranzytu wojskowego".

Siły do zwalczania dywersji

Przedstawiona przez generała lista to dokładny opis zagrożeń, jakie wynikają z zastosowanej przez Rosjan na Krymie i Wschodniej Ukrainie strategii dywersji. Zukas nie powiedział wprost, że nowe siły szybkiego reagowania są wymierzone w Rosjan. Nie ma jednak wątpliwości, że ich głównym zdaniem będzie jak najszybsze zwalczanie ewentualnych "zielonych ludzików" i "zrywów lokalnej ludności", która "kupi sprzęt w sklepie z militariami" i zacznie tworzyć alternatywne władze w swojej okolicy.

Siły szybkiego reagowania będą liczyć 2,5 tys. żołnierzy, czyli około jednej trzeciej całego litewskiego wojska mającego pod bronią 7 tys. ludzi. Wydzielone oddziały mają być gotowe do akcji w czasie od dwóch godzin do doby.

Takich sił dramatycznie brakowało Ukraińcom, kiedy na Krymie i wschodzie rozpoczął się kryzys. Gdyby w ciągu maksymalnie doby do punktów zapalnych wysłano sprawne, dobrze wyszkolone i wierne władzom w Kijowie oddziały wojskowe, sytuacja mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.

Ponieważ jednak ukraińskie władze nie zdołały dość szybko i skutecznie zareagować, a następnie przegrały regularną wojnę, to teraz powtórzenia tej sytuacji u siebie boją się państwa bałtyckie. Zwłaszcza wobec mieszkających tam znacznych mniejszości Rosjan, którzy mogą być obiektem "ochrony" roztaczanej przez Kreml. W przypadku Litwy problem jest relatywnie najmniejszy, bowiem w jej granicach żyje tylko około 176 tys. etnicznych Rosjan, stanowiących niecałe 6 proc. populacji. Na Łotwie jest ich trzy razy więcej, a w Estonii - dwa razy.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: mk\mtom / Źródło: delfi.lt, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: MON Litwy

Pozostałe wiadomości