Kraje arabskie otwarcie wchodzą w syryjską wojnę. Udzielą wsparcia militarnego


Liga Arabska daje wolną rękę swoim krajom członkowskim co do wojny w Syrii. Mogą wspierać militarnie rebeliantów. Przedstawiciel rebelii ma też zająć fotel Syrii na obradach Ligi.

Kraje arabskie wydały taką deklarację po środowym spotkaniu na obradach w Kairze.

Otwarte wsparcie militarne

W jej treści Liga Arabska daje wolną rękę swoim członkom odnośnie angażowania się w syryjską wojnę domową. Mogą nawet wspierać rebelię zbrojnie. Dotychczas nawoływano jedynie do udzielenia poparcia dyplomatycznego i pomocy humanitarnej.

Oznacza to najprawdopodobniej jawne dostawy broni dla syryjskiej opozycji. Jedyną barierą w tym wypadku pozostanie sprzeciw władz w Damaszku, które nie mają jednak wiele środków nacisku na Arabów. Tajemnicą poliszynela jest to, że bogate kraje arabskie już od dłuższego czasu istotnie wspierają syryjskich rebeliantów. Nie ma na to twardych dowodów, ale sami opozycjoniści w rozmowach z dziennikarzami i na filmikach wrzucanych do sieci wprost przyznają, że za ich broń "płacą Arabowie". Kraje arabskie robią to głównie z chęci osłabienia wpływów Iranu w regionie, który pozostaje najpoważniejszym sojusznikiem dyktatora Baszara Asada. Ważna jest też solidarność religijna. Syryjska opozycja to niemal wyłącznie sunnici (tak jak kraje arabskie), podczas gdy syryjski reżim reprezentuje alawitów, uznawanych za muzułmanów wyłącznie przez szyitów (czyli Iran).

Regionalna walka o wpływy

Sekretarz generalny Ligi Arabskiej, Nabil Elaraby, zaprosił też przedstawicieli syryjskiej opozycji na obrady, jako jedynych przedstawicieli Syrii. Wiele krajów arabskich już wcześniej uznało opozycję za prawowitego przedstawiciela narodu syryjskiego. Kraje zachodnie są bardziej powściągliwe. Owszem, uznają opozycję za prawowitego reprezentanta Syrii, ale są dalekie od oficjalnego udzielenia wsparcia militarnego. Na początku marca Barack Obama zdecydował się dokonać przełomu i oficjalnie zadeklarował wsparcie humanitarne. Rebelianci na takie oferty odpierają, że potrzebują broni do walki, a nie jedzenia i bandaży.

Wojna domowa w Syrii trwa już drugi rok. Dotychczas zginęło w niej kilkadziesiąt tysięcy ludzi i nie widać końca. Obie strony znajdują się w klinczu i nie są w stanie zdobyć wyraźnej przewagi.

Autor: mk//tka / Źródło: Reuters, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: