Libertas kiepsko. Ganley mówi "koniec"

Aktualizacja:
 
Ganley sam się pogrążyłTVN24

Libertas i sam Declan Ganley ponieśli sromotną porażkę w eurowyborach. Tak bolesną, że lider eurosceptyków ogłosił nawet, że wycofuje się z polityki. W Parlamencie Europejskim zasiądzie tylko jeden polityk spod skrzydeł jego ugrupowania.

Eurowybory zdecydowanie nie poszły po myśli Ganleya. Kandydujący z irlandzkiego okręgu północno-zachodniego lider Libertasu według pierwszych informacji uzyskał niewystarczającą ilość 70638 głosów, co, jak mu się wydawało, było liczbą zaniżoną.

Dlatego też Ganley zażądał ponownego przeliczenia oddanych głosów. Rzeczywiście, jak się okazało, popełniono błąd. Tyle, że nie taki, jakiego spodziewał się Irlandczyk.

Okazało się bowiem, że lider eurosceptyków uzyskał w rzeczywistości jedynie 67638 głosów, a pozostałe trzy tysiące należą się jego rywalowi z okręgu.

Tak więc Ganley zdobył dopiero czwarte miejsce w okręgu wybierjącym trzech eurodeputowanych. Szef Libertasu znalazł się za broniącą mandatu niezależną kandydatką Marian Harkin (84813 głosów), Patem Gallagherem z rządzącej partii Fianna Fail (82643) i Jime Higginsem z centroprawicowej Fine Gael.

Od tego ostatniego dzieliło go aż ponad 12 tys. głosów.

Libertas bardzo słabo

W takiej sytuacji Ganley przyznał się do porażki, a jego sztab dodał nawet, że prośba o przeliczenie głosów była błędem.

Kiepsko poszło również całemu Libertasowi. Jedynym eurodeputowanym startującym z jego list, który kampanię uwiecznił sukcesem, został Francuz Philippe de Villiers z Ruchu dla Francji (MPF).

Nie udało się nikomu innemu. Także w Polsce. Libertas Polska m.in. z Danielem Pawłowcem, Arturem Zawiszą i Wojciechem Wierzejskim w szeregach nie przekroczył wyborczego progu.

1,14 proc. głosów okazało się zbyt małą ilością głosów, by Polacy z tej partii zasiedli w Parlamencie Europejskim. Nie pomogła nawet zmasowana kampania wyborcza w telewizji publicznej.

Ganley kończy romans

Wobec tak kiepskiego wyniku w eurowyborach Declan Ganley postanowił usunąć się z pierwszego planu. Uznając swoją porażkę ogłosił, że jego "romans" ze światem wielkiej polityki się zakończył.

Nie zdradził jednak swoich planów odnośnie ugrupowania Libertas, którego jest przywódcą. Przyznał jedynie, że sprawa ta będzie musiała zostać omówiona przez aktywistów partii w całej Europie.

Co więcej Ganley zapowiedział, że nie będzie się angażował się w spodziewane na jesieni drugie irlandzkie referendum ws. Traktatu Lizbońskiego. W pierwszym głosowaniu, 12 czerwca 2008 r., głównie dzięki kampanii Libertasu Irlandczycy powiedzieli "nie".

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24